Rozdział 4

54 3 1
                                    

-Bianka Claire.-Rzekłem

-Kol wierz ,że mamy układ z pewnymi czarodziejami...-Zaczął ale mu przerwałem:

-Tak tak tak nie mamy zbliżać się do córki jednego z nich i co związku z tym?

-Czarodzieje ,którzy nam pomagają to Markus Rodriguez i Thierry Claire.-Oznajmił

-Co ?-Powiedziałem zdziwiony z powodu tego co powiedział mój brat.

-Przyprowadzisz ją do mnie dobrze.-Powiedział starszy brunet.

Na co powiedziałem mu ,że przyprowadzę ją jak będzie okazja.Po zakończeniu naszej konwersacji wyszliśmy z pokoju tylko ,że Elijah poszedł na dół do salonu ,a ja udałem się do swojej sypialni.Pierwsze co zrobiłem to padłem na łóżko i zacząłem rozmyślać nad tym co się dzisiaj stało. Bo muszę z ciężkim sercem przyznać ,że nie chce tracić kontaktu z Bianką.

(Zostawiając tego "młodego,, wampira ze swoimi rozmyśleniami samego ,a wrócimy do naszej młodej czarownicy)

Poszłam do swojego pokoju po tym jak mój tata i Markus chcieli zobaczyć sukienkę. Zaczęli też wypytywać mnie jak było na zakupach. Byłam zmęczona ,a co za tym idzie pierwszą rzeczą ,którą zrobiłam było odłożenie sukienki na imprezę , po czym zdjęłam bluzę  i się położyłam. Nawet nie zauważyłam kiedy zasnęłam . Był to dziwny sen .

-Sen Bianki-

Sen był pokazany jak wspomnienie ,którego byłam świadkiem ale nie byłam to ja. Zaczęło się od tego ,że ,,weszłam" na duży dziedziniec  w środku jakiegoś domu. Na ścianach zauważyłam płaskorzeźbę tarczy na samej górze była litera M ,a pod nią był wąż. Była razem ze mną nieznana mi kobieta była mniej więcej wzrostu postaci ,której oczami obserwowałam  . Miała brązowe falowane ciemne włosy oraz zielono-niebieskie oczy. Byłam ździwiona gdy spojrzała w moją stronę ,a co dopiero kiedy się do mnie odezwała:

-Klarisa dobrze się czujesz?

-Tak Greta po prostu nie wierzę ,że zgodziłaś się uczestniczyć w podpisywaniu pokoju między Wampirami,wilkołakami i czarownicami bo przecież nasz sabat nie daje się manipulować presją większości.-Odpowiedział ,,moja" postać.

-Moja droga nasz sabat również należy do dziewięciu sabatów Nowego Orleanu.Przez co wymaga się wręcz naszej obecności ,a ja nie zamierzam wszczynać wojny z tego powodu bo dobry przywódca zawsze dąży do zapanowania pokoju.-Odpowiedziała mi  kobieta ,której już imię poznałam. Greta. Po jej wypowiedzi podszedł do nich mężczyzna ,którego dobrze znałam był to Elijah.

-Witaj Greto, dobrze powiedziane, już wiadomo ,że z  sabatu Lunaire et solaire wywodzą się czarownice i czarownicy o niesamowitych zdolnościach taktycznych.-Powiedział z szacunkiem do Grety ,jak moim zdaniem była głową sabatu. Wzrok wampira przeszedł na ,,mnie" dodając:

-Ciebie również miło widzieć panienko La Fleur .

I właśnie wtedy mnie olśniło ,że gdzieś już słyszałam to nazwisko ale nie wiem gdzie. Cały obraz się rozmył ,a przede mną pojawiła się dziewczyna na oko w moim wieku no może trochę starsza. Była to brunetka o falowanych włosach . Nie wiem czemu naszła mnie myśl ,że to jej oczami widziałam tą scenę .

-Kim jesteś?-Spytałam chcąc usłyszeć na nie odpowiedź.

-Dobrze wiesz ,kim jestem moja miła.-Odpowiedziała mi na pytanie .

-Jesteś czarownicą tak jak ja.-Oznajmiłam będąc pewna tego co zobaczyłam wcześniej .

-Nazywam się Klarisa La Fleur miło mi.-Powiedziała tak porostu olewając moją wcześniejszą wypowiedź, podchodząc do mnie bliżej.

the originals pierwotna historiaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz