8

212 12 18
                                    

- Co wy robicie?! - ach ta Valentina, nie może chodź na chwilę przestać skrzeczeć tym swoim żabim głosem. Jak ja to nienawidzę.

Oderwałam się od Ruggero, a on jak na złość popłynął mnie w tył i zaczął iść w kierunku żony. Po pocałunku powinien patrzeć mi w oczy, szeptać "Kocham Cię", dotykać po policzku, a on co?! Biegnie jak kundelek do żony, ale w sumie... I tak to całe pseudomałżeństwo się rozpadnie.

- Co ty sobie w ogóle wyobrażasz?! - krzyczała na niego, a ja parsknęłam śmiechem - A Ty - zwróciła się do mnie - zachowujesz się jak rozpuszczona dziewucha, którą jesteś! Jak możesz całować cudzego faceta i to na środku ulicy!?

- Weź się tak nie unoś! Mogę i potrafię, mam nadzieję, że Ci to nie przeszkadza - spojrzałam z wyższością w jej rządne mordu oczy. Ludzie trzymajcie mnie

- Dziewczyno, wracaj do domu, albo szukaj sobie faceta gdzie indziej - nie no serio, jeszcze on. Czy chociaż mój przyszły chłopak nie może być za mną? Pewnie nie, bo ta blondpinda go trzyma.

- Oj Rugguś, Naprawdę chcesz być wiecznie prowadzony przez swoją kochaną żonkę jak na smyczy? - i to jest ten moment w którym zdobywamy przewagę. Ruggero powoli otworzył i znowu zamknął usta. Nie wiedział co powiedzieć i to mi się spodobało, więc kontynuawałam - Ty tego nie widzisz - zaczęłam się zbliżać - Nie widzisz jak ona Tobą manipuluję? Jest z tobą tylko dla kasy...

- To nieprawda! - krzyczy Valentina, przerywając mi - Kocham to, a Ty - zaśmiała się - Jaki Ty masz w tym cel? Jaki... A czekaj chyba wiem... To Ty chcesz mieć pieniądze, to Ty będziesz nim manipulować i to on później za to zapłaci, a nie Ty!

- Kochana Valentinko...

- Od kiedy przeszłyśmy na "Ty"? Przecież to jest 7 lat różnicy i to raczej ja decyduję kiedy będziesz mogła mówić do mnie po imieniu! Zrozumiałaś?! - noramlnie Zaraz tu padnę i to że śmiechu. Jaką ona jest idiotką? Normalnie, nie wytrzymam.

Już chciałam się odrywać kiedy zadzwonił telefon Valentiny. Kobieta spojrzała na wyświetlacz i... Jej oczy nagle zrobiły się jak pięciozłotówki. Schowała telefon spowrotem do kieszeni spodni.

- Nie odbierzesz? - zapytał Rugguś

- To... Nie... Wiesz... To z pracy. Pewnie nic ważnego. - nie wierzę jej.

- A więc... - zaczęłam znowu, ale znowu przerwał mi ten uporczywy dzwonek - Kobieto odbierz, ten telefon... I zmień dzwonek - dodałam ciszej. Powoli tracę cierpliwość. Jeszcze raz ten telefom zadzwoni to normalnie jej go wyrwę.

Po raz trzeci zadzwonił ten jej telefon. Widziałam, że Ruggero też zaczyna się już wkurzać. Yes! Myślę, że nie zarząda rozwodu przez głupi telefon, ale to zawsze coś.

- Valen, odbierz w końcu ten telefon! - Uuu, Ruggero pokazał pazurki.

- To nic ważnego. - Serio?! Nie mogła wymyśleć lepszego argumentu? A po drugie... Powtarza się.

- Valentina, weź odbierz ten Pie***nięty telefon! Mam już dość tego okropnego dzwonka!

- Twoje zdanie się nie liczy!

- Valu, po prostu to zrób. - Patrzcie Państwo kto stanął po mojej stronie! Wielki Pan Ruggero Pasquarelli! Chyba muszę zapisać to w kalendarzu!

- To nic... - Dobra koniec yego dobrego. W dwóch susach znalazłam się koło Valentiny. Z jej kieszeni szybko wyjęłam jej telefon i spojrzałam na wyświetlacz mimo głośnich sprzeciwów kobiety, która wręcz rzuciła się na mnie z rządzą mordu w oczach.

A więc spojrzałam na wyświetlacz na którym widziało tylko jedno słowo: Augustin💖

Wiem, że krótki, ale nie mam weny. A w ogóle jutro mija moja półrocznica na Wattpadzie. Postaram się wrzucić coś z tej okazji.

Licz na wasze Szczere komentarze na temat rozdziału.

Miłego wieczoru (a dla innych Dnia)

568 słów

S.I.T.M.I ~Ruggarol~Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz