Część 2

858 17 2
                                    

Obudził się przed 7, zanim budzik zdążył zadzwonić. Ostatnio nie spał dobrze. Dręczyły go koszmary, z jego żoną i jej kochankiem w rolach głównych. Sen nie przynosił ukojenia, tylko sprawiał dodatkowy ból. Całe jego życie było od kilku tygodni cierpieniem. Z każdej strony dostawał kolejne ciosy, jednak najmocniej bolały te zadawane przez osobę, którą kochał. Wstając zastanawiał się, czy Ula jest u siebie, czy może znów wymknęła się w nocy do Artura. Przerażała go ta myśl. Jak on mógł mu ją odebrać? Jak sam mógł nie zauważyć, że doktorek od dłuższego czasu zakradał się do jego domu i zabierał kawałek po kawałku to, co miał najcenniejszego? Dobijała go świadomość, że sam nie jest bez winy. Ula wielokrotnie próbowała z nim porozmawiać, jednak wciąż ją zbywał. Mówiła, że się od siebie oddalają, jednak on to ignorował. W pewnym sensie sam pchnął ją w ramiona Artura, który dał jej to, czego od dawna nie otrzymała od niego – wsparcie i zrozumienie. Oboje się pogubili. Może jednak uda się to jeszcze naprawić? – zastanawiał się, a w jego sercu znów pojawiła się nadzieja. Chociaż wczoraj powiedział, że chce rozwodu to prawda była zgoła inna. Nie chciał żadnego rozstania. Gdyby tylko dostał jakikolwiek sygnał z jej strony, że nadal jej na nim zależy, nie zastanawiałby się ani chwili – walczyłby.

Gdy wszedł do kuchni zobaczył Ulę karmiącą Antosia, a na stole czekało śniadanie dla całej rodziny. Kamień spadł mu z serca. A więc nigdzie nie uciekła w nocy. Nie widziała się z Arturem. Na jego twarzy na chwilę pojawił się uśmiech.

- Dzień dobry! Cześć maluchu, chcesz do taty? – powiedział i wyciągnął ręce do Antosia. Spojrzał na Ulę i zauważył, że jest jakaś inna, blada.
- Dobrze się czujesz? Źle wyglądasz...
- Tak, wszystko  w porządku. Antoś miał ciężką noc i po prostu trochę się nie wyspałam – odpowiedziała, chociaż to nie była do końca prawda. Od kilku dni nie czuła się najlepiej i coraz trudniej było jej to ukryć.
- Może powinnaś zostać w domu, odespać? Febo i tak zaczną swoje rządy dopiero od poniedziałku, więc Seba jakoś sobie dzisiaj poradzi.
- Nie mogę. Muszę przygotować raporty dla Pauli, żeby w międzyczasie zapoznała się z sytuacją firmy. Poza tym za chwilę przetarg, do którego musimy się dobrze przygotować. Ktoś musi to ogarnąć, zwłaszcza teraz, gdy Nadia odeszła. No i muszę wdrożyć Anię – dzisiaj jej pierwszy dzień. – uśmiechnęła się do męża, żeby przekonać go, że dobrze się czuje. Chciała wierzyć, że skoro się o nią martwi, to może jednak mu na niej zależy, chociaż wiedziała, że po tym co zrobiła i co wczoraj usłyszała, to raczej niemożliwe.
- Jak uważasz. Ale gdybyś się gorzej poczuła, to wróć wcześniej do domu, odpocznij. Firma nie jest tego warta... - Szkoda Dobrzański, że sam tak późno to zrozumiałeś – pomyślał.
- Będę się już zbierać, obudzisz dzieci? Na blacie przygotowałam im drugie śniadanie, a do szkoły mają na 9. Jakbyś potrzebował pomocy z Antosiem, to Ala powiedziała, że może wpaść.
- Damy sobie radę, co nie młody?
- Wiem, wiem. Tak tylko mówię, na wszelki wypadek – uśmiechnęła się. – To lecę. Pa!
- Dobrego dnia! Antoś, pomachaj mamie! – powiedział i uśmiechnął się do niej na pożegnanie.

Ula znów mu zaimponowała tym, że potrafi wszystko tak świetnie zorganizować. Śniadanie, dzieci, praca. Widział, że się stara, że walczy. O firmę, o przyszłość swoich dzieci. Kiedyś pewnie dodałby, że robi to dla niego, a teraz? Teraz wiedział, że JEGO już dla niej nie ma. Funkcjonuje obok niej jedynie jako ojciec jej dzieci i jeszcze mąż. Czy to możliwe, że tak po prostu przestała go kochać?

Przy śniadaniu obserwował dzieciaki. Żartowali, śmiali się. Jak kiedyś. Bzdura. Było zupełnie NIE jak kiedyś. Kogoś brakowało przy ich rodzinnym stole. Brakowało czyjegoś uśmiechu, czyjegoś słowa. Czyli tak to teraz będzie wyglądać? Będzie zaczynał dzień bez NIEJ? Będzie jadał śniadania bez NIEJ? Rana na jego sercu znów zaczęła krwawić.

- Tato? – spytał Kuba.
- Tak?
- Powiedz nam prawdę. O co chodzi między Tobą, a mamą? Dlaczego mama nie je z nami śniadania?
- Kuba, mówiłem Ci. Mama musiała być dzisiaj wcześnie w pracy, bo ma dużo rzeczy do ogarnięcia.
- A ty? Dlaczego nie pracujesz? Jesteś chory? Mówiłem, że lepiej żeby wujek Cię zbadał, to mama się uparła, że nic Ci nie jest.
- Nie jestem chory. Zresztą, o czym ty mówisz? Jaki wujek miał mnie zbadać?
- No tato, nie udawaj. Wujek Artur. – wtrąciła Julka - Wtedy jak mieliście z mamą randkę i mama się tak wystroiła to my czuliśmy, że coś jest z Tobą nie tak. Mama zawsze po domu chodzi w dresach, a wtedy założyła sukienkę. Nawet kolczyków szukała. Domyśliliśmy się, że po tym szpitalu coś Ci jest, a mama nam nie mówi prawdy, dlatego zadzwoniliśmy po wujka Artura, żeby Cię zbadał.
- Słucham?!
- No co, martwiliśmy się. Tylko oczywiście mama powiedziała, że z Tobą wszystko w porządku i jej uwierzył, a nam nie. Namawialiśmy go, żeby poczekał i Cię osłuchał, ale mama kazała mu już iść. Chociaż tyle, że tą receptę Ci zostawił jak mu powiedzieliśmy o objawach. Więc tato, nie ściemniaj tylko powiedz nam prawdę. Masz guza mózgu? Miażdżycę?
- Nic mi nie jest! Po prostu, muszę trochę odpocząć. Ciocia Paula wróciła z Włoch, a że jest współwłaścicielką firmy, to ona teraz będzie prezesem, dlatego ja mam trochę wolnego. A mama jej będzie pomagać. Jasne?
- Jak to, to nie będziesz już prezesem?! – krzyknęła Julka.
- No wiesz, czasem trzeba dać innym się wykazać. – uśmiechnął się żeby uspokoić dzieciaki - Dobra zbierajcie się, bo się spóźnimy do szkoły. Pakujcie śniadanie, a ja ubieram Antosia.

Marek miał mętlik w głowie. Całą drogę do szkoły i z powrotem myślał o tym, co usłyszał od dzieciaków. Czyli tamtego dnia, to jednak nie była randka z Arturem? Ona się dla mnie tak wystroiła? Może chciała wszystko wyjaśnić, przegadać, a ja... STOP. To, że nie chciała żeby wtedy został o niczym nie świadczy. Poza tym, przecież widziałem jak się obściskiwali pod domem. Słyszałem jak z nim rozmawiała przedwczoraj. Słyszałem jak do niego uciekała w nocy. Nie łudź się Dobrzański.

Po powrocie do domu zaczął z Antosiem przeglądać albumy. Przypomniał sobie, jacy byli szczęśliwi. RAZEM. Na jednym ze zdjęć był napis: Z Tobą wszystko, a bez Ciebie nic. Ich wspólne motto. Zawsze sobie to powtarzali. Zawsze wiedzieli, że mają w sobie wsparcie, że mogą na siebie liczyć. A teraz? Bez Ciebie nic, Urszulo Dobrzańska. Nawet sobie nie wyobrażasz, jak trudno będzie mi bez Ciebie... żyć? Funkcjonować? Antoś zasnął, a Marek rozpłakał się przeglądając kolejne zdjęcia. Był jak masochista. Każde kolejne zdjęcie sprawiało mu ból, a mimo to nie mógł przestać oglądać. Tak bardzo chciałby cofnąć czas i nie popełnić błędów, które popełnił...

To koniec?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz