Draco trzymając prawie pusty kubek w swojej dużej dłoni, delikatnie kołysał się na parkiecie z zamkniętymi oczami. Jego głowa wygięta była do tyłu, odsłaniając szyję. Na jego palcach błyszczały sygnety rodowe. Niebieskie żyły pulsowały pod śnieżnobiałą skórą. Widok był niezwykle pociągający. Nie sposób oderwać od niego wzroku. Po dopiciu drinka, ruszyłam w jego kierunku. Głośna muzyka w głośnikach i zielone światło nadawało sali niezwykłej atmosfery.
Położyłam swoje dłonie na jego karku i przyciągnęłam go do siebie. Zaskoczony otworzył oczy i posłał mi tajemnicze spojrzenie. Na twarzy pojawił się delikatny uśmiech. Chwycił mnie za talię i zaczął tańczyć. Jego ciepły oddech łaskotał skórę, a silne ramiona oplatały mnie całą. Moje palce bawiły się kosmykami jego włosów.
Jednoznacznie mogłam stwierdzić, że eliksir działa. Nawet za bardzo.Jego twardy tors szybko unosił się i opadał. Zafascynowana jego pięknem wpatrywałam się w niego, jak w najpiękniejszy obraz.
Rano obudziłam się na kanapie otoczona męskimi ramionami. Na szczęście w pełnym ubraniu. Draco był tak blisko, że prawie spadłam z kanapy z wrażenia. Czując, że się wierce, chłopak mocniej przyciągnął mnie do swojej klatki piersiowej. Gorąca fala ciepła zalała moją duszę. Z uśmiechem wtuliłam się w niego i delektowałam się zapachem jego perfum. Zadowolona z ciepła jakie mi dawał, patrzyłam jak spokojnie śpi.
- Taki ładny, a taki wredny- zaśmiałam się, głaszcząc go po włosach. Nie pomyślałam, że mogę go tym obudzić.
Draco leniwie otworzył oczy. Gdy tylko mnie zobaczył, uśmiechnął się słodko.
- Dzień dobry śliczna.- powiedział męskim porannym głosem. Był tak niski i aksamitny, że przeszedł mnie dreszcz.
Mimowolnie uśmiechałam się jak idiotka. Po chwili wstałam z kanapy, uważając, żeby nie zdeptać śpiącego na dywanie Zabiniego. Wyglądał jak zwłoki, na szczęście oddychał. Nikogo nie dziwiło, że czwórka organizatorów imprezy śpi na dywanie, kanapie i fotelu w pokoju wspólnym. Nasze imprezy zawsze się tak kończyły. Zazwyczaj jednak zamiast się podzielić kanapą, jak dzisiaj, walczyliśmy z Draco o wygodniejsze miejsce.
Obudziłam, śpiącą w pozycji ofiary opętania Pansy. Półprzytomna poszła ze mną w kierunku naszego dormitorium. Wzięłam prysznic i przebrałam się w codzienne ciuchy. Sprawdziłam, czy Pansy dobrze się czuje i wyszłam na spacer na błonie.Była dopiero 9 rano. Większość uczniów jeszcze spała.
Potrzebowałam tlenu po wczorajszej nocy. Czułam się winna, że chłopak się tak zachowuje. Z czytania książki nic nie wyszło. Zdenerwowana zaczęłam mocno zagryzać usta. Zamknęłam oczy i oparłam się o pień starego drzewa. Zamknęłam oczy delektując się ciszą i czując chłodne listopadowe powietrze na twarzy, wyłączyłam myślenie.
Po kilkunastu minutach usłyszałam kroki. Szelest liści i dźwięki łamanych gałęzi dochodziły za moich pleców.- Też lubię tutaj przychodzić.- odezwał się męski głos.
- Co ty tu robisz?- zapytałam Draco. Nie odważyłam się spojrzeć mu w oczy z powodu wyrzutów sumienia.
Podszedł do mnie powoli i uniósł mój podbródek by spojrzeć mi w oczy. Zatraciłam się w stalowej głębi, gdy owijał mnie szalikiem w barwach Slytherinu.
Poczułam falę gorąca.
Boże, co się do cholery ze mną dzieje?-Wiesz, mama zawsze mi mówiła, żebym podążał za swoimi marzeniami...
CZYTASZ
Amortencja, czyli kilka kropel szczęścia | Draco Malfoy [Zakończona]
Fanfiction,,Amortencja (ang. Amortentia) - najsilniejszy eliksir miłosny na świecie. Nie wzbudza prawdziwej miłości, powoduje jedynie silne zauroczenie albo obsesję. Łatwo poznać ją po szczególnym, perłowym połysku i oparach tworzących charakterystyczne spira...