14 Skrzydło Szpitalne

592 37 7
                                    

W czwartek Fred zaplanował sobie że wieczorem uda się ze swoją dziewczyną na spacer który zostanie zakończony w kuchni na podjadaniu jedzenia przyrządzanego przez skrzaty. 

Chodził więc uśmiechnięty przez cały dzień który dopełniał fakt że sporo zajęć mieli wspólnie. 

Nie wiedział o co chodziło George'owi który ostatnio zapytał czy z Willow wszystko w porządku. Zastanawiał się nad tym i w sumie doszedł do wniosku że nic złego się nie dzieje oprócz tego że jego dziewczyna była ambitna i teraz bardzo dużo czasu spędzała na nauce do OWTM-ów. 

Rudowłosy cieszył się bo miał mieć teraz transmutację właśnie z krukonami, postanowił też że właśnie teraz ją zaprosi na zaplanowany przez niego spacer. 

-Chochliczku- zagadnął kiedy stali przed salą opierając się o ścianę 

-Tak?- dziewczyna zwróciła pełną uwagę na rudowłosego 

-Pomyślałem że moglibyśmy wyjść wieczorem na spacer- objął ją ramieniem i patrzył w oczy 

-Freddie, dziś nie mogę-zawstydziła się i posłała mu tylko zakłopotany uśmiech 

-Oh, masz coś innego w planach?- zapytał niby luźno ale nie był zadowolony co zauważyła czarnowłosa po tym że chłopak odsunął się od niej i już jej nie obejmował.

-Tak- przyznała, nie chciała go za bardzo okłamywać ale też nie mogła mu powiedzieć całkowitej prawdy 

-A co będziesz robić?- chłopak był poirytowany 

-Przecież nie powiem ci że mam dawać korki ślizgonowi którego nienawidzisz-pomyślała

-Będę dawała korki- uśmiechnęła się niewinnie nie patrząc mu w oczy 

-No to pójdę z tobą- uśmiechnął się zadowolony i wszedł do otwartej przed sekundą sali 

Willow nie mogła się skupić na zajęciach, cały czas myślała jak zniechęcić chłopaka do pójścia z nią. Obawiała się że zepsuje jej to ustalony plan i wreszcie nic się nie uda. Myślała gorączkowo i do głowy wpadł jej plan idealny. Ale żeby go zrealizować potrzebowała d tego albo George'a albo Willa. 

Wiedziała że jak poprosi bliźniaka Fred'a to ten zacznie coś podejrzewać i wreszcie namówi go aby poszedł z nią więc nie zostało jej nic innego jak poproszenie Willa.

-Will- zawołała pędząc korytarzem po transmutacji za chłopakiem który oddalał się z puchonką. 

-William!- wrzasnęła zadyszana, chłopak usłyszał wreszcie nawoływanie, zatrzymał się i odwrócił w stronę głosów zaśmiał się widząc zdyszaną przyjaciółkę biegnącą ku niemu z trudem przepychając się pomiędzy lawinami uczniów 

-Wreszcie- dziewczyna oparła ręce o kolana i starała się złapać oddech 

Puchonka przebywająca z Will'em nie była zachwycona widokiem czarnowłosej, jej zdaniem chłopak za dużo czasu spędza z Black'ówną i jest na jej każde zawołanie 

-Chciałam z tobą porozmawiać- wreszcie szatynce udało się złapać oddech więc wyprostowała się i spojrzała z niemym błaganiem w oczach 

-Wal śmiało- powiedział z lekkim uśmiechem utrzymującym mu się na ustach 

-W cztery oczy- sugestywnie spojrzała na Valerie, puchonka nieźle się rozeźliła ale miała nadzieję że chłopak bierze ją na poważnie i powie że ma zostać bo jej ufa.

-Val, dogonię cię- powiedział zwracając się do wściekłej i zawiedzionej rudowłosej 

Chwilę poczekali obserwując uważnie plecy krótkowłosej i odwrócili się do siebie dopiero jak dziewczyna skręciła w inny korytarz 

-O co chodzi?- zapytał ze zmarszczonymi brwiami przyglądając się przyjaciółce 

-Musisz dzisiaj zająć czymś Fred'a dopóki nie wrócę- powiedziała szybko 

-Ale po co?- zapytał ze zmarszczonymi brwiami idąc powoli po korytarzu

-To nie istotne, po prostu zajmij go czymś- wzruszyła ramionami jakby było to banalnie proste

-Wisisz mi placek z jagodami- powiedział wskazując na nią palcem 

-Pewnie, dzięki- pocałowała go na odchodne w policzek i ruszyła wprost na błonia ku cieplarniom. 

Lekcje dłużyły jej się niemiłosiernie i nudziła się na nich chociaż bardzo chciała udawać zainteresowaną to jej to nie wychodziło. Mieli właśnie poucinać listki jakiejś wyjątkowo odrażającej roślince. 

Czarnowłosa zbliżyła nożyce i już miała uciąć kiedy coś ohydnie śmierdzącego trysnęło jej na twarz. Pisnęła przestraszona, rzuciła nożyce na blat i starała się wytrzeć piekącą substancję która na dodatek zaczęła się dymić z twarzy. 

Było wiele zainteresowanych nią, niektórzy się śmiali a inni byli przerażeni 

-No już chodźże dziewczyno, pójdziemy do Skrzydła Szpitalnego- zagrzmiał głos pani Sprout 

Willow bardzo szybko ruszyła się z miejsca przykładając sobie ręce do twarzy, już dawno popłakała się z bólu, czuła jakby ktoś przykładał jej żarzące się węgielki do policzka.

Doszły do izby mijając wielu uczniów którzy teraz na przykład mieli okienko, zainteresowani całą sprawą wyciągali szyję żeby tylko dostrzec co Willow ukrywa na twarzy. 

-Cóż za nieuwaga dziewczyno- prychnęła pani Pomfrey smarując jej buzie jakąś maścią 

-Przecież nie zrobiłam tego specjalnie- warknęła zdenerwowana

Położyła się na łóżku i zamknęła oczy, maść cudownie chłodziła jej poparzoną skórę, najbardziej obawiała się że zostanie jej szpetna blizna a kiedy zapytała o prawdopodobieństwo takiego zjawiska panią Pomfrey ta sama przyznała że nie wie. 

-Pacjenci tu odpoczywają, proszę nie krzyczeć panie Weasley- usłyszała głos pielęgniarki kiedy wybudziła się z drzemki 

-To niech mnie pani łaskawie do niej wpuści, to jest moja dziewczyna!- ten głos rozpoznałaby wszędzie, o każdej porze dnia i nocy. Jej serce zaczęło bić szybciej a po ciele przebiegł przyjemny dreszcz 

Wkrótce usłyszała głośne kroki i przed twarzą miała wściekłą buzię Weasley'a. Za nim niczym cerber podążała uzdrowicielka z nietęgą miną. 

-Jak się czujesz chochliczku?- zapytał a jego wcześniej ostre, wściekłe rysy twarzy złagodniały 

-Jest okej Freddie- powiedziała z delikatnym uśmiechem 

-Weasley nie tak prędko, nie zdążyłem ci pokazać mojej kolekcji pocztówek do końca!- Do Skrzydła wpadł William 

Dziewczyna zastanawiała się o co mu chodzi jednak przypomniała sobie że miała dzisiaj udzielać korepetycji Draco'nowi 

William stanął przed nimi oddychając ciężko jak maratończyk 

-William o co ci chodzi uczepiłeś się mnie jak rzep psiego ogona?- zapytał zgarniając swoją ukochaną w ramiona 

-Słyszałem o twoim wypadku, czyli korepetycji dzisiaj nie będzie?- usłyszała nagle ten zimny głos i nie dowierzała że Draco przyszedł do skrzydła szpitalnego gdzie obecnie siedziały osoby które miały o tym nie wiedzieć 

-Draco?-odwróciła się przerażona spoglądając to na swojego chłopaka to na przyjaciela i na końcu na blondyna.

-Lepiej szybko mi wyjaśnij co robi tu Malfoy Willow bo inaczej długo będzie leżał tu jako pacjent- warknął Fred przez zaciśnięte zęby 

Z rodu Black| Fred WeasleyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz