Dzisiaj jest mecz Quidditcha. Drużyna Gryfonów była przerażona, gdy zobaczyła skład Slytherinu.
Chłopcy z pewnością siebie kroczyli na boisko. Jako wsparcie moralne kapitana drużyny przyszłam wcześniej. Patrząc na przystojniaków, rozciągających się na boisku, nie słuchałam kompletnie o czym mówi Pansy i Blaise.
Oblizałam usta, gdy Draco seksownie przeciągał się jak kot. Nagle nawiązaliśmy kontakt wzrokowy. Blondyn uśmiechnął się łobuziersko i posłał mi oczko. Blaise dbał o to, aby uzupełniać mu miłosny eliksir.
Gdy mecz się zaczął, szeptałam zaklęcia ochronne i machałam zielonym szalikiem. Pansy krzyczała z całej siły dopingujące hasła. Zabini i ja staraliśmy się nie stracić słuchu.Slytherin grał genialnie, a w szczególności Draco. Częste i ciężkie treningi wyszły im na dobre. Byłam strasznie dumna z chłopaka.
Po zakończonym meczu pobiegłam do szatni męskiej Slytherinu. Teo przytulił mnie i powiedział, że mogę wejść. Blondyn suszy jeszcze włosy. Szczęśliwa pobiegłam do prawie pustej szatni, by pogratulować mojemu zwycięscy. Przechodząc obok kabin, nie dostrzegłam swojego chłopaka. Nagle poczułam dłoń na swoim ramieniu. Odwróciłam się gwałtownie, uderzając tym samym w twardy i gorący tors .
Boże znowu to samo... Przecież nie kupiłam jeszcze trumny.Uśmiechnięty zapytał:
- Kim jest ten szczęściarz, którego szukasz?
- Raczej biedna ofiara.- rzekłam smutno, znając prawdę o przyczynie naszych spotkań.
- Nie mów tak Księżniczko. Ktokolwiek, kto tylko na ciebie popatrzy, jest szczęściarzem.
- Chciałam ci pogratulować. Byłeś wspaniały, zresztą jak zawsze.- powiedziałam słodko i przytuliłam chłopaka, zmieniając temat. Słyszałam jego szybki oddech. Do Dnia Prawdy zostało zaledwie 5 dni. Sama nie mogłam uwierzyć w to, że czas tak szybko mija.- Dziękuję kochanie za to, że zawsze jesteś po mojej stronie.- wyszeptał.
- To ja poczekam na zewnątrz.- oderwałam się od niego niechętnie.
Usiadłam na ławce na boisku. Łzy zakręciły mi się same w oczach na myśl, że stracę taką osobę. Przełknęłam z trudem ślinę i wytarłam łzy dłońmi, zanim Draco wrócił. Postanowiłam zabrać go do mojego specjalnego miejsca w Hogwarcie.
Chwyciłam go za dłoń i zaprowadziłam do starego pokoju muzycznego. Znajdował się w starym skrzydle szkoły. Duży pokój pełen szyb z drewnianą podłogą wzbudzał magiczną atmosferę.
Ciepłe powietrze sprawiło, że zamknęłam oczy z zadowolenia. Po chwili ruszyłam z chłopakiem w kierunku starego fortepianu, stojącego w kącie pokoju.
- Skąd wiedziałaś, że gram?- zapytał zdezorientowany.
- Zabini mi powiedział. Poza tym, sama to robię.- uśmiechnęłam się słodko.
Blondyn z fascynacją podszedł do instrumentu. Położył dłoń na ziemnych porcelanowych klawiszach. Wydały czysty melodyjny dźwięk.
- Mogłabyś mi coś zagrać?- zapytał nieśmiało.Pokiwałam głową i usiadłam obok niego na ławie. Rozciągnęłam palce i zaczęłam grać kolejne akordy piosenki "Dynasty".
I wszystko, co ci dałam, odeszło Upadło, jakby było kamieniem Myślałam, że stworzymy dynastię, którą niebo nie jest w stanie zatrząść...
Przelałam całą moją flustrację, strach i ból. Przy refrenie usłyszałam, że chłopak dołączył. Graliśmy razem na cztery ręce. Idealnie wczuliśmy się w piosenkę i graliśmy jednym tempem, jak serca zakochanych biją jednym rytmem.
Nasze linie melodyczne zaczęły się pokrywać, dlatego nie przerywając, usiadłam mu na kolanach. Draco oparł głowę na moim ramieniu i wtulił się w moje włosy.
Czując jego oddech, pomyliłam się. Szybko skupiłam się ponownie na grze, ignorując uśmiech chłopaka.Blizna, której nie mogę cofnąć Im bardziej się goi, tym bardziej boli Dałam ci każdy kawałek mnie Nic dziwnego, że go brakuje Nie wiem, jak być tak blisko kogoś tak zdystansowanego...
Ostatnią zwrotkę dał mi zagrać samej. W międzyczasie objął mnie w talii i wtulił się jeszcze mocniej. Graliśmy razem przez następne dwie godziny, dopóki nie czuliśmy palców.
Z zamyślenia chłopaka wyrwało uderzenie zimnego śniegu w plecy. Odwrócił się i zobaczył, jak śmieję się udanego ataku. Rzucił się w pogoń za mną. Ja krzycząc wesoło, uciekałam najszybciej, jak tylko się dało.
Zmarznięci i mokrzy od śniegu, wróciliśmy do pokoju wspólnego. Przebrani i w dobrym humorze, siedzieliśmy przytuleni pod kocem przy kominku.
Draco przytulając mnie, czytał na głos książkę. Jego głos był niski i aksamitny. Dzięki niemu czułam spokój i szczęście pierwszy raz w życiu.
Nawet nie zauważyłam, gdy do pokoju wspólnego wbiegł Zabini z Prorokiem Codziennym. Z grobową miną podał ją blondynowi.- Przykro mi Draco...- powiedział Zabini.
Blondyn przeczytał nagłówek gazety i cały zesztywniał. Jego ciało drżało z nerwów. Rzucił gazetę na stół i szybko pobiegł do swojego pokoju.
Spojrzałam na nagłówek: Lucjusz Malfoy w Azkabanie.Nasze szczęście runęło w ciągu kilku sekund. Chwyciłam się za głowę, myśląc jak pomóc Draconowi.
CZYTASZ
Amortencja, czyli kilka kropel szczęścia | Draco Malfoy [Zakończona]
Fanfiction,,Amortencja (ang. Amortentia) - najsilniejszy eliksir miłosny na świecie. Nie wzbudza prawdziwej miłości, powoduje jedynie silne zauroczenie albo obsesję. Łatwo poznać ją po szczególnym, perłowym połysku i oparach tworzących charakterystyczne spira...