~II~

60 12 0
                                    

16.02.2021 r.
~kilka godzin później-
Po kilku godzinach naszej podróży wreszcie dojechaliśmy do Łodzi. Z jednej strony się cieszę bo ta podróż dość mocno mnie wymęczyła,mimo iż praktycznie prawie całą przespałam ale to już mniejszość. Po kilku minutowej jeździe nagle nasz samochód zatrzymał się na jednym z podjazdów i wtedy już wiedziałam,że to ten czas kiedy trzeba rozpocząć wszystko na nowo. Szybkim krokiem wyszłam z samochodu i zaczęłam się przyglądać naszemu mieszkaniu, był to niewielki dom jednorodzinny o kolorystyce czerni z beżem. Dom z zewnątrz wyglądał na nowoczesny a zarazem przytulny, również koło domu znajdował się sporych rozmiarów ogród, w którym było pewno małych krzewów i drzewek. Po pewnej chwili na nasz podjazd wjechała furgonetka z naszymi rzeczami, Adam wraz z Alanem i moją mamą poszli pomóc im wyciągać kartony, a ja nadal stałam wpatrzona w nasz nowy dom i po prostu sama niedowierzałam co tu robię.
Lecz po pewnym czasie postanowiłam wziąć kartony podpisane "Gabriela" i skierować się z nimi w stronę domu, bo przecież same się tam nie teleportują.
A w sumie  szkoda.
I nagle weszłam do pierwszego pomieszczenia, którym był długi korytarz prowadzący na wprost na dużych rozmiarów schody. Dom w wewnątrz wyglądał identycznie jak z zewnątrz, panowały w nim kolory czerni z beżem. Powolnym krokiem udałam się w stronę prowadzących na górę, nie rozglądałam się nawet po parterze a szybko popędziłam na górę. Zauważyłam Adama wraz z Alanem, którzy wnosili pudła najprawdopodobniej do pokoju mojego brata więc ja postanowiłam udać się do drzwi naprzeciw, które okazały się być moim królestwem. Po otworzeniu drzwi , pierwsze co rzuciło mi się w oczy to ogromne łóżku na którym były już poduszki jak i pościel o kolorze czerwieni. Potem zaczęłam się rozglądać i stwierdziłam że ten pokój jest całkiem przytulny, może nie był jakoś strasznie ogromny lecz miał swój urok. Po mojej prawej stronie znajdowała się ogromną szafa, w której pomieściła bym cała rodzinę. Naprzeciw szafy stała szafka a obok niej dużych rozmiarów biurko, lekko nad biurkiem znajdowało się ogromne okno z którego widziałam większą część ogródka. Podeszłam do biurka i położyłam na nim jeden z kartonów, a sama wyjrzałam za okno.
Widoki były całkiem do przeżycia, nie było cudów lecz w sam raz w moje gusta.
-kilka godzin później-
Minęło kilka godzin a ja zdążyłam już całkowicie się rozpakować i postanowiłam zejść na dół do kuchni, żeby porozmawiać z moją mamą. Wyszłam z pokoju i kiedy miałam kłaść nogę na schodach usłyszałam głos za moich pleców, obróciłam się i zauważyłam Alana opierającego się o framugę swoich drzwi,który wpatrywał się w moją osobę, po chwili mówiąc :
- Cześć Siostrzyczko, widzę że już zdążyłaś się zadomowić w swoim pokoju. -powiedział z radością wymalowaną na twarzy i zanim zdążyłam odpowiedzieć usłyszałam głos zatrzaskujących się drzwi. Zdziwiły mnie jego słowa, jestem ciekawa czy jego wypowiedź miała jakiś konkretny sens.

Zapewne nie, jak jego całe życie.

Nie zastanawiając się dłużej zbiegłam z schodów i trybie natychmiastowym pojawiłam się na dole. W końcu mogłam przyjrzeć się parterze tego domu, był on sporych rozmiarów. Nowoczesna kuchnia w kolorystyce bieli z czernią połączona z jadalnią i salonem. Szczerze najbardziej w domu podobał się mój pokój i łazienka.

Może i kuchnia, ale oczywiście pełna.

W oczy rzucił mi się Adam skręcający jakiś stolik kawowy w salonie, lecz nigdzie nie widziałam mojej rodzicielki więc postanowiłam spytać go ,czy wie gdzie podziała się jego partnerka a moja matka. Podeszłam do niego i siadając na skórzanej kanapie, spytałam :
- Cześć Adam, widziałeś może mamę? Chciałam z nią pogadać, lecz nigdzie jej nie ma.- powiedziałam wszystko na jednym wydechu.
- Cześć Mała, mama pojechała do sklepu aby dokupić parę przyborów kuchennych i przy okazji zrobić zakupy, bo lodówka świeci pustkami.- powiedział rozbawiony Adam. Szczerze naprawdę go lubie, umie  ze mną rozmawiać a nie tylko się kłócić i dawać mi zakazy.
- Oh...Okej. To jak wróci, to powiedz jej że chciałabym z nią porozmawiać.- poprosiłam go.
- Nie ma sprawy, ale ja mam do ciebie małą prośbę. Mogłabyś pójść do sklepu, który znajduje się na końcu naszej ulicy, ponieważ właśnie skończyły mi się gwoździe i nie mam jak skręcić tego pierdolonego stolika.- rzucił oburzony młotkiem o panele i w końcu nawiązał ze mną kontakt wzrokowy.

Szczerze? Nie chciałam sama wychodzić z tego domu, bo za chuja nie wiem czy będę umiała do niego trafić zpowrotem ale...

- Dobrze, pójdę ci kupić te gwoździe.
Nie pytając już o nic, wyszłam z salonu i skierowałam się w stronę wieszaka na którym wisiała moja kurtka wraz z czapką. Po ubraniu ich ubrałam jeszcze tylko buty i wyszłam na zewnątrz, zimny wiatr spowodował dreszcze na moim ciele, lecz zignorowałam to i zaczęłam się kierować w stronę sklepu. Była już  godzina 17.37 i zaczynało się ściemniać, dlatego niezbyt przepadam za zimą, ewidentnie wolę lato bo nie trzeba wtedy chodzić w tych kurtkach i jest po prostu cieplej. Ale może to dlatego, że jestem letnim dzieckiem. Powolnym krokiem zamierzałam do sklepu, mijając różne domy i samochody jadące po drodze.
Nagle po kilku minutach znalazłam się w sklepie i szukałam odpowiednich gwoździ, żeby Adam mógł skręcić ten stolik i nie został zajebany żywcem przez moją mamę, bo jeśli ona coś każe zrobić to jest to świętą rzeczą. Po znalezieniu odpowiednich gwoździ i zapłaceniu za nie, wyszłam z sklepu i zaczęłam kierować się w stronę domu.
Lecz w pewnym momencie poczułam mocne szarpnięcie za ramię w stronę małego drzewa, po chwili zauważyłam że za tym "mocnym szarpnięciem" stoi pewna fioletowłosa dziewczyna. W jednej ręce trzymała już przygaszającego papierosa a w drugiej trzymała moje ramię, zdziwiona i lekko zdenerwowana rzekłam :
- Po pierwsze po jakiego chuja mnie tu przyciągłaś jeszcze z taką siłą, a po drugie możesz mnie do cholery puścić bo to boli?!- zaczęłam krzyczeć na nią a ta tylko zaczęła się śmiać, sprawiając że z chwili moja złość we mnie buzowała.
- Jezuuuu, spokojnie młoda.- powiedziała tak wyluzowanym głosem, myślałam że jej zrobię krzywdę.- Jestem Wiktoria, miło poznać. Zapewne jesteś tu nowa skoro nie wiesz kim jestem, ale zapewne mnie dobrze poznasz dzięki plotką w szkole.- rzekła oschło i siadła na ławce pod drzewem, zagaszając papierosa o jego korzeń.
- Jestem Gabriela i masz rację, jestem tu nowa. Ale jeśli mam być z tobą szczera to nie mam ochoty na rozmowy z tobą, chce wrócić jak najszybciej do swojego domu. Więc wybacz, ale spierdalam.- powiedziałam to tak szybko i energicznie, że sama się nie poznałam.
Kiedy zaczęłam kierować się zpowrotem na chodnik wpadłam pewno osobę, była to mojego wzrostu ciemna blondynka z włosami po pas, oczy miała niebieskie z pomieszaniem zielonego. Po krótkim kontakcie wzrokowym, wręcz zaczęłam stamtąd spierdalać bo i tak już za dużo się wydarzyło jak na dzisiejszy wieczór.
W tle słyszałam jakieś krzyki, najprawdopodobniej to Wiktoria coś mówiła do mnie, albo dziewczyny na którą wpadłam. Lecz po prostu nie miałam ochoty tam wracać i szybkim krokiem wróciłam do domu.
Przy wejściu do domu usłyszałam krzyki i gdy weszłam do domu zaniemówiłam...
.
.
.
.
.
.
.
.
CZEŚĆ KOCHANI! Macie dzisiaj trochę dłuższy rozdział,dzisiaj Gabriele spotkało dziwne spotkanie z pewną dziewczyną. Czy Gabriela wie jak skończy się to przypadkowe spotkanie?
Mam nadzieję, że spodobał się wam kolejny rozdział i będziecie oczekiwać następnym !!
Pozdrawiam i do następnego!!!

sapnu puasOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz