₅.

699 64 16
                                    

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.




— CZY ⱼₐ naprawdę wyglądam gorzej? — szepnęłaś cicho, ściągając brwi. 

Twoje odbicie w lustrze przesunęło spojrzeniem po twoim ciele, w szczególności przykuwając uwagę do brzucha, gdzie rosło twoje dziecko. Od czasu, kiedy się dowiedziałaś o ciąży, twoja dieta diametralnie się zmieniła, przez co zdecydowanie przybrałaś na wadze. Nie winiłaś się za to, w końcu to normalna rzecz, ale nadal twoje hormony działały w taki sposób, że myślałaś mniej optymistycznie niż zazwyczaj. 

— Nie uważam tak — odparł Nanami, zerkając w twoją stronę znad książki, którą trzymał w swoim ręku. Jednak widząc niezdecydowanie na twojej twarzy, ściągnął nogi z materaca i podszedł bliżej ciebie, oplatając cię rękoma. — Aż tak ci to przeszkadza? 

— To nie do końca tak... Cieszę się, że będziemy mieli dziecko. Ale nadal muszę dźwigać je ze sobą przez okrągłe dziewięć miesięcy — mruknęłaś, kładąc głowę na jego ramieniu. Nie miałaś pojęcia, dlaczego nachodziły cię takie przemyślenia. 

— Już minęła połowa — przypomniał ci Kento, próbując poprawić ci humor. Przekręciłaś oczami, lustrując uważnie siebie w lustrze. 

— Życie jest cudownym darem, które otrzymujemy tylko raz. To naprawdę piękne zjawisko i uwierz mi, jestem wniebowzięta, że jestem w stanie dać życie nowej istotce, ale... — zaczęłaś, próbując przekazać mu swoje własne przemyślenia. Chciałaś je ubrać w najładniejsze słowa, jakie znałaś, aby mężczyzna odebrał to, tak jak ty tego chciałaś. 

— Ale? — dodał, zauważając twoje zawahanie. Przesunął dłonią po twoich plecach, próbując uspokoić cię na tyle, abyś mogła ponownie się wypowiedzieć. 

— Ale nie wiem, dlaczego to ja muszę na tym najwięcej stracić — stwierdziłaś, wypuszczając z irytacją powietrze. — Porównaj sobie naszą dwójkę. Raz poszliśmy do łóżka, po czym ty jedynie zasuwasz spodnie zadowolony, a ja muszę teraz się męczyć z tym wszystkim...

— Czyli mówisz, że nie chciałaś tego...? — rzekł skonfundowany Nanami, ściągając brwi w zmartwieniu. Uderzyłaś go otwartą dłonią o ramię, co oczywiście nic mu nie dało przez mięśnie skryte pod jego koszulką, po czym zacisnęłaś palce na materiale. 

— Nie! Mówię ci, że się cieszę! Ale nadal twierdzę, że nie jest to sprawiedliwe — wytłumaczyłaś, chociaż najwidoczniej blondyn nie był w stanie pojąć twojego myślenia. Jednak nie przerywał przesuwania dłonią po twoich plecach, chcąc dać ci najwięcej wsparcia, na ile było go stać. — To ja muszę wstawać codziennie z bólami, chodzić na ociężałych nogach i znosić wszelkie nudności oraz przykrości. 

Nanami westchnął cicho, składając na czubku twojej głowy krótki pocałunek. Wiedziałaś, że to, co mówiłaś, było popędzane wszystkimi schowanymi emocjami oraz pobudzane przez hormony, ale pomimo tego to nadal były twoje myśli. Zdawałaś sobie sprawę z tego, jak ciężko pracował Kento, ale i tak nie mogłaś znieść tego, że gdyby na jego miejscu był ktoś inny, bardzo możliwym by było to, że skończyłabyś sama z dzieckiem, którego ktoś nie chciał. Uderzyłaś się delikatnie, ciesząc się z tego, że byłaś razem z nim. 

— [t.i.], jestem ci niezmiernie wdzięczny za to, że przechodzisz przez to wszystko dla naszego dziecka... Kocham cię i to, co stworzyliśmy. A stworzyliśmy to razem, więc obiecuję, że postaram się być tu dla ciebie w każdej sytuacji. Kiedy już... Dziecko będzie z nami, jestem pewien, że cały ten trud okaże się tego wart. 

— Też mam taką nadzieję — westchnęłaś jedynie ciężko, opierając głowę na jego ramieniu. 

❝CAUGHT IN THE MIDDLE❞ nanami kento x readerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz