Nie taki wróg straszny (Clexa)

144 12 4
                                    

Systemy alarmowe ich zawiodły. Ziemianie pojawili się znikąd, jakby zmaterializowali się z powietrza. Brama prowadząca do miasta oraz mury były nienaruszone, a jednak w środku znajdował się oddział nieprzyjaciela, który mordował wszystkich stających mu na drodze. A tych, być może szczęśliwie, nie było zbyt wielu. Główna armia Skaikru prowadzona przez jej ojczyma i jej matkę wyjechała, aby stawić czoła nadciągającym wojskom Koalicji. Niestety tym samym Clarke Griffin została sama na posterunku z niewielkimi siłami, które może byłyby zdolne do odparcia szturmu na mury, ale nie miały szans w starciu wręcz.

- Musisz uciekać, Clarke! - krzyknął do niej Bellamy, szarpiąc ją za ramię.

- Nie! - Wpatrywała się bezradnie w ekrany monitoringu, gdzie musiała oglądać rzeź swoich przyjaciół. - Możemy jeszcze wygrać. Zabarykadujemy się w głównym budynku, a Raven skontaktuje się z resztą naszych wojsk. Damy radę!

Clarke sama czuła, że jej słowa są pustą nadzieją. Nawet jeśli udałoby im się rzeczywiście stworzyć barykadę, zabrakłoby im szybko naboi. Bellamy też to wiedział i kręcił właśnie bezradnie głową. Z drugiej strony Raven również nie miała dobrych wieści, kiedy oznajmiła, że nie mają połączenia z główną armią.

- Clarke, to nie ma sensu - ponowił z desperacją w głosie Bellamy. - Uciekajmy, póki możemy!

Nie mogła się na to zgodzić. Nie mogła zostawić przyjaciół. Szarpnęła szufladę biurka, w której znalazła zwykły pistolet oraz magazynek. Uzbroiła broń i z żądzą zemsty na twarzy wyszła z pokoju. Za nią pobiegli Bellamy z Raven, którzy nigdy nie puściliby jej w bój samą. Byli w końcu drużyną.

Walka z góry była skazana na porażkę. Wojownicy Ziemian byli od nich więksi i silniejsi. W chwili gdy zużyli swoje ostatnie naboje, musieli się poddać. Ona się poddała, mówiąc, że jest pasierbicą kanclerza. Miała nadzieję, że w ten sposób może te dzikusy oszczędzą resztę jej ludzi, chociaż nie miała co do nich wygórowanych oczekiwań.

Strach ścisnął jej gardło, gdy podszedł do niej olbrzymi wojownik i bezpardonowo przerzucił ją sobie przez ramię. Zdążyła usłyszeć krzyk Bellamy'ego, a później jak jego ciało pada bezwładnie na ziemię. Chciała krzyczeć, płakać i walić pięściami. Chyba nawet to zrobiła, ale niosący ją mężczyzna nie przejął się tym.

***

Została zamknięta w bibliotece. Zastanawiała się, jakie procedury mogą mieć ich wrogowie dla więźniów politycznych, którym była. O ile ci barbarzyńcy uznawali coś takiego jak "więzień polityczny". Przynajmniej jeszcze nie zrobili jej krzywdy. Do tej pory też nikt jej nie odwiedził, nie licząc wojownika, który przyniósł jej kolację poprzedniego dnia i dzisiaj śniadanie. Mężczyzna nie odezwał się do niej ani słowem, ani też nie wyglądał, jakby rozumiał, co ona do niego mówiła. Najwyraźniej angielski to było dla nich za dużo.

Nie miała wiele do roboty, więc ostatecznie spędziła większość czasu na czytaniu książki. Nie mieli ich zbyt wiele w wersji papierowej, większość tkwiła w systemach informatycznych Arkadii. Odetchnęła z ulgą, gdy uświadomiła sobie, że cała ich wiedza była zapisana właśnie na komputerach, których Ziemianie nie potrafili używać.

Nagle drzwi biblioteki otworzyły się, a Clarke podskoczyła na swoim krześle. Szybki rzut oka na zegarek na jej nadgarstku wystarczył, żeby stwierdzić, że od czasu podania śniadania nie minęło więcej niż dwie godziny, więc nie mógł to być kolejny posiłek. Do pomieszczenia weszły dwie kobiety. Ciemnoskóra wojowniczka patrzyła na nią z pogardą i nienawiścią, natomiast druga o bladej cerze wydawała się być bardziej obojętna, chociaż w jej zielonych oczach dostrzegła ciekawość.

Clarke instynktownie wstała, a ciemnoskóra kobieta wyciągnęła sztylet w jej stronę. Czy to była ta chwila? Zamierzały ją teraz torturować, a później zabić? Przeskakiwała wzrokiem między wojowniczkami, które rozmawiały w ich języku. Dziewczyna o zielonych oczach raczej słuchała spokojnie, a jej towarzyszka mówiła bardziej emocjonalnie. Clarke niewiele rozumiała, rozpoznała pojedyncze słowa. Było coś o Hedzie i zemście, co stanowczo jej się nie podobało.

The 100:  HistorieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz