Mechanizm obronny

414 43 17
                                    

Stworzenia na Ziemi wykazują kilka naturalnych mechanizmów obronnych. Jedne udają przed wrogiem, że są silniejsze. To ulubiony sposób Dracona. Drugim rozwiązaniem jest wytwarzanie toksycznych substancji. W naszym domu nie brak przykładów tego sposobu życia. Każdy Ślizgon ma przypiętą łatkę sarkastycznego dupka, który poniża innych. To tylko pozory. Ludzie oceniają nas zbyt szybko.
Moim ulubionym mechanizmem obronnym jest udawanie martwego. Już od czterech dni leżę w łóżku, nawet się nie poruszając. Pansy regularnie przynosi mi jedzenie i walczy, jak z upierdliwym Tadkiem Niejadkiem.

Aktualnie siedzę, owinięta kocykiem. Mam ubraną bluzę Draco, której mu nie zwróciłam. Szczerze to w ogóle nie poprosił abym cokolwiek mu zwracała. Pansy patrzy na mnie morderczym wzrokiem, dlatego wolno żuję kawałek grzanki z dżemem. Po policzkach spływają mi łzy, a ręka odruchowo chwyta za naszyjnik.

- Wyglądasz jak smutny chomik.- mówi Pansy, siadając obok mnie. Otula mnie swoimi drobnymi ramionami. Wybucham ponownie płaczem. To wszystko tak cholernie boli.

- Dziękuję, że jesteś ze mną. - szepnęłam do brunetki.

- Daj spokój, jesteś praktycznie moją siostrą. Adoptowałam cię już dawno.- zaśmiała się słodko.
Uśmiechnęłam się przez łzy, pierwszy raz od strasznego wydarzenia.

Do naszego pokoju wszedł Blaise. Poinformował nas, że Draco wyjechał na kilka dni do rodziny przed Świętami. Brunetka uśmiechnęła się, myśląc, że w końcu wyjdę z pokoju. Jednak dopóki sam Snape nie przyjdzie wywalić mnie z łóżka, nigdzie się nie ruszam.

W poniedziałek rano, po tym jak Profesor Snape wyrzucił mnie z łóżka, siedziałam z obojętną miną przy śniadaniu. Nie tknęłam niczego, co jeszcze bardziej zmartwiło moich przyjaciół.
Ukrywali mnie przed ludźmi przez prawie cały tydzień. Dzięki temu nikt nie zadawał bolesnych pytań ani nie rzucał wrednych żartów. Każdy dzień bez Draco wyglądał tak samo. Bezsenna noc, zimny prysznic, lekcje, siedzenie w bibliotece i robienie zadań domowych, powrót do pokoju by leżeć i płakać w łóżku. Wiem, że byłam cholernie żałosna. Na szczęście nie musiałam przed nikim udawać.

W przyszłym tygodniu w naszej szkole miał się odbyć Bal Bożonarodzeniowy. Kilka chłopaków chciało mnie zaprosić, jednak po tym jak, raz rozpłakałam się przez słowa: " Skoro nie idziesz z Malfoyem, mogłabyś się zgodzić". Od tamtej pory Blaise i Pansy niczym ochroniarze Prezydenta spławiali skutecznie każdego śmiałka.

Siedząc na wieży astronomicznej, patrzyłam w dół. Nie czułam już nic, nawet zimna. Ręce zmarzły mi do takiego stopnia, że nie mogłam nimi poruszać. Zamiast rozpaczy pojawiła się apatia. Kompletnie nic mnie już nie obchodziło.

°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°

Drogi przyjacielu, mam nadzieję, że w domu wszystko w porządku

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.


Drogi przyjacielu,
mam nadzieję, że w domu wszystko w porządku. Pozdrów koniecznie Panią Narcyze i przypomnij, że obiecała mi eklerki. Standardowo mam dla Ciebie wieści. Alex dalej nie wychodzi z pokoju. Strasznie to znosi. Danie jej przestrzeni nie było dobrym pomysłem. Proszę, wróć szybko i pomóż nam, zanim całkowice ją stracimy. Nie jest już dawną sobą. Praktycznie nie je i nie pije, od tygodnia nie powiedziała więcej niż jednego zdania, nie mówiąc o uśmiechu. Nigdy niczego względem Ciebie nie udawała. Pomóż nam. Wszyscy tęsknimy.
Blaise

°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°


Zestresowany i zmęczony, opierałem twarz o szybę pociągu do Hogwartu. Kilka dni w domu dobrze mi zdobiły. Dużo rozmawiałem z mamą. Na chwilę uciekłem od problemów. Nie oznacza to, że nie tęskniłem za szkołą i moimi przyjaciółmi. List od Blaisa jeszcze bardziej mnie przygnębił. Czemu ta dziewczyna wpadła na taki głupi pomysł zemsty. Wolałem czasy, gdy pomalowała mi paznokcie na seksowny czerwony kolor, gdy spałem. Wtedy przynajmniej się śmiała.

°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°

Wracając z lekcji, zmarznięta i blada kierowałam się do mojego dormitorium. Po ciepłej kąpieli nałożyłam słuchawki i puściłam muzykę na maksimum głośności, aby zagłuszyć moje myśli. Po jakimś czasie usłyszałam głośne piski z pokoju wspólnego. Podeszłam do drzwi, gdy moją uwagę przykuł lisy w eleganckiej kopercie. Zaciekawiona otworzyłam i przeczytałam zawartość.
Nie był to lis, tylko zaproszenie. Kartka wypadła mi z ręki.

Draco Lucjusz Malfoy zaprosił mnie na Bal Bożonarodzeniowy...

Amortencja, czyli kilka kropel szczęścia | Draco Malfoy [Zakończona]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz