Część 8

983 20 17
                                    

Rano obudziła go pielęgniarka, która akurat wychodziła z sali po zmianie kroplówki. Spojrzał na swoją żonę, która cały czas spała. Kiedyś uwielbiał to robić. Budzić się przed nią i po prostu na nią patrzeć. Uświadamiał sobie, jak wielkie ma szczęście, że ją ma. A teraz? „Nie mogę nawet na Ciebie patrzeć". Przypomniał sobie słowa, które rzucił jej podczas ostatniej kłótni. Słowa, które ledwo przeszły mu przez gardło. Wtedy był pewien, że wciąż go zdradza. Każde spojrzenie na nią sprawiało mu ból. Prawie taki sam jak ten, który odczuwał, gdy nie pozwalał sobie na nią patrzeć. Po wczorajszym dniu jednak wiele się zmieniło. Niczego już nie był pewien. Wreszcie dostał jakiś sygnał od niej, że jej na nim zależy. Wreszcie sam zrozumiał, że nie wyobraża sobie bez niej życia. Wreszcie spojrzał na nią czule, jak dawniej. Wreszcie zamiast bólu poczuł w sercu ciepło. To dobry znak.

- Ula! – Marek odetchnął z ulgą, gdy jego żona otworzyła oczy – Cześć... ale nas wystraszyłaś – powiedział, a w jego oczach pojawiły się łzy szczęścia.
- Marek?! – powiedziała zdezorientowana – Co się... gdzie ja jestem, gdzie dzieci? – rozejrzała się po sali.
- Csi... Spokojnie. Jesteś w szpitalu, ale już wszystko w porządku. Dzieciaki są u Ali...

Rozmowę przerwał im lekarz, który przyszedł sprawdzić, jak się czuje jego pacjentka.

- Witamy z powrotem – przywitał ją uśmiechem – I jak się pani czuje?
- Dobrze. Głowa mnie tylko trochę boli, ale poza tym nic.
- Żadnych zawrotów głowy? – spojrzał na nią podejrzliwie.
- Może trochę...
- Pani Urszulo, to nie są żarty. Domyślam się, że już od jakiegoś czasu coś się działo?
- Myślałam, że to normalne.
- Pani organizm domagał się odpoczynku. I jeszcze te tabletki uspokajające. Wie pani, że nie powinno się ich przyjmować aż tyle? Niepokoją mnie też te wyniki krwi. Zostawimy panią do jutra na obserwacji i zrobimy jeszcze kilka badań, a tymczasem proszę odpoczywać.
- Ale panie doktorze, może mogłabym wyjść dzisiaj? Ja muszę wracać do dzieci.
- Tatuś się nimi zajmie, prawda? – spojrzał porozumiewawczo na Marka.
- Tak, oczywiście. – odpowiedział Dobrzański.
- No więc właśnie, bez dyskusji. Proszę odpoczywać, a ja zajrzę do pani koło południa.

Marek wyszedł na chwilę porozmawiać z lekarzem. Chciał się ponownie upewnić, że wszystko jest w porządku. Gdy wrócił do sali usiadł przy łóżku swojej żony. Najwyższy czas porozmawiać... Póki co nie o ich problemach, z tym lepiej poczekać aż Ula wróci do domu. Teraz wystarczy tak po prostu. Od czegoś trzeba zacząć.

- Nigdy więcej takich numerów, okej? Niezłego stracha nam wczoraj napędziłaś.
- Marek... Przepraszam. – powiedziała, a z jej oczu popłynęły łzy – Tak strasznie cię przepraszam za to wszystko.
- Csii. Ula, nie teraz.
- Marek, proszę... Wiem, że to pewnie już nic nie zmieni między nami, ale pozwól mi wyjaśnić.
- Dobrze. Dobrze Ula, porozmawiamy. Ja też już nie chcę tego odkładać. Ale w domu, okej? Poczekajmy, aż poczujesz się lepiej.
- Ja już nigdy nie będę się czuła dobrze. Nigdy sobie nie wybaczę tego, co zrobiłam... Nigdy nie będzie dobrego momentu na tę rozmowę.

Marek wstał, zamknął drzwi do sali i wrócił do Uli. Ona ma rację. To nie będzie łatwa rozmowa i na nią nigdy nie będzie dobrego czasu. Sam obiecał sobie, że jeśli tylko się obudzi, to nie będzie czekał. To jej wysłucha. Pozwoli wyjaśnić. A jednak bał się usłyszeć prawdę.

Patrzyli sobie głęboko w oczy. To było spojrzenie pełne miłości, ale też obaw. Byli tak blisko siebie, a jednak między nimi wciąż stał jakiś mur. W końcu Ula przełamała ciszę.

- Wszystko się zaczęło wtedy w naszą rocznicę, kiedy pojechałam z Bożenką do firmy. Zobaczyłam Nadię. Wysoką, szczupłą, zgrabną... po prostu piękną. A ja wiedziałam jak wyglądałam po ciąży. Zastanawiałam się, dlaczego mi nie powiedziałeś, że masz nową asystentkę. Zawsze mówiłeś... W firmie nikt nawet nie wiedział o moim istnieniu, nikt nie pamiętał, że masz żonę. Uświadomiłam sobie, że ja dla świata jakby... umarłam. Nawet dla ciebie przestałam być żoną, przyjaciółką. Mijaliśmy się. Przestałeś ze mną rozmawiać. Naszym jedynym punktem stycznym stały się dzieci. Czułam, że się oddalasz i nie mogłam nic z tym zrobić. – z jej oczu spłynęły kolejne łzy. – To dlatego chciałam wrócić do pracy. Ale ty unikałeś tego tematu. Czułam, że coś jest nie tak. Że coś ukrywasz. Później ta sytuacja z Violką. Jedno małe kłamstwo... a potem? Kiedy wróciłam do firmy miałam nadzieję, że wszystko się układa, ale rzeczywistość szybko postawiła mnie na ziemię. Zrozumiałam, że byłam Ci tam potrzebna tylko po to, żeby podpisać ten cholerny kontrakt. Na każdym kroku słyszałam plotki o Tobie i o Nadii. Wszyscy mówili, że macie romans. Wszystko zaczęło mi się układać: późne powroty do domu, delegacje... Jeszcze ten mail od Nadii. Ula się domyśla... Byłam już prawie pewna. Wiedziałam, że te wakacje to tylko wymówka. Nadia zresztą szybko mnie w tym utwierdziła. Znów mnie okłamałeś. Na imprezie firmowej postanowiłam przeszukać Twój gabinet. Chciałam dać Ci jeszcze szansę, ale znów usłyszałam, że pojechałeś z Nadią... do hotelu. Kiedy na półce znalazłam ten pozew – płakała coraz mocniej.

Marek patrzył na nią ze zdumieniem. Nie zdawał sobie sprawy z tego, jak to wyglądało z jej perspektywy. Jak bardzo ją ranił swoim zachowaniem. Jak bardzo cierpiała.

- Jak to pozew. Cholera, Ulka... To nie tak.
- Mój świat się zawalił – kontynuowała – Z czasem wygasły między nami wszystkie więzi. Te słowa rozrywały moje serce na drobne kawałki. Czułam się upokorzona. Nie wiedziałam, jak długo mnie okłamywałaś. A ja ci tak ufałam. Już dawno powinnam była się domyślić, ale nie wierzyłam, że coś takiego mogłoby się nam przydarzyć. Wróciłam do domu i zaczęłam pakować twoje rzeczy, ale nie mogłam. Ja cię wciąż nadal kochałam. Czekałam na Ciebie, a ty znów nie wróciłeś na noc. Pojechałam do firmy. Chciałam to usłyszeć od Ciebie prosto w twarz. A ty... ty wręczając mi pozew powiedziałeś, że to najlepsza decyzja jaką podjąłeś. I wyszedłeś... z nią. Po południu pojechałam do jej domu, ale nie była sama. Nie chciała mnie wpuścić. Domyśliłam się, że jest z tobą. Nienawidziłam cię. Tak bardzo cię kochałam, a ty... Pojechałam do Artura. Chciałam się wygadać, a on jeden mógł mnie zrozumieć. Sam przeszedł przez rozwód. Upiłam się. Chciałam, żeby alkohol złagodził mój ból. Nagle on stanął tuż przede mną. Tak bardzo wtedy chciałam, żeby ktoś mnie przytulił. Żebyś Ty mnie przytulił i powiedział, że to nie prawda. Tak bardzo potrzebowałam czyjejś bliskości... Pocałowałam go. Chciałam żebyś poczuł się tak samo jak ja. – z jej oczu płynęły łzy.
- Dość...
- Obudziłam się w środku nocy obok niego. Nie pamiętam co tam się wydarzyło. Ubrałam się i uciekłam. Brzydziłam się sobą. Nienawidziłam siebie. Ciebie. Miałam ochotę to skończyć, ale wiedziałam, że są dzieci. Że wciąż mam dla kogo żyć. 

Marek też płakał słuchając słów swojej żony.

- Marek... – spojrzała na niego – Niczego w życiu bardziej nie żałuję.... Nigdy sobie nie wybaczę, że w ciebie zwątpiłam. Że do niego pojechałam... Jak wróciłeś do domu i nawet na mnie nie spojrzałeś. Uświadomiłam sobie, że mnie nienawidzisz. Że nas już nie ma. Przeze mnie. Że zniszczyłam naszą rodzinę. Zniszczyłam nas... Ja Cię tak bardzo kocham... Nie umiem sobie wyobrazić bez Ciebie życia. Ale wiem, że ty po tym wszystkim już mnie nie... że nigdy mi tego nie wybaczysz...

- Ulka – Marek podniósł głowę i spojrzał na płaczącą żonę – Ja... ja ci już dawno wybaczyłem. Już dawno chciałem z Tobą porozmawiać, wyjaśnić. Bo cię kocham. Bo zrozumiałem, że ty i dzieci jesteście całym moim światem. Ale wtedy pojawił się on. Widziałem was wtedy przed naszym domem, widziałem jak się przytulaliście. Słyszałem jak z nim ostatnio rozmawiałaś, jak wyszłaś w nocy. Ja zrozumiałem wtedy, że wy nadal... Że ty już mnie nie kochasz, że chcesz być... że jesteś z nim.
- Nigdy Marek. Od tamtej nocy zerwałam z nim kontakty. A wtedy wyszłam do Ani. Kocham tylko Ciebie. Przysięgam. – złapała go za rękę.
- Nie wyobrażasz sobie jak się bałem tej rozmowy. Bałem się usłyszeć, że odchodzisz do niego. Nie wytrzymałbym tego. Ja też Ciebie bardzo kocham Ula. – przytulił ją. 

Przez kilka minut tkwili tak wtuleni w siebie. Ta chwila mogła trwać wiecznie. Jak dobrze, że ta rozmowa właśnie tak się potoczyła. Że wreszcie wszystko sobie wyjaśnili. I chociaż wiedzieli, że przed nimi jeszcze długa droga, że jedna rozmowa nie wymaże tego, co się stało, to jednak od teraz byli już spokojni. Byli pewni swoich uczuć. To dawało im siłę do walki o lepsze jutro. Wspólne jutro.

- Nawet nie wiesz jak bardzo za Tobą tęskniłem. Zabijała mnie świadomość, że już nigdy nie będę mógł być tak blisko ciebie.
- Ja za Tobą też. Nie mogłam znieść tego, że jesteś obok mnie, a jednak tak daleko. Przepraszam...
- Ula. -spojrzał na nią - Oboje zawiniliśmy. Ja też zrozumiałem jak bardzo cię zraniłem tymi wszystkimi tajemnicami. Wybaczysz mi?
- Marek – przejechała dłonią po jego twarzy – już dawno ci wybaczyłam. Wiem, że robiłeś to z myślą o nas. Tylko obiecaj mi, że już nigdy nie będziemy nic przed sobą ukrywać?
- Obiecuję. Nie mogę cię stracić.
- Nie stracisz. Nigdy... - powiedziała i wtuliła się ponownie w jego ramiona. Tak bardzo jej tego brakowało.


To koniec?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz