Nocny spacer ocudził mnie na tyle, że już przynajmniej rozróżniałem ulice. Wiedziałem, gdzie jestem i jak wrócić do tej zapchlonej, skundlonej kamienicy żandarmerii.
Kręciło mi się w głowie, budynki wznosiły się i upadały. Powłóczyłem nogami, a w myślach nuciła mi się jakaś melodia, ale nie mogłem sobie przypomnieć ani słów ani skąd ją znam...
Wszedłem do budynku, oczywiście skurwysyny opierdalali się, siedząc na schodach i popijając gorzałę. Moja osoba nie zrobiła na nich specjalnego wrażenia. Kiwnęli tylko do mnie łysymi głowami i zanieśli się żabim śmiechem, gdy zniknąłem im z pola widzenia.
Schody skrzypiały niemiłosiernie, od starych, spróchniałych desek, gdy wchodziłem na pierwsze piętro. Tragedia.
Zdjąłem buty i ułożyłem je równo (tak mi się zdawało) przed wejściem do pokoju. Płaszcz sam zjechał z moich ramion, więc schyliłem się, by po niego sięgnąć, co spowodowało kolejną falę szumu w uszach i ściany niepokojąco przybliżyły się do mojej twarzy. W porę się ich przytrzymałem, aby się nie wywrócić. Na prawo umocowany był wieszak. Chciałem tam odwiesić swój płaszcz i ujrzałem kurtkę Leonne.
Niech to szlag, zapomniałem na śmierć że ona śpi w moim pokoju...
Oparłem się o drzwi, bo ta informacja wstrząsnęła mną na tyle, że musiałem przystanąć i zastanowić, jak to rozegrać. Gdy zobaczy mnie w takim stanie... Kurwa, gratulacje, Ackerman.
I właśnie w tej chwili drzwi się otworzyły a ja straciłem równowagę i prawie wyłożyłem się jak długi przed nią na podłodze.
Dziewczyna trzymała mosiężny stojak ze świeczką, która oświetlała jej czerwoną twarz i duże, zapuchnięte oczy. Poznałem od razu, bo wlepiła we mnie zdziwiony wzrok.
- L...Levi? - szepnęła.
Pokiwałem głową na potwierdzenie, jakby sama moja osoba nie wystarczyła.
Idiota.
Przygładzilem ubranie i pewnie wkroczyłem do pokoju, w którym świeciła się jeszcze jedna dodatkowa świeczka, wypełniając przestrzeń brązowo pomarańczowym półcieniem. Nosiłem się z zamiarem spania na kanapie, więc od razu zmierzyłem w stronę mebla. Chciało mi się cholernie spać, ale starałem się zachować resztki godności.
- Gdzie byłeś? - spytała cicho Rose.
- Piłem - przyznałem się. - A co?
Miała na sobie długi, jasny sweter, trochę za duży na nią, a spod spodu wystawała koszula nocna. Zjechałem wzrokiem wyżej, na jej twarz. Dziewczyna wykonała krok w moją stronę. Zaciskała usta, wzrok miała spuszony. Nadal nie mogła sprawnie posługiwać się głosem, co akurat w tej sytuacji było mi na rękę.
Za to miałem wielką ochotę ją dotknąć i przytulić. W tym świetle jej buzia była gładka i zaróżowiona, włosy jak zawsze w nieładzie, pojedyncze sterczały i przysłaniały jej czoło. Wyglądała ślicznie.
- Idź spać - mruknąłem do niej, chcąc aby sama pospieszyła mnie i wygoniła do łóżka. Znaczy na kanapę. - Dobranoc...
Ale ona wciąż stała, jak duch.
- Możesz przestać? - rozdrażniła mnie. - Czy może jednak masz mi coś do powiedzenia?
Rozebrałem się z koszuli, lecz w tej ciemności nigdzie nie mogłem zlokalizować swojej drugiej, zapasowej, którą przyszykowałem sobie na wierzchu.
- Jesteś dupkiem - usłyszałem jej słaby głosik i aż się odwróciłem. - Tylko tyle - dodała, po czym uznała, że wystarczy na dziś i podeszła do łóżka, odchylając pościel by usiąść na jego skraju i zdjąć sweter.
CZYTASZ
Sekrety Kapitana | Levi Ackerman
FanfictionJaki naprawdę jest Kapitan Levi? Krótka historia zwyczajnej dziewczyny, która na swojej drodze spotyka nie do końca ogarniętego Kapitana. 23.01.2021 - #5 w Zwiadowcy 23.01.2021 - #3 w Levixoc