7

661 40 24
                                    

Hange P.O.V:

Wyszłam z pokoju Levia i skierowałam swój kurs do drzwi wyjściowych z całego budynku. Gdy stałam już na zewnątrz opadły na mnie promienie wiosennego słońca. Spojrzałam w górę zasłaniając przy tym moje oczy, tak żeby dało się jednak coś zobaczyć.

No, no ładnie dzisiaj ja to mam farta życia.

Spacerkiem ruszyłam do miejsca w którym zazwyczaj trenują wszystkie oddziały. Z uśmiechem patrzyłam akurat na jeden z nich. Gdy ta czynność już mi się znudziła ruszyłam dalej. Oglądałam się na boki patrząc już setny raz w tym miesiącu na małe łąki na których swój czas spędzały konie. Nie wiedziałam gdzie i kiedy ale przede mną pojawił się Erwin, lub brwiasty jak kto woli.

-Hange no popatrz właśnie cię szukałem. - Odezwał się blondasek.

-No co tam, co tam stary przyjacielu. U-o-a co tam masz? - Spojrzałam na, uwaga, papiery zwinięte w rolkę, którą Erwin trzymał przy boku.

-Ah, właśnie dlatego cię szukałem przyjaciółko. - Mówiąc to podał mi jeden z nich. - Dostaliśmy zielone światło na wyprawę i tu masz jeszcze formację. - Mówiąc to podał mi kolejną zwiniętą kartkę.

-Ta jasne, jasne. - Odebrałam od niego kolejne papiery. Czyli jedynymi sprawami które musiałam teraz zrobić to znaleźć mój oddział, a następnie powypełniać te dokumenty i niestety oddać je Erwinowi.

~Magic time skip~

Po wypełnieniu wszelkich dowodów tego, że Erwin znęca się nademną psychicznie i pokazaniu formacji mojemu ukochanemu oddziałowi nie miałam, jak zwykle, nic do roboty postanowiłam udać się do mojego karłowato podobnego przyjaciela - Levia.

Gdy weszłam do jego pokoju, z zaskoczenia bo tylko tak można, zobaczyłam mojego drogiego towarzysza sprzątającego na półkach.

Levi P.O.V:

-Levi! - Już pięćsetny raz dzisiaj usłyszałem ten głos, który wkurwia mnie bardziej niż cokolwiek innego. - Co ty robisz? Znowu sprzątasz? Ty to masz zajęcie.

-Tch... Też mogłabyś się za to zabrać. Jak wchodzę do tego twojego pokoju to aż mi się rzygać chce.

-Oj tam, oj tam nie jest aż tak źle. - Ta nie jest źle, oprócz tego, że na ziemi walają się brudne szmaty, na półkach jest minimalnie pięć centymetrów kurzu, jej biurko jest zawalone tonami książek i kartek na których jest milion niedbałych kropek od atramentu, a w kątach, jestem pewien, wala się kilka pajęczyn.

-Tsa, chciałabyś... - Byłem tam tylko jeden raz i nie mam zamiaru tam wracać. Tylko wspominanie o tym pokoju przyprawiało mnie o mdłości. - Chcesz coś? Czy mam cię z tąd wypchnąć siłą?

-A tak przyszłam do mojego przyjaciela, nie można?

-Nie. - Mówiąc to wróciłem do mojej poprzedniej czynności. Czterooka najnormalniej zignorowała to, że powiedziałem o wypchnięciu jej siłą z tego pokoju. - Musisz tu być? - Powiedziałem nie nadal nie odwracając się do niej.

-Może musze. - Mówiąc to chwyciła za książkę, której jeszcze nie skończyła czytać i usiadła spokojnie na kanapie na której jeszcze niedawno zasnęła. Jedyne co dałem jej w odpowiedzi to pewnego rodzaju westchnięcie.

Kolejne minuty spędziliśmy w ciszy, ona cały czas czytała książkę, a ja nadal sprzątałem.

-Hej Levi. - Odezwała się nagle, a ja skierowałem swój wzrok w jej stronę dając okularnicy znak, że tym razem wysłucham jej głupiego pytania. - Co sądzisz o nowej wyprawie?

-Kolejne trupy i tyle... Nic nowego. - Powiedziałem co myślałem ale czterooka wydawała się być tym naprawdę urażona. - No czego znowu? - Spytałem bo ten wzrok typu: Morda karle powiedz w końcu coś pozytywnego, zaczynał mnie już wkurwiać bardziej niż jej głos.

-Weź powiedz wkońcu coś pozytywnego. - Wiedziałem.

-Ta fajnie będziemy sobie jechać kolejne 3 godziny przed siebie omijając przerośnięte kupy mięsa, które chcą nas zeżreć za wszelką cenę łuhuhu ale fajnie naprawdę. - Powiedziałem sarkastycznie, niestety to nie wystarczyło żeby ta głupia okularnica wkońcu mi odpuściła.

-Serio mówię Levi. Zawsze jesteś okropnie pesymistyczny, znaczy widzisz wiem, że nie masz za szczęśliwej przeszłości no ale halo. Rozchmurz się trochę, nie wiem, uśmiechnij?

-W twoich snach czterooka. - Po tym wróciłem do poprzedniej czynności, czyli sprzątania.

Hange P.O.V:

Pesymista, karzeł, pedant, metr sześćdziesiąt, wkurw totalny jednym słowem Levi. Po tym jak znów się ode mnie odwrócił patrzyłam na niego jeszcze chwilę. Jednak książka nadal czekała aż ktoś ją przeczyta. Siedziałam tak może z 15 minut po czym znów zaczęłam stawać się senna.

-Będziesz miał jakiś sprzeciw jeżeli na chwilę się tu położę? - Spytałam i odłożyłam książkę na stoliczek obok.

-Rób co chcesz, mam to gdzieś. - Odpowiedział. W takim razie nie widzę problemu. Ułożyłam się cicho na ciemnej kanapie podkładając dłonie pod swój policzek. Po kilku chwilach, zasnęłam.

Levi P.O.V:

Usiadłem znów przy moim biurku, a okularnica leżała na mojej kanapie. Nosz... Wstałem, podszedłem do Hange i przykryłem ją kocykiem, którego najwidoczniej sama na siebie zarzucić nie umiała. Co prawda jej nieszczęście to moje szczęście ale aż takim chamem nie jestem. Zdjąłem jej okulary i odłożyłem je na stolik obok książki. Wyjrzałem za okno jedyne co zobaczyłem to ciemne niebo i kilka drobnych jasnych kropek.
Ciche "Dobranoc Hange..." opuściło moje usta.

~~
Kurwa jaka ja jestem dumna z tego rozdziału to XD Może uda mi się wrzucić dzisiaj jeszcze jeden ale nie jestem pewna😃🤚 Ogólnie jeden z dłuższych :D
Gadanko z Mileną na lekcjach wygląda mniej więcej tak:
"Turki robią dobre kebaby." "PIES KOT SZCZUR" "PISZ TEN ROZDZIAŁ"
A więc do kiedyś kamraci.❤👀

𝑵𝒐𝒄 - Hange X LeviOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz