Rozdział IX - Sylwester z Konfederacją

11 2 0
                                    

Pomimo późnej godziny, światło w pokoju Szczepana dalej się paliło. W pomieszczeniu znajdowały się dwie osoby toczące żywą dyskusję:
-Co ty tu jeszcze robisz? Pomogłem ci z twoimi wyborami, nic więcej nie zamierzam zrobić – Szczepan był widocznie poirytowany.
-Rozumiem, rozumiem ale to jest taka awaryjna sytuacja, nie planowaliśmy tego, a ty masz akurat 15 osób, które bardzo by się nam przydały… - odpowiedział mu spokojnym głosem Jacek.
-Już wymyśliłem dla nich wyzwanie świąteczne i nie zamierzam nic zmieniać
-To jest dosłownie jeden wieczór, poza tym to już po świętach, po prostu niech wyjdą na ulice o 19 w Sylwestra, my zapewnimy pałki, nawet ostrą amunicję jeżeli chcesz i oni sobie z tą bronią postoją, pogrożą paru osobom i o 6 możecie wracać do obozu.
-Prezydent o tym wie?
-Prezydent nie musi wiedzieć – uśmiechnął się Jacek – a nawet jakbyśmy mu powiedzieli to by nie zrozumiał.
-Okej, powiedzmy że się zgadzam. Czego oni niby mieliby bronić?
-Wiesz co mamy taki pomnik, śmieszna sprawa w sumie, trochę przypomina schody, ale to wszystkiego się dowiedzą już na miejscu…
-Dobra niech będzie – poddał się Szczepan – tylko możesz już wypierdalać?
-Przelew od Ministerstwa powinien przyjść za kilka dni – Jacek wstał i udał się do wyjścia – do zobaczenia.
Szczepan położył się na łóżku. Po co się zgodził na coś takiego? Przecież to idiotyczne. I dlaczego od początku obozu jeszcze nie porozmawiał z Anne? Czy prowadzenie tego obozu zaczyna go przerastać?

„Pierdolenie” – pomyślał i poszedł spać

***

31 stycznia wszyscy uczestniczy ustawili się przy obozowej bramie, nie mając pojęcia na czym będzie polegało kolejne zadanie:

-Gorzej niż ostatnio chyba nie może być – stwierdziła Vera.

-Oj kochaniutka żebyś się nie zdziwiła – odpowiedziała jej babcia – zawsze mogą nas zabrać do Polski. Ciekawe co nowego wymyślił Gierek…

Nagle brama obozu otworzyła się i wjechała przez nią czarna ciężarówka z białoruskimi tablicami. Wysiadła z niego dwójka zamaskowanych i uzbrojonych osób, które od razu zaczęły zaganiać uczestników w stronę ciężarówki.

-Kurwa – Sułko wydawał się rozstrzęsiony – Hobbit ty wiesz wszystko, czy na Białorusi jest jakiś bardzo duży procent porwań?

-Brak danych – dostał w odpowiedzi.

***

Jechali przez kilkanaście godzin, zanim ciężarówka się zatrzymała. Wtedy jeden z porywaczy zdjął maskę:

-Witajcie w kolejnym zadaniu – Szczepan nie posiadał się z radości – jesteśmy aktualnie w Warszawie, 31 grudnia, zbliża się godzina 19. Zaraz zacznie się godzina policyjna i waszym zadaniem będzie upewnienie się, że obywatele tej godziny przestrzegają.

-Wiedziałam że w końcu wrócą do godziny policyjnej! - wykrzyknęła wyraźnie zadowolona babcia - ja wam powiem stare metody są najlepsze, pamiętam jak za moich cza...
-O 6 możecie wrócić do obozu, każdy kto opuści granice Warszawy wcześniej, zostanie wyeliminowany - przerwał jej Szczepan
-Nie zamierzam spędzić sylwestrowej nocy żeby bronić jakichś schodów - powiedział Gandalf, po czym wyciągnął brzoskwiniową Amarenę
- To nie są jakieś tam schody dzieciaku - powiedziała druga zamaskowana postać, którą obozowicze od razu rozpoznali jako Jacka - ten pomnik jest ważniejszy niż ty i cała twoja czerwona rodzina...
Szczepan ledwo powstrzymał Jacka przed rzuceniem się na Gandalfa. Minister nie powiedział już ani słowa więcej, jedynie wstał i otworzył ciężarówkę, ukazując oświetlony plac na środku którego stał Pomnik Ofiar Katastrofy Smoleñskiej. W pobliskim kościele zegar właśnie wybijał 19. Wyzwanie się rozpoczęło.
***
Godzina 19:05
– O co chodzi w tym durnym zadaniu, kto je niby wygrywa, skoro polega tylko na pilnowaniu schodów? – rozsierdził się Juanpa.
– Zamknij się, to nie jest chyba główny problem. Ten jebany rząd ogranicza naszą wolność. Co dostajemy w zamian? Wolny rynek, przynajmniej to nam próbują wmówić. Wolny rynek, wartość brzmiąca tak pięknie, a jednocześnie skrajnie niesprawiedliwa i niebezpieczna. Kto normalny w niego wierzy?.....
– Dobra Gandalf, jak będziesz przez całą noc gadał propagandowe głupoty to dobrowolnie stąd pójdę i zostanę zdyskwalifikowany, ale wiedz, że wtedy cała nasza drużyna ucierpi. Ty w ogóle wierzysz w te komunistyczne brednie?
Zapadła cisza, uczestnicy czekali na reakcję kolegi. Ten jednak patrzył z pasywną wściekłością, próbując dyskretnie medytować. Wreszcie odpowiedział:
– To nie komunizm, tylko trockizm.
Leo westchnął z pogardą i wyjął długopisowego skręta.
– Ktoś chce bucha?
Do Leona ustawiła się krótka kolejka chętnych. Gandalf wzruszył ramionami i odkręcił swoją amarenę.
– Cóż, na zdrowie towarzysze! Macie pewnie pozdrowienia od całego zarządu partii,ale od paru miesięcy nie mam z nimi kontaktu.
– Weź, nie chcesz uspołecznić swojego napoju? Ty na pewno jesteś komuchem? – spytał z ironicznym uśmieszkiem trener Kuba. – Podziel się kolego czy tam towarzyszu, jak mówisz.
Trener Kuba wyciągnął z torby papierowe kubeczki i rozlał odebraną Gandalfowi amarenkę, a następnie rozdał każdemu kubki. Zapowiadała się wspaniała zabawa.
Godzina 21:36
–Kurwa, nie ma ktoś więcej alko kurwa?? – spytał znudzony Sołku.
– Mamy tylko sok, który zostawił nam Pan Jacek, i powinnam mieć szlugi. – powiedziała Julka i zaczęła szukać. – Chyba, że wolisz te plastikowe.
– Fu, oni są zjebani przecież kurwa. W życiu nie zapaliłbym takiego świństwa. Ale jak masz normalne to kurwa spoko.
– O, mam! Mam też zapalniczkę chyba, czekaj – Julia wyjęła wszystko z kieszeni i podała Sołkowi. – Będzie chociaż trochę milej.
– Trochę nudno na tym obozie, co nie kurwa?
– No nie gadaj – przerwała na chwilę, by spojrzeć na Babcię, która właśnie salutowała i śpiewała Rotę u podnóża schodów. – Nawet nie ma tu żadnego catboya. Tęsknię za zwykłym życiem, z dala od tych przerażających ludzi.
– No kurwa tak samo, tylko że tęsknię za koszykówką. Ale nie wiem, kiedy zagram w najbliższym czasie....... – Sołku uśmiechnął się szczerze i smutno do Julki.
– Wszyscy cisza!! – krzyknęło parę osób. – Papieżowa. Ostatnia w tym roku. Powstańcie, proszę, uczcijmy wspólnie to wydarzenie.
Godzina 22:53
Uczestnicy chodzili wokół schodów, wypatrując ofiar w okolicy. Każdy obywatel przestrzegał jednak apelu, który poprzedniego dnia wydał premier. Widać było, że niektórzy uczestnicy są na skraju wytrzymałości, kilku powstrzymywało się od wściekłego krzyku, a kilku od płaczu.
– Jest tyle rzeczy, które mega chciałbym wam powiedzieć – zaczął Mateo. – Ja wiem, że nie powinienem się zwierzać. Nie lubię was, w sumie to jesteście dla mnie trochę plebsem, poza tym to mało w męskim stylu, no kurwa wiadomo. Ale chyba muszę olać stereotypy i się wygadać, bo jedyną osobą, której od kilku miesięcy mogę się wygadać, jest Juanpa. No tylko że on leży gdzieś tam po drugiej stronie pomnika, totalnie naćpany.
– Oczywiście wnusiu, zwierzaj się ile chcesz złociutki – powiedziała troskliwie Babcia. – Chcesz ciasteczko?
Gdy Mateo usłyszał ciepły głos Babci, rozpłakał się zupełnie. Usiadł na łańcuchu okalającym pomnik.
– Ja tylko....... Ja tylko chcę wrócić do domu....... I-i życzę wam tego samego na nowy rok – byśmy wszyscy wydostali się z tego piekła, z dala od szantażującego nas Młodego Szczepana, znęcającego się Gabora, nawet od siebie nawzajem. To jest jakiś dramat, nikomu tego nie życzę.......
– Dobra cicho tam, tu wcale nie jest tak źle – powiedział Bogi i poszedł dalej patrolować najbliższą okolicę pomnika.
***
Godzina 3:02
Większość obozowiczów, upojona alkoholem i spalonym plastikiem, zasnęła. Na warcie zostali jedynie Sułko, Magda i Leo. Nie rozmawiali już od dobrej godziny, po tym jak Leo próbował zacząć konwersację:
-To ten no, a wy na kogo byście głosowali w tym wyborach całych?
Siedząc w ciszy, przy wygasającym ognisku, wypatrywali przechodniów, jednak nie widzieli nikogo. Wyglądało na to że Polacy faktycznie stosują się do zaleceń. I właśnie dlatego trójka obozowiczów zaczęła się niepokoić:
-Trochę to dziwne że kompletnie nikogo tu nie ma, nie? - zaczęła Maria ale zamiast odpowiedzi, usłyszała pisk opon dobiegający z końca ulicy. W ciągu następnych 30 sekund wszystko działo się bardzo szybko. Pod pomnik podjechała ciężarówka z nieudolnie zdartym napisem "Wakacje z Konfederacją" na boku. Z pojazdu wyszły dwie zamaskowane osoby i wpakowały trójkę obozowiczów do środka. Reszta uczestników nic nie słyszała.
Oprócz dwóch zamaskowanych osób w ciężarówce siedziały jeszcze kolejne dwie. Jedną z nich był Szczepan, natomiast druga była im obozowiczom nieznana, chociaż jej twarz wydawała się dziwnie znajoma. Po chwili mężczyzn przemówił:
-Dziękuję za wasze poświęcenie w ochronie tego pomnika. Ale muszę wam coś powiedzieć o katastrofie smoleńskiej. To nie był zamach. To był przekręt...

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Feb 15, 2021 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Na krawędzi nart - SEZON 2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz