11

186 12 5
                                    

Rozłączył się. Co ja mam zrobić? Gdzie iść? Już wiem! Carolina! Tylko i wyłącznie ona mi pomoże. Skąd to wiem? Po pierwsze jest moją prawdziwą przyjaciółką, a po drugie jako jedną z jedynych nie lubi mojego ojca. Zrobi wszystko by mi dokopać.

Jasne, mogłabym iść też do Ruggero i wykonywać mój plan, ale wolę nie, bo on może by mnie przyjął (po długich naleganiach), ale ta jego żoneczka nie, nawet gdybym jej powiedziała co tak naprawdę się stało. Ale już niedługo.

Poczułam na sobie czyjś wzrok. Odwróciłam się, powoli przeczesując teren zabójczym spojrzeniem. Nic. Spojrzałam w okno mojego domu... Poprawka, byłego domu. Tak, to stamkąd się patrzył nie kto inny jak mój kochany ojczulek. Pokazałam mu środkowy palec, na co on się zaśmiał. Szybko zaczęłam się oddalać. W końcu znowu przeszłam do biegu. Chciałam jak najszybciej znaleźć się w domu przyjaciółki. Odkąd to miejsce przestało być moim domem, przestało mieć dla mnie jakiekolwiek znaczenie. Stało się dla mnie niczym.

- Halo, Caro potrzebuję twojej pomocy! - krzyknęłam do telefonu. - Zaraz u Ciebie będę.

- W takim razie do zobaczenia za chwilę... Mam nadzieję, że to nic związanego z tym pieprzonym miejscem nazywanym twoją pracą.

- Odeszłam stamtąd... Proszę oszczędź sobie komentarzy. - westchnęłam

- Dobrze... Jak powiesz mi CZEMU TO ZROBIŁAŚ? - Czułam tę radość w jej głosie.

Przewinęłam w myślach całą historię. Chwilę się zastanawiałam co odpowiedzieć - To nie jest rozmowa na telefon - odpowiedziałam w końcu.

- Em... Okeeej... W takim razie trzymam Cię za słowo, że mi opowiesz jak się spotkamy, czyli już niedługo... Buźka, całus i Adios! - Była w dobrym humorze co nie wróży nic dobrego.

- Pa - szybko zakończyłam połączenie i z cichym westchnięciem pełnym obaw ruszyłam do domu mojej najlepszej i jedynej przyjaciółki...

Michael

- Wyrzucając ją z domu niczego nie zmienisz! Ona dalej jest twoją córką! - nasza matka krzyczała już od zakończenia rozmowy na ojca, który (z tego co mi się zdawało) nic sobie z tego robił, co więcej, wydawał się szczęśliwy.

- Zgadzam się z matką... To twoja córka! - postanowiłem dołączyć do wymiany zdań. Może w ten sposób przekonamy ojca.

- Och Michael, Michael... Sam na nią naskarżyłeś, więc teraz się nie wtrącaj jak dorośli rozmawiają. - krzyknął na mnie mój własny ojciec. Teraz przegiął.

- Przepraszam bardzo, że bronię własnej siostry, która pracowała dla was, dla nas, a którą Ty chcesz wydziedziczyć! Wiesz co?! Nie mam zamiaru dłużej słuchać tych twoich ciągłych narzekań i  wiecznego niezadowolenia! Skoro Chcesz wydziedziczyć ją, to wydziedzicz też mnie! - Nie wytrzymałem psychicznie przy tym człowieku, który śmiał nazywać się moim ojcem. Zachowywał się jak lump i najgorszy żul oraz szef mafii.

- Dobrze - odpowiedział po chwili namysłu, a ja o mało się nie przewróciłem z wrażenia. Właśnie widać jak kocha swoją rodzinę.

- Nie możesz... Zastanów się co Ty mówisz! - do rozmowy włączyła się matka. - To są twoje dzieci, które SAM SOBIE ZROBIŁEŚ, a teraz chcesz je wydziedziczyć!

- Tak... Bo co mi zrobisz... To moja decyzja i NIC tego nie zmieni. Skoro Tak bardzo chcesz walczyć to żegnam. Jutro idę do sądu złożyć podanie o rozwód. To decyzja ostateczna.

Widziałem ten szok w oczach matki... Z resztą nie dziwię jej się... Ten facet, bo ojcem nazwać go nie mogę, w jednej chwili zniszczył WSZYTSKO! Cały mój dotychczasowy świat... Cały jej dotychczasowy świat... W jednej sekundzie rozwalił całą rodzinę! Wszystko co przez 20 lat budowaliśmy...

- A... I jeszcze jedno... Macie 24 godziny na wyprowadzenie się stąd. To ja opłaca ten dom, więc jest on mój... I tylko mój - nie no, niewierzę. On nie ma serca!

- I gdzie my mamy niby iść, co?! - wyszłem krok w przód. Ledwo powstrzymywałem się żeby mu nie przywalić.

- To już mnie nie obchodzi. Jak bardzo chcecie możecie spać nawet na środku ulicy - to nie jest ten sam człowiek co wczoraj. Jeszcze wtefy zachowywał się jakby nas kochał... Ale to jak widać była iluzja... Perfecyjna iluzja.

Już miałem zaskoczyć na niegopo raz następny, ale matka mnie powstrzymała.

- Nie ma sensu Michael. On na to niezasługuje. Chodź, spakujemy się.

- Słuchaj sie matki synu... Dobrze Ci radzi - zaśmiał się jak nie zrównoważony psychicznie. A może naprawdę taki jest?

- Tak, masz rację mamo. Chodźmy...

Karol

Oto mój chwilowy dom... Takie myśli przelatywały mi przez główę odkąd w polu mojego widzenia pojawiło się miejsce zanieszkania Caroliny. Był to niesamowicie duży biały dom z czarną dachówką. W wyglądzie przypominał bardziej willę, ale co się dziwić skoro rodzice mojej przyjaciółki lubią luksusy. To, że ich ma to stać to już inna sprawa. Oboje pracują dla rządu, więc dla nich to naturalne, ale ja za każdym razem jestem zachwycona innowacyjnością tego miejsca.

Zapukałam trzykrotnie do drzwi po czym odsunęłam się krok w tył. Po chwili usłyszałam dźwięk przekręcanego zamka.

- Witaj Karol! - w drzwiach zobaczyłam mamę Caro. Wyglądała jak idealne odzwierciedlenie Kobiety Sukcesu którą zresztą była.

- Dzień Dobry! Jest może Carolina?

- Tak, jest. Na górze - przesunęła się, żeby wpuścić mnie do środka. Z chęcią przyjęłam zaproszenie po czym ruszyłam na górę do pokoju mojej przyjaciółki przypatrując się przy okazji obrazom wiszącym na ścianach tego wspaniałego domu.

Bez pukania weszłam do najpiękniejszego miejsca na ziemi (jak dla mnie) - pokoju Caroliny.

Dlaczego najpiękniejszego? Otóż pośród pastelowych ścian na środku pokoju stało duże łoże z baldachimem, pod ścianami rząd szaf z lustrami poszeżał optycznie i tak duże wnętrze, biurko i krzesło na kółkach robiły za kącik naukowy (i zajmowały najmniej miejsca w pokoju). Po drugiej zaś stronie miejsce so spotkań z przyjaciółmi, które było przy okazji moje ulubione miejsce w tym pokoju. Znajdowało się tam kilka idealnych puf, konsola do gier i telewizor. No i został nam jeszcze sufit, gdzie znajdował się wielki, kryształowy żyrandol...

- Fajnie, że zapukałaś - udała naburmuszoną - Ale spokojnie... Wybaczę Ci, jeżeli opowiesz mi wszystko!

- Ehh... No dobrze... Więc...

Jejku... Kiedy to był ostatni rozdział? Ahhh... Przepraszam... Ostatnio popadłam w wir treningów i zadań próbnych (więcej o tym w "o mnie")... Jakoś nie potrafiłam się zmobilizować do pisania tego rozdziału... Swoją drogą, też wam się wydaję, że one są ostatnio jakieś takie chaotyczne?

Miłej reszty dnia oraz Wesołych Świąt Wielkanocnych!

984 słów

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Jun 08, 2021 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

S.I.T.M.I ~Ruggarol~Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz