Twoim dziedzictwem będzie pokój

225 10 0
                                    

Pokój. Czym jest pokój? Od zawsze był celem Lexy kom Trikru. Jednak ludzie nie byli najbardziej pokojowo nastawionym gatunkiem. Wychowała się w kulturze przemocy. Od dziecka uczona, żeby bezwzględnie usuwać swoich wrogów. W świecie wojny, w którym żyła, miało to sens. Zabij, albo zostaniesz zabity. Krew musi zostać pomszczona krwią. Wbrew pozorom te zasady działały. Powstrzymywały eskalację problemów w lokalnych społecznościach. Niestety równocześnie nakręcały konflikty pomiędzy klanami, zwłaszcza gdy przy władzy byli nieodpowiedni ludzie. Z tych właśnie powodów Lexa nie do końca wiedziała, jak ten pokój ma wyglądać. Co nie przeszkadzało jej w dążeniu do tego, co sobie na ten temat wyobrażała.

Stworzenie koalicji ze wszystkich dwunastu klanów było jej największym dziełem. A przynajmniej tak jej się zdawało. Osiągnęła to, czego nie udało się jej poprzednikom. Zjednoczyła ludzi, którzy przez dekady wzajemnie się wyrzynali. Myślała, że wreszcie osiągnęła, to co chciała. Pokój. Rysę na jej idealnym świecie stanowili Górale, Żniwiarze i drobne potyczki między klanami. Jednak w porównaniu do tego, co było, mogła uznać, że odniosła sukces. Chociaż jak się okazało niezbyt trwały.

Teraz, dekadę później stała na drewnianym balkonie swojej nowej rezydencji w Płytkiej Dolinie. Jedynym miejscu na Ziemi, które nadawało się do zamieszkania po Praimfayi. Po raz drugi w życiu myślała, że udało jej się osiągnąć pokój i bała się, że znowu go straci. Spoglądała z góry na kolorowe uliczki, gdzie przygotowywano się do świętowania jej Dnia Ponownych Narodzin. Zadziwiające było, że ci sami ludzie kilka lat temu stanowili zbieraninę różnych klanów, wzajemnie skaczących sobie do gardła. A teraz tworzyli jeden klan, Wonkru. Nawet więźniowie, którzy przybyli na Ziemię z kosmosu podobnie, jak kiedyś Skaikru stali się częścią ich społeczeństwa.

Lexa wróciła do środka swojego domu. Na jej łóżku leżała czerwona suknia przygotowana specjalnie na jej święto. Powinna się cieszyć. Osiągnęła to, co chciała. A jednak czuła smutek. Nigdy dobrze nie wspominała tego dnia. Dzień, w którym została komandorem, był równocześnie dniem, który jej przypominał, że zabiła siedmiu innych czarnokrwistych. Jej przyjaciół, a przynajmniej ludzi, z którymi się zżyła w czasie swojego nowicjatu. Lata później, w ten sam dzień zginęła miłość jej życia. Dlatego nie mogła nic poradzić, że ten dzień nie należał do jej ulubionych. Ale jak na przywódcę przystało, wzięła się w garść.

Ubrana w czerwoną suknie z odkrytymi ramionami i plecami, wyszła do swoich ludzi. Jej brązowe włosy swobodnie układały się falami na jednym ramieniu. Po drodze wszyscy ją pozdrawiali, a ona każdemu starała się chociaż skinąć głową na przywitanie. Minęła szkołę, w której wychowywało się nowe pokolenie Wonkru. Po niewielkiej polanie biegało kilkoro kilkuletnich dzieci, które nie znały pojęcia wojny. Mały Jordan Green gonił Hope Diyoze. Oboje śmiali się przy tym do rozpuku, napełniając serce Lexy szczęściem. To było coś, o co walczyła i tyle poświęciła. Dziewczynka w czasie swojej ucieczki zagapiła się i wpadła na komandor. Podtrzymała dziecko, żeby się nie przewróciło. W zamian otrzymała uśmiech szczerbatej buzi.

W końcu dotarła do podwyższenia, na którym stał jej tron. Tam spotkała swoich przyjaciół i najbliższych współpracowników. Serdecznie się z nimi przywitała. Charmaine Diyoza podziękowała jej i przeprosiła za swoją córkę. Raven Reyes i Miles Shaw kręcili się wokół sprzętu nagłaśniającego, chociaż wydawali się bardziej zainteresowani sobą niż konsolą. Obok nich krążyła Gaia, podrzucając swobodnie mikrofon, jak kiedyś robiła to ze sztyletem. Z boku sceny znalazła Adena, który teraz był już młodym mężczyzną. Zagadywał właśnie Madi, czarnokrwistą dziewczynę, która na własną rękę przeżyła Praimfaye. Oboje posłali szerokie uśmiechy w jej stronę.

Wreszcie jej kroki zaniosły ją pod samo podwyższenie. Na schodach siedział Bellamy Blake wraz z żoną Echo, która trzymała w rękach niemowlaka. Nad nimi stała Octavia, siostra mężczyzny. Pochylała się nad ramieniem swojej bratowej i stroiła miny do dziecka. Cała trójka spojrzała na nią, gdy zbliżyła się do nich. Każde z nich wyglądało na zadowolonych. Jednak ich radość była podszyta smutkiem. Tak samo jak u Lexy. Oni również pamiętali, że dziesięć lat temu zginęła Clarke Griffin, ich przyjaciółka i ukochana osoba.

The 100:  HistorieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz