17. Rozstanie

463 37 0
                                    

Chłopak spodziewał się że wszystko wróci do normy, ale nic nie wróciło. Dziewczyna trzymała go na dystans i bardzo to odczuwał.  

Na dworze robiło się już co raz zimniej. Był sobotni poranek tuż po śniadaniu, tłumy nastolatków z Hogwartu wybierało się do pobliskiej wioski. Tak samo było z Fred'em i Willow. 

Czarnowłosa poprosiła rudowłosego o spotkanie w Trzech Miotłach. Wiedział że stanie się coś co jemu się  nie spodoba, ale zastanawiał się co to będzie. 

Szli w ciszy wsłuchując się w hałas robiony przez innych, nie chcieli teraz rozmawiać, woleli zostawić to na kiedy będą już w barze. 

Kiedy tam doszli Fred poprosił dziewczynę żeby zajęła stolik a on kupi im po piwie kremowym. Arystokratka przystała na tę propozycję i idąc z gracją ściągnęła z siebie granatowy płaszcz i lekką chustę tego samego koloru. 

Usiadła przy stoliku czekając na chłopaka, starała się przetrawić to co miała zamiar mu powiedzieć, wpatrywała się przed siebie trzymając łokcie na blacie stolika i kręciła swoim pierścionkiem dumnie prezentującym się na jej szczupłym palcu. 

Włosy okalały jej porcelanową twarz na której wyróżniały się oczy w kolorze stalowego ostrza i idealnie duże lekko różowe usta. Wyglądała tak normalnie, a jednocześnie tak niezwykle, chodź miała na sobie zwykłą bluzkę na długi rękaw i granatowe spodnie które na udzie były ścisłe a ku dole się lekko rozkloszowały. 

-Jestem już- usłyszała i podniosła wzrok na Fred'a który postawił przed nią piwo, uśmiechnęła się nieco co wyglądało jak grymas bólu. 

Fred przypatrywał się jej starając się odgadnąć jej myśli, jednak już nie była dla niego otwartą księgą jak kiedyś, teraz nie mógł z niej czytać. To co mówiła nigdy nie było wiadomo czy odbierać  jako żart czy może brać na poważnie, zmieniła się. 

- Chciałaś porozmawiać- powiedział patrząc na nią z lekko przekrzywioną głową

-Tak...- zaczęła popijając swój napój- Chciałam wiedzieć czy zdajesz sobie sprawę z tego że nie ma już żadnych szans na to żebyśmy ponownie byli parą...

Zatkało go, spodziewał się wszystkiego tylko nie tego. Przecież tak bardzo nie chciał jej stracić, poczuł wielką igłę wbijającą się wprost w jego serce. A następne zdawały się wbijać w jego głowę, bo nagle za nią się złapał. 

- Nie rób mi tego- powiedział płaczliwym tonem, dusił się powietrzem którym przyjmował- Nie ty Willow, każdy może mnie zostawić, ale nie ty. Wszyscy tylko nie ty...

On dusił się, zupełnie jak człowiek który przebiegł maraton mając astmę. A on siedziała nie wzruszona, nie wpłynęło to na nią zupełnie, jakby była wyprana z emocji, uczuć, ludzi. 

Jakby wiedziała od dawna że ten związek jest skazany na porażkę, jakby się z tym pogodziła bez żadnej walki. 

Ale czy ona nie podjęła walki?  Może czasami każdy chce uciec się do najlepszego wyjścia, nie chce już próbować walczyć, nie samemu. 

Może czasami każdy potrzebuje przerwy, nie potrzebuje nikogo, chce być sam, czuć ból sam, samemu to przeżyć, nauczyć się na błędach i nigdy więcej ich nie popełniać. 

Ale jednak poczuła w tym momencie kiedy on powiedział że nie ona, że każdy tylko nie ona. Uzależnił się. A ona chciała mu dawać całą siebie, jak narkomanowi działkę.

- Możemy być przyjaciółmi- rzuciła niewinnie wiedząc że on chwyci się tego pomysłu jak ostatniej deski ratunku.

- Nie chcę być twoim przycielem- powiedział w złości gwałtownie wstając

Przypatrywała się temu bez oznak żadnych uczuć, a on jej nie poznawał. Dawna Willow, wstałaby próbując go uspokoić, jakoś zapobiec wybuchowi. A ta która przed nim teraz siedziała była obca.

- Co ci zrobili? Gdzie jest moja Will?- z przerażeniem na twarzy patrzył wprost w jej puste ślepia.

- Chodzi o to zadanie tak? Dlatego tak się zachowujesz? Nie ma innej opcji- mówił do siebie co chwilę na nią zerkając.

- Muszę już iść- wstała patrząc na niego z góry

Zarzuciła na ramiona płaszcz i owinęła szyję chustą. Położyła pieniądze na stoliku i nie uraczywszy go spojrzeniem odeszła.

Słońce zgasło, gwiazd nie ma, a księżyc zgubił się podczas wędrówki. Jeziora, rzeki, morza i oceany wyschły, góry się skruszyły a wulkany wybuchły. Wszelkie życie odeszło wraz z stukotem jej butów.

Pierwsza miłość zostawia na sercu wielką bliznę, ale to tylko blizna, dla innych nie jest widoczna ale dla osoby ją noszącej jest znakiem, przestrogą.

Człowiek całe życie uczy się na błędach, czasami trzeba popełnić je kilka razy żeby zrozumieć dobitnie że już wystarczy.

Był gotowy popełniać ten sam błąd codziennie ilekroć wstawał z łóżka, bo nie zostawiła po sobie blizny, tylko otwartą ranę którą ona sama może uleczyć.

A on miał zamiar rozkochać ją w sobie na nowo, zmienić się i pokazać jeszcze raz, przypomnieć dlaczego zwróciła na niego uwagę.

Czy się bał? Tak, oczywiście ale był Gryfonem, cechowało go męstwo i odwaga więc poprzysiągł sobie że nie odpuści.

Kto tęsknił? 😂❤
Wybaczcie tak długą nieobecność, brak weny robi swoje, szkoła robi swoje. Ale mam nadzieję że uda mi się zadbać o tę historie. Nie jestem zadowolona do końca z rozdziału ale następne będą lepsze ❤

Kocham, Wasza
Sheandpeople

Z rodu Black| Fred WeasleyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz