Rozdział 1

4.5K 225 289
                                    

Przed wami pierwszy rozdział nowej wersji opowiadania, które zaczęłam pisać dawno temu. Uznałam, że poprzednia była zbyt chaotyczna i niedopracowana. Dajcie znać, co myślicie. Miłego czytania.

Rozdział 1

Od kiedy Harry Potter przybył do Hogwartu, co roku musiał stawiać czoła niebezpieczeństwom, które miały związek z Lordem Voldemortem. Kamień Filozoficzny, Bazyliszek, Turniej Trójmagiczny... Harry pamiętał to wszystko. A to ostatnie zdecydowanie najbardziej zapadło mu w pamięć. To właśnie wtedy, w swojej pełnej krasie odrodził się zabójca jego rodziców. Nieraz miał przed oczami tą bladą, wężową postać, który powstała ponownie przy pomocy jego krwi i teraz powoli znów rosła w siłę.

Co jakiś czas Prorok Codzienny donosił o kolejnych działaniach śmierciożerców, zwłaszcza że ci najbardziej niebezpieczni uciekli z Azkabanu. Harry wyrzucał sobie brawurę na piątym roku, kiedy to razem z przyjaciółmi dał się nabrać na wizję, które zesłał mu Czarny Pan i udał się Ministerstwa Magii. Jego ojciec chrzestny omal nie przypłacił tego życiem. To właśnie wtedy Harry dowiedział się, że będzie musiał zabić Voldemorta.

Właśnie zaczynał się listopad. Harry był już na szóstym roku, ale zastanawiał się, czy dożyje swojej pełnoletności. Jeśli przepowiednia, którą przypadkiem zbił w Departamencie Tajemnic, mówiła prawdę, to wynikało z niej jasno, że albo Harry, albo Voledmort. Albo Harry go zabije i zapanuje pokój, albo jego wróg go zabije i zaczną się rządy Czarnego Pana.

Chłopak westchnął. Miał dopiero szesnaście lat, a już nosił na swoich barkach taki ciężar. Cieszył się, że chociaż ten rok szkolny zaczął się w miarę „dobrze". Pomijając oczywiście wybór Snape'a na nauczyciela Obrony Przed Czarną Magią, Harry przestał lubić ten przedmiot. Snape miał teraz jeszcze większe pole do popisu przy upokarzaniu go.

Hermiona za to oburzała się na niego za używanie podręcznika do eliksirów, który według niej był wielce podejrzany. Profesor Slughorn, nowy nauczyciel tego przedmiotu na miejsce Snape'a pożyczył mu go, gdy okazało się, że Harry nie miał swojego podręcznika. Używał go chętnie od czasu, gdy okazało się, że poprzedni właściciel napisał na marginesach własne, bardzo przydatne notatki. Dzięki nim Harry stał się nagle bardzo dobry z eliksirów, wprawiając tym profesora w zachwyt. Chłopak musiał się teraz bardzo pilnować, bo profesor wygadał się kiedyś nieopatrznie przy Snapie, jaki to Harry jest utalentowany i na pewno ma to po matce.

Po tym zdarzeniu Snape bacznie obserwował chłopca i był wobec niego jeszcze bardziej złośliwy niż zazwyczaj. Harry zaczynał mieć tego po prostu dość. Chciał mieć spokój i się zwyczajnie uczyć. Co z tego, że się starał, kiedy każde jego niepowodzenie było wyśmiewane, a każde wykonane poprawnie zaklęcie krytykowane?

– Wredny stary nietoperz... – burczał pod nosem, gdy razem z Ronem i Hermioną wychodził po skończonej lekcji obrony.

–Niepotrzebnie się odzywałeś, Harry – stwierdziła Hermiona. – On tylko czekał, aż dasz się sprowokować.

– Hermiono, odpuść mu! – Ron od razu wziął przyjaciela w obronę. – To nie jego wina, że Snape się nad nim pastwi. Ciekawe ile ty byś wytrzymała na jego miejscu?

Dziewczyna westchnęła tylko, kręcąc głową.

– Zaczynam mieć serdecznie dość Snape'a. – Harry miał w tej chwili wybitnie zły humor. – Nigdy mu nic nie zrobiłem, a on się pastwi nade mną? Żebym chociaż mógł mu bezkarnie odpyskować!

–Według niego to właśnie robisz – mruknęła Hermiona.

– Tak, jasne. Gdyby było to bezkarne, to nie miałbym szlabanów albo nie traciłbym masy punktów. On się na mnie uwziął i tyle!

OdbicieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz