|Rozdział 2|

1.7K 79 20
                                    


Szlaban zbliżał się nieubłaganie a czwórka znajomych siedziała w pokoju wspólnym Slytherinu, gdyż stwierdzili, że nie ma sensu aby teraz rozchodzili się do dormitoriów. Panowała narastająca i gęsta cisza, ponieważ większość pierwszaków była na boisku do quiddicha a reszta odpoczywała w swoich pokojach po lekcjach.

— Szlaban jeszcze się nie zaczął, a już czas się ciągnie. — Przerwał tę ciszę Draco.
— Piosenkę o tym napisz. — odrzekła Pansy.
— Odczep się.
— Wielki Pan Malfoy nietykalny!
— A żebyś wiedziała!
— Idę po ognistą, na trzeźwo tego nie zniosę. — wtrącił jakby do siebie Blaise.
— O! Dla mnie też coś przynieś. — odpowiedziała Althea.
— A wiesz najdroższa, że jak Snape od ciebie coś wyczuje to przedłuży ci odsiadkę w jego składziku? — powiedział blondyn.
— A Blaise'a się to nie tyczy?
— Blaise po prostu pachnie alkoholem, więc u niego, to nie ma różnicy.
— Uważaj Draco, bo jeszcze się obrażę. — powiedział dość głośno, wchodzący Zabini.
Pansy otworzyła szeroko oczy z zaskoczenia.
— Ty jeszcze nie poszedłeś, czy już wróciłeś?
— Już wróciłem. Czemu?
— A jak na numerologię, to nie jesteś taki szybki!
— Draco opanuj się trochę, coś się stało? — spytała Althea
— Nic.
— Ale-
— Nie naciskaj Althea. Chyba wiesz że jak „Nietykalny, Wielki Arystokrata Draco"nie chce czegoś powiedzieć, to nie powie. — na te słowa Malfoy jedynie się skrzywił i odwrócił głowę.

— Dobra, bo my tak gadamy, ale która jest godzina? — odezwał się Blaise. Pansy spojrzała na zegarek.
— Jest... cholera! 17:01! Spóźnieni!

Jak na znak, wszyscy wybiegli z pokoju wspólnego a następnie mijając szkolne korytarze, oraz trącając niejednego ucznia, pędzili z nadzieją, że Severus przepuści im to spóźnienie. Gdy dotarli na miejsce okazało się jednak, iż ich nadzieje były złudne, gdyż nauczyciel stał już, czekając na nich, z jak zwykle kamienną twarzą.

Althea spojrzała na Pansy, Pansy na Blaisa, Blaise na Draco, a Draco na Althee. W tym samym momencie, każde z nich wiedziało że mają kłopoty.

— równo trzy minuty spóźnienia. Trzy do potęgi czwartej to osiemdzciesiątjeden, tak więc zostaniecie dokładnie osiemdzciesiątjeden minut dłużej. — na te słowa każdemu mina zrzedła.
— a może trzy podzielić na cztery? — Blaise próbował ratować sytuacje, lecz Snape posłał mu jedynie znaczące spojrzenie — Tylko proponowałem.
— Jutro rano sprawdzę, czy posprzątaliście i lepiej, jeśli nie zobaczę tu ani jednego eliksiru, który nie będzie w kolejności alfabetycznej. Powodzenia.

Dracon od razu przekręcił kluczyk w drzwiach, a pozostała trójka patrzyła za odchodzącym Severusem. Blondyn odchrząknął,tym samym zwracając na siebie uwagę.

— Niewiem czy pamiętacie, ale aby posprzątać składzik trzeba do niego wejść.
— Zabini, wziąłeś tą ognistą? — rzekła Pansy
— Wątpiłaś we mnie?
— Skądże.

Althea przewróciła oczami.

— Może to później, bo jak wypijesz za dużo, to porozbijasz nam wszystkie fiolki.
— Nie marudź Alth. Sama chciałaś żeby dla ciebie też wziąć.
— Ale na później, zresztą - nieważne, bierzmy się do roboty.

Porządki przepływały raczej w ciszy. Co jakiś czas tylko Zabini wtrącał, jak mógłby pić teraz ognistą z kolegami, Dracon co jakiś czas całował Althee powtarzając, że: „jeśli mam to przetrwać, muszę mieć jakieś pocieszenie", na co ta kręciła głową i kontynuowała sprzątanie.

Gdy czwórka skończyła, została im jeszcze godzina szlabanu.

— Chodźmy stąd. — zaczął Blaise. — przecież posprzątaliśmy, pozmiataliśmy, wszystko jest od A do Z.
— nic z tego. — odpowiedział Malfoy. — Snape ma dzisiaj patrol i nas złapie.
— albo nas nie złapie. — kontynuował Zabini.
— Draco, on ma racje, naprawdę jestem zmęczona. — przyjęła stronę bruneta Althea
— I ty przeciwko mnie?
— Malfoy nie dramatyzuj. Po prostu chce spać.
— Dobrze. Ale jak nas złapie to przysięgam, że was pozabijam.

Każdy z tej paczki szedł bardzo powoli, tak by nie robić zbędnego hałasu, za każdym razem wyglądając zza rogu by sprawdzić, czy nauczyciel eliksirów się tam nie kręci.

Gdy byli już niezwykle blisko, zamarli. Otóż usłyszeli kroki i rozmowę:

— Nie powinnaś w niego wątpić, to twój przyjaciel. — odezwał się głos zdecydowanie chłopięcy.
— Właśnie ze względu na to, chce dla niego tego, co najlepsze — ten z kolei głos był natomiast definitywnie dziewczęcy.
— Oboje wiemy że nie ma innej opcji-
— Cicho Ron. Ktoś tu chyba jest.

Okazało się że to Pansy postanowiła wychylić się bardziej niż powinna, na co Althea pociągnęła ją do siebie.

— To Hermiona i Ron — szepnęła.
— to już wiemy, a zaraz odkryją że tu jesteśmy.

Jednak na szczęście, wszystkich Hermiona stwierdziła że jej się przesłyszało.

— Jakby nie było trzeba spojrzeć prawdzie w oczy. Nie jest gotowy. Ktoś musiałby zmienić przeszłość. - Skończyła dziewczyna.

Ślizgoni odczekali chwile, po czym wyszli z ukrycia i ruszyli dalej do pokoju wspólnego.

— O czym ona mówiła? — zaczęła Pansy.
— Skąd mamy to wiedzieć, mózgu operacyjny?
— Mój boże Draco, co ci się dzisiaj dzieje?
— Mam gorszy dzień, okej?
— Dobrze, to miej sobie gorszy dzień, a my ustalimy o czym ta dwójka mogła rozmawiać.
— Pansy, możemy strzelać, ale nie mamy pojęcia co siedzi w głowie gryfona. — odpowiedział Blaise. — Ktoś musiałby o to zapytać.
— Ja się nie nadaje! Ze mną nie będą rozmawiać. — Prawie krzyknął Draco.
— zamknij się. — syknął Blaise. — Dalej możemy zostać złapani przez Snape'a. — Malfoy przewrócił oczami. — Jednak to prawda. Ani z Draconem, ani ze mną nie pogadają, a już napewno nie opowiedzą nam, o czym „tajnym" rozmawiali. Zostają dziewczyny.
— Ja prędzej prześpię się z Dumbledoorem, niż pogadam z tą szlamą. — odezwała się Pansy a spojrzenia trójki podryfowały do Althei.
— Nie. Nie ma opcji.
— Alth, prosimy... — odrzekł blondyn.
— Mówię, że nie. A tak w ogóle to po co wam do szczęścia, o czym zdrajca krwi rozmawiał z mugolem?
— jesteśmy po prostu ciekawi — kontynuował Zabini.
— Ciekawość to pierwszy stopień do piekła.
— Oj Althea... proszę... — Dołączyła się Pansy— Z Hermioną robiłaś kiedyś projekt i mówiłaś że nie było najgorzej.
— I co? Mam podjeść i powiedzieć: Hejka, wczoraj podsłuchiwaliśmy rozmowę twoją i Rona, o czym była?
— No trochę delikatniej. — Odbąknął Blaise.
— Ale ja naprawdę-
— Althea... zrób to dla mnie... — To mówiąc na Althee spojrzał Draco.
— No dobrze! Ale jak mnie jutro Pansy nie obudzisz, to marny twój los!
— Dziękujemy! - krzyknęła zbiorowo Parkinson.

Hejka

W tym rozdziale nadal nie ma Toma ale spokojnie, proszę mnie nie atakować, planuje wprowadzić go za rozdział lub dwa.🖤

Do zobaczenia!💕

Destiny |Tom Riddle| Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz