~5~

70 3 2
                                    

Gdyby obok mnie nie siedział najprzystojniejszy chłopak na świecie wysiadłabym z tego samochodu po paru sekundach. Wyglądał mi na 20 -21 lat, jego kasztonowe włosy były w wielkim nieładzie, a jasno zielone oczy dodawały mu jeszcze większego uroku. Ubrane miał zwykłe dżinsy, czarny tshirt, a na jego szyi wisiał złoty łańcuszek. Kiedy tak na niego patrzyłam odezwał się, lekko zachrypniętym głosem:
- Może jak przestaniesz pożerać mnie wzrokiem to zdradzisz mi swoje imię?
- Ym, cco? - odpowiedziałam wstydliwie.
- Pytałem jak ci na imię...
- Elizabeth, a ty?
- Michael. Zastanawia mnie jedna rzecz...
- Hym?
- Dlaczego wsiadłaś do tego auta?
- Dlaczego się zatrzymałeś?
- Dlaczego odpowiadasz pytaniem na pytanie?
- Nie wiem...
- Widzę, że wiele się od ciebie nie dowiem. Morze ja zacznę. Mam 21 lat - nie myliłam się-  i pomagam takim jak ty.
- Czyli?
- Takim, którzy przed kimś uciekają.
- Skąd wiesz, że przed kimś uciekam. - powiedziałam cicho.
- Trzeba mieć powód żeby wsiadać do obcego samochodu. - chłopak uśmiechnął się lekko tak, jakby chciał ode mnie wyłudzić więcej informacji.-  wypuściłam powietrze z ust i zaczęłam mówić:
- Za miesiąc kończę 18 lat, uciekłam z domu dziecka i goni mnie policja. Coś jeszcze chcesz wiedzieć?
- Aaa, to ty jesteś tą zaginioną dziewczyną?
- O czyli ty też już czytałeś tą gazetę?
- Wszędzie ją sprzedają.
- O cholera...
- Co?
- Nie mogą mnie znaleźć.
- Bo?
- Bo jeśli dowiedzą się gdzie jestem i mnie znajdą będę skońćzona.
- W takim razie skoro chcesz żeby nikt Cię nie poznał musisz się trochę zmienić.
- Co masz na myśli? - chłopak uśmiechnął się, ale nic więcej nie powiedział.

 Przez następne pół godziny jechaliśmy nie mówiąc ani słowa. W radiu leciała akurat moja ulubiona piosenka "Say something". Z przyzwyczajenia pogłośniłam radio i zaczęłam śpiewać. Widziałam na minie Michael' a uśmiech. Mam nadzieję, że nie fałszowałam tak jak zawsze. Kiedy piosenka się skończyła zatrzymaliśmy się przy niewielkim białym budynku. Ściany w środku były szare, a na nich wisiały liczne obrazy. W środku były 2 krzesła z lustrami. Można było się domyślić, że to salon fryzjerski. Tylko czemu był nieoznakowany?
- Elizabeth, poznaj Mirandę, moją siostrę.
- Czeeść! Ale jesteś śliczna! Chodź, zrobię Cię na bóstwo. – dziewczyna chwyciła moją rękę i pociągnęła mnie w stronę jednego z krzeseł.
- A- ale ja nie jestem pewna…
- Spokojnie Eliza. Zaufaj mojej siostrze. Ja wychodzę, będę za 2 godziny. Do zobaczenia – chłopak puścił mi oczko i wyszedł.

Siedziałam na tym krześle przez długi czas. Nawet nie mogłam zobaczyć jak wyglądam, bo Miranda zasłoniła wszystkie lustra, abym zobaczyła się, kiedy skończy.
- Już prawie. – dziewczyna spojrzała na mnie i lekko się uśmiechnęła. – Poczekaj tutaj i nie przeglądaj się, bo zepsujesz cały efekt. – Miranda ruszyła w stronę jakiś drzwi, ale po kilku minutach wróciła.

- Masz, przymierz to.
- Nie mogę, to jest twoje.
- Siedź cicho i idź do przymierzalni. Ta sukienka jest na mnie za mała, a na ciebie będzie idealna. W środku masz jeszcze kilka rzeczy. Przyjdź jak będziesz gotowa. – chwyciłam kawałek materiału i weszłam do środka.
Sukienka była w kolorze chłodnego różu, miała cienkie ramiączka i białą koronkę przy dolnych krawędziach. Na podłodze leżały śliczne brązowe sandałki, a na krześle białe bolerko. Szczerze mówiąc nigdy się tak nie ubierałam. Zawsze moje stroje były… czarne. Kiedy byłam gotowa wyszłam z przymierzalni. Miranda popatrzyła na mnie i szeroko się uśmiechnęła.
- Wyglądasz przepięknie! – powiedziała z wielkim entuzjazmem – Chcesz się zobaczyć?
- Noo, chyba tak. – Dziewczyna przesunęła lustro w moją stronę i szybkim ruchem zdjęła z niego kawałek materiału.
Stałam przed nim przez dobre 10 minut. Moje włosy nie były takie same. Tak właściwie zupełnie różniły się od poprzednich. Były proste, a przede wszystkim były blond! Moje powieki pokryte były lekko brązowym cieniem, rzęsy zostały wydłużone przez tusz, a policzki pokryte różem.

 - Podoba Ci się? – w głosie Mirandy usłyszałam nutkę zawahania.
- Miranda?
- Takk?
- Jesteś cudotwórczynią! – rzuciłam się dziewczynie na szyję i mocno ją przytuliłam. Wtedy przyszedł Michael. Patrzył na mnie przez chwilę, uśmiechnął się i powiedział:
- Ym, idziemy? – trochę mnie zdziwiło to, co usłyszałam. Miałam nadzieję, że pochwali mój wygląd, ale jak widać się myliłam.
- Tak, jasne. – rzuciłam krótko – Miranda, dziękuje co dla mnie zrobiłaś. Do zobaczenia!

Kiedy wsiedliśmy do auta nie mogłam wytrzymać i powiedziałam:
- Michael?
- Co? – odpowiedział nie spuszczając oka z drogi.
- Jak ci się podobam?
- Jest spoko. – jest spoko, jest spoko?! Co on sobie myśli?! Nie bez powodu siedziałam tam dobre 2 h, żeby usłyszeć tylko spoko. Co za palant...
- O co chodzi? – zapytał.
- O nic.
- Przecież widzę.
- Nieważne, zatrzymaj się.
- Co?
- Muszę do toalety. Mam ci to narysować?
- Spokojnie, za 2 km będzie stacja.

Po 5 minutach zatrzymaliśmy się. Michael wyszedł żeby zatankować samochód, a ja poszłam do toalety. Po skorzystaniu przejrzałam się w lustrze i poprawiłam włosy. Kiedy wyszłam zauważyłam, że nie ma ani chłopaka, ani jego samochodu. Przy krawężniku była tylko moja torba. Mogłam się domyślić, że mnie wystawi. Dupek.
Chwyciłam torbę i ruszyłam przed siebie. Znowu sama...


Bardzo dziękuję wszystkim, którzy czytają moje opowiadanie, gwiazdkują je i komentują. Mam nadzieję, że rozdział był ciekawy. Starałam się, aby był dłuższy i mam nadzieję, że mi się udało. Następny rozdział pojawi się w przyszłym tygodniu. Do następnego! ^^

Lonely girl (zawieszone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz