„Musimy zaplanować nasze rozstanie... Nic dobrego nas już nie czeka". Te słowa zabolały ich oboje. Te słowa zraniły ich serca bardziej niż sztylety. Te słowa pozbawiły ich złudzeń. Koniec. Definitywny koniec. Nie ma dla nich już szansy, nadziei... Nic. Pustka. I chociaż każde z nich w tym momencie chciało wykrzyczeć, jak bardzo kocha, jak bardzo żałuje, jak bardzo cierpi i jak bardzo nie chce tego rozstania, to jednak oboje milczeli. Patrzyli sobie głęboko w oczy i milczeli. Cisza jest najgorsza... Jak jest cisza, to jest koniec. Oboje byli tego świadomi. Oboje byli przekonani, że drugie już nie kocha, już nie chce tkwić w tym małżeństwie. Żadne z nich nie miało już siły walczyć.
Jak to możliwe, że jeden błąd przekreślił całe ich życie, całe szczęście? Jak to możliwe, że aż tak bardzo się od siebie oddalili? Jak to możliwe, że w ciągu kilku tygodni stali się dla siebie zupełnie obcy? Gdyby ktoś jakiś czas temu przepowiedział im przyszłość, na pewno by nie uwierzyli. Nie oni. Nie im. Nie między nimi. A jednak. Czasami nawet najlepsze rzeczy się rozpadają. W końcu nic nie jest dane na zawsze. O wszystko trzeba dbać, pielęgnować. Szkoda, że uświadamiamy sobie to po fakcie. Wtedy każdy chciałby cofnąć czas, każdy chciałby postąpić inaczej. Ale nie ma tak. To tak nie działa. Trzeba dźwigać swoje błędy i trzeba nauczyć się z nimi żyć.
Ula wybiegła z sali konferencyjnej, w której przed chwilą runął jej świat. Cała we łzach, roztrzęsiona skierowała się wprost do łazienki. Znów była sama. Znów miała mdłości. Znów źle się czuła. To stres? Badania wykluczyły ciążę, więc była pewna, że jakoś się ułoży. Że będą mogli z Markiem zacząć nowy rozdział. Zaczną. Osobno. Znów go okłamała, ale przecież, o ironio, chciała go chronić, nie chciała go niepotrzebnie denerwować i przekreślać ich szansy na pogodzenie się. Wszystko zniszczyła. Swoje małżeństwo, swoją rodzinę, szczęście swoich dzieci, ale chyba przede wszystkim siebie. Bo przecież dla niej zawsze najważniejsza była szczerość i zaufanie. Nie rozumiała oszukiwania, zdrady, a tymczasem ostatnio sama utkwiła w spirali kłamstw. Brzydziła się sobą. Nigdy sobie tego nie wybaczy.
Marek wszedł do gabinetu. Chciał się schować przed światem. W głębi serca liczył na to, że Ula mu przerwie. Że powie, że nie zgadza się na rozwód. Że może wcale nie chce być z Arturem i wczoraj wcale nie bez niego nie mogła wytrzymać i nie do niego uciekła. Nie powiedziała nic. Wyszła. To pewnie dla niej wielka ulga – pomyślał. Wreszcie będzie mogła przestać się ukrywać i zacząć układać sobie życie z doktorkiem. Na samą myśl o tym człowieku aż się gotował. Nienawidził go. Odebrał mu osobę, bez której nie wyobraża sobie życia. Teraz będzie musiał. Tylko czy to jeszcze będzie życie?
Febo przyjechali. Pora odłożyć swoje prywatne sprawy na bok i skupić się na firmie. Chociaż na chwilę. Spróbować uratować miejsce, w którym mają szansę jeszcze się kiedyś spotkać, może nawet porozmawiać, wyjść na kawę lub na lunch?
Spotkanie przebiegło zgodnie z planem. Prawie. Marek ustąpił ze stanowiska prezesa, jednak Dobrzańscy postawili warunek: nowym prezesem nie zostanie Aleks. Tym samym zdecydowano, że firmą pokieruje Paula przy wsparciu Uli. Aleks zażądał odsunięcia Marka od zarządzania firmą, a Marek odwzajemnił się tym samym. Czy ten dzień mógłby być dla Dobrzańskiego jeszcze gorszy? Stracił żonę, firmę. Ile jeszcze będzie w stanie udźwignąć? Przez najbliższe dni nie będzie się pojawiał w firmie. Skupi się na dzieciach, bo tylko one mu teraz zostały. Zresztą, chce się nimi nacieszyć zanim wyląduje w więzieniu.
Ula nie wróciła z Markiem do domu. Powiedziała, że musi się przejść, pomyśleć. Na pewno. Pewnie już nie może się doczekać, aż osobiście przekaże Arturowi, że już wkrótce będą mogli być razem. W głowie Marka były tysiące scenariuszy. Nie mógł przestać o niej myśleć.
Dochodziła 19, kiedy Ula wróciła do domu. Marek przez okno zauważył tylko jak przed wejściem ociera łzy. Może jednak cierpi? Może jednak nie chce tego rozwodu, może coś jeszcze do niego czuje? W jego sercu tliła się wciąż iskra nadziei, którą za wszelką cenę próbował stłumić. Tak byłoby łatwiej.
Ula odpowiedziała dzieciom zgodnie z prawdą, że całe popołudnie spacerowała po parku, a później wracała do domu autobusem. Chociaż tam nie czuła się aż tak samotnie. Czuła się za to strasznie źle. Wciąż męczyły ją mdłości, kręciło jej się w głowie. Mimo to nie dawała po sobie niczego poznać. Kiedy Marek pomagał Kubie w lekcjach, przygotowała kolację. Wiedziała jednak, że nic nie przełknie. Pod pretekstem uśpienia Antosia poszła na górę. Zaraz później sama też zasnęła.
Marek wychodząc z łazienki zauważył palące się światło w sypialni. Zajrzał po cichu, oczywiście tylko po to żeby sprawdzić, czy Antoś grzecznie śpi. Tak przynajmniej próbował sobie to tłumaczyć. Tak naprawdę chciał jednak popatrzeć na Ulę. Ten ostatni raz. Jeden z ostatnich razy. Kiedy jeszcze razem mieszkają. Kiedy jeszcze ma okazję. Mimo tego jak go skrzywdziła, on wciąż bardzo ją kochał. Nie umiał przestać. Ula spała w ubraniach. Musiała być bardzo zmęczona. Przykrył ją kocem, w ostatniej chwili powstrzymując się żeby nie pocałować jej w czoło. Tak bardzo tęsknił za jej bliskością. Świadomość tego, że już nigdy nie będzie mógł jej pocałować, przytulić, położyć się obok niej rozrywała mu serce. W jego oczach pojawiły się łzy. Zgasił światło i poszedł spać. Ostatnio każdego wieczora marzył tylko o jednym: żeby obudzić się kolejnego dnia obok Uli, żeby rzeczywistość ostatnich tygodni okazała się tylko koszmarem. Oddałby wszystko, żeby tak było.
CZYTASZ
To koniec?
FanfictionUla i Marek Dobrzańscy... Myśleli, że są sobie dani na zawsze. Kiedy wydawało im się, że mają wszystko mając siebie los z nich zadrwił. Ich świat zaczął się walić, kawałek po kawałku. Sięgnęli dna. Czy zdołają się podnieść? Czy to koniec?