Część 3

191 15 0
                                    

Diana. Pov

Nie mogłam uwierzyć, że mieliśmy za zadanie kogoś zabić. I to tylko za obywatelstwo. Tak, bo przecież zabić człowieka, dla jakiegoś dokumentu jest bardzo łatwe. Widziałam, że reszcie ten pomysł też się nie podobał, ale tu też chodziło o zdrowie i życie Jana. 

Właśnie całą czwórką szliśmy na stołówkę na kolację. Dziś był nasz pierwszy dzień w siedzibie zwiadowców, ale już zdążyłam zauważyć, że raczej mało komu podoba się nasza obecność tutaj. Byłam już głodna, więc nie mogłam doczekać się na posiłek. W drodze po jedzenie, jakaś blondyna, wyższa ode mnie o głowę, podstawiła mi nogę. W sumie, gdyby nie refleks Levi'a, leżała bym już dawno na ziemi. Chłopak w porę złapał mnie w pasie, przyciągając mnie następnie do swojego torsu. Odwróciłam głowę do tyłu, aby mu podziękować, lecz on nie patrzył na mnie, a na blondynkę. Jego wzrok był przepełniony gniewem i złością. On, tak samo jak ja, wiedział, że dziewczyna zrobiła to specjalnie. Pytanie tylko, dlaczego?

-Patrz jak leziesz.- Powiedziała z pogardą w głosie. Levi już zdążył mnie odstawić. Wiedziałam, że zaraz się zacznie. Wiedziałam, że Mój chłopak, obrońca mojego dobrego mienia, będzie chciał się odgryźć dziewczynie, albo po prostu ją zlać. Ja natomiast nie chciałam bójki już pierwszego dnia, więc zatrzymałam Levi'a, kiedy ten już chciał ruszać do boju.

-Levi... Nie, to nic nie da. Dobrze to wiesz.- Chłopak spojrzał na mnie z wyrzutem na twarzy.- Po za tym, z takimi debilami się nie dogadasz.- No musiałam to powiedzieć, co ja poradzę? Teraz Levi patrzył na mnie z lekkim łobuzerskim uśmieszkiem. Wiedział co chcę zrobić. Zaprzestał więc i odpuścił, dając mi pole do popisu. Za to blondynka patrzyła na mnie ze zmarszczonymi brwiami.

- Coś ty powiedziała?- Wkurzyła się.

- To co słyszałaś. A może jesteś głucha?- Powiedziałam z uśmieszkiem na buzi. Za to dziewczyna... Oj ona to się porządnie wnerwiła... Podeszła do mnie bliżej i złapała za kołnierz koszuli. Pffff, ta zdzira myśli, że mnie przestraszy? No sorry skarbie, ze mną nie ma tak łatwo.

- Odszczekaj to suko.- Na jej słowa wybuchłam śmiechem.

- A co ja pies, że mam szczekać? Naprawdę jesteś żałosna... Aż ci współczuję, wiesz?- Widziałam jak jej ręka się podnosi, z zamiarem uderzenia mnie w twarz. Ja jednak byłam szybsza i złapałam jej pięść. Przekręciłam jej rękę w nadgarstku tak, że aż syknęła z bólu i puściła mój kołnierz.- Chcesz sobie krzywdę zrobić? Wiesz co skarbie? Radzę ci mnie nie zlewać ze względu na mój wzrost i krótki czas jaki spędziłam w wojsku.- Puściłam jej rękę, dalej patrząc w jej oczy.- Uspokoiłaś się już?- Nie, jasne, że się nie uspokoiła.

- Pożałujesz tego.- Wysyczała i miała już zamiar rzucić się na mnie, ale tak jak mówiłam-ze mną nie ma tak łatwo. Przez to, że dziewczyna była wkurzona, nie była skupiona na wykonywanych przez nią czynnościach. Wykorzystałam jej nieuwagę i złapałam w nadgarstkach obie jej ręce. Podniosłam je do góry, przekręcając ją plecami do mnie, następnie kopnęłam ją w miejsce pod kolanem, przez co dziewczyna straciła równowagę, a ja przygwoździłam ją do ziemi, przytrzymując jej ręce na karku z tyłu, a kolanem, uniemożliwiłam jej podniesienie się z ziemi. Była zupełnie bezbronna i nie miała jak się ruszyć. Pochyliłam się nad jej uchem i wyszeptałam:

- I co ty chciałaś tym osiągnąć, powiedz mi. Naprawdę jesteś żałosna. Do tego patrz. _ wskazałam jej ludzi na sali, którzy przyglądali nam się ze zdziwieniem i zaciekawieniem.- Zrobiłaś z siebie totalne pośmiewisko na oczach tylu ludzi...- Westchnęłam.- Wiec bardzo proszę, daj mi do cholery jasnej w spokoju zjeść kolację, bo jestem zmęczona i głodna. A jak dobrze wiesz, kiedy kobieta jest głodna i zmęczona, potrafi się wkurwić przez byle gówno.- Powiedziałam o wiele głośniej, żeby wszyscy usłyszeli. Byłam już serio wnerwiona i chciałam mieć spokój. Puściłam jej ręce i wstałam z jej pleców. Otrzepałam spodnie i kurtkę, po czym spojrzałam na zdziwionych przyjaciół i mojego chłopaka, po którego minie widziałam, że jest dumny, z tego jak dobrze sobie poradziłam.- Idziemy?- Spytałam z uśmiechem na twarzy. Levi podszedł do mnie i złapał mnie za rękę.

- Pewnie.- Powiedział z lekkim uśmieszkiem, jednak zniknął on kiedy zobaczył blondynkę wstającą z ziemi. Ja natomiast nawet nie obdarowałam ją spojrzeniem i poszłam wraz z Levim, Farlanem i Isabel do okienka z jedzeniem.

Kiedy już odebraliśmy posiłek usiedliśmy do czteroosobowego stolika przy oknie. Inne osoby ze stołówki, takie jak blondyna, zaczęły już się zbierać do swoich kwater, przez co na stołówce była tylko nasz czwórka i kilka pojedynczych osób, które już dojadały swoje jedzenie.

-Wow, Diana co to było?! Pojechałaś po tej dziewczynie.- Odezwała się wreszcie Isabel.

-No, to prawda. Nie spodziewałem się takiego zachowania po tobie. Co nie oznacza oczywiście, że nie jestem zadowolony, po prostu mnie zaskoczyłaś.- Odezwał się również Farlan.

- Eh, tak jakoś wyszło. Pewnie normalnie bym ją olała i poszła dalej, ale dziewucha zadziałała mi na nerwy. Za kogo ona się uważa?! Nazwała mnie suką! I jeszcze kwestionuje moje poruszanie się! Normalnie chodzę! To ona jakoś koślawo łazi, że...- Nie dokończyłam, bo Levi wsadził mi do buzi chleb. Najwidoczniej się rozpędziłam... No cóż, czasami mi się zdarzało. Na szczęście chłopak zawsze mnie powstrzymywał.

-Cicho już siedź i jedz, przecież byłaś głodna.- Powiedział ze znudzony głosem, ale na jego twarzy widniał lekki uśmiech.- Ale i tak jestem dumny. Świetnie sobie z nią poradziłaś, i użyłaś tego chwytu, którego cię nauczyłem.- Miło mi się robiło kiedy mnie chwalił.

Jeszcze dosyć długo siedzieliśmy tak gadając, dopóki kucharka nas nie wyprosiła, ze względu na późną godzinę.



Zależni~ Levi Ackermann x OCOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz