Rozdział 6
Dwór, w którym odbywały się spotkania Śmierciożerców, był tak samo mroczny i upiorny jak ten, który te zebrania zwoływał.
Severus aportował się tuż przed bramą i minął ją bez wahania. Przed sobą widział kilka sylwetek, odzianych podobnie jak on w czarne peleryny. Ostatnio Czarny Pan nie był zbyt aktywny, jednak jego przekonania docierały do coraz większej rzeszy potencjalnych zwolenników. Wbrew pozorom wielu czarodziejów uważało, że mugole nie powinni mieć żadnej styczności z czarodziejskim światem.
Od Lucjusza Malfoya słyszał, że część Śmierciożerców została wysłana do innych krajów Europy, aby tam szukać poparcia. Mieli wolną rękę w wyborze metod. Nie wzięli jednak pod uwagę, że czarodzieje spoza Wysp Brytyjskich mogą mieć inne spojrzenie na ich poglądy. Dowiedział się, że ci, którzy zostali wysłani do centrum Europy, ledwo uszli z życiem. I nie miało znaczenia, że rozmawiali z tamtejszymi mrocznymi czarodziejami. Początkowe oburzenie i niedowierzanie szybko zmieniło się w czystą wściekłość. Przekleństwa poleciały tak szybko, że Śmierciożercy ledwo dawali radę się bronić.
Kiedy wszedł do budynku, zauważył po swojej lewej stronie wysoką postać z maską na twarzy. Bez problemu rozpoznał Lucjusza, który zrównał się z nim szybko i niepostrzeżenie wsunął mu coś do ręki. Wyczuł pod palcami zakorkowaną fiolkę. Nie miał pojęcia, co zawierała, ale jeśli Lucjusz uznał, że jej zawartość powinna trafić w jego ręce, to musiał mieć ku temu powód. To jednak będzie musiało zaczekać, aż Voldemort pozwoli im odejść. Miał niewielkie nadzieje na wieczór wolny od tortur w postaci klątwy Cruciatus. Wsunął szybko fiolkę do kieszeni szaty i dołączyli do reszty wezwanych Śmierciożerców.
Czarny Pan siedział na krześle, przypominającym królewski tron. U jego stóp, bacznie obserwując otoczenie, pełzała Nagini, ale to nie ona przykuła wzrok Severusa. Bellatrix siedziała na ławce pod ścianą i wyglądała, jakby stoczyła z kimś morderczą walkę. Musiała być naprawdę w kiepskim stanie, skoro nie mogła dołączyć do innych stojących osób. Mistrz Eliksirów zauważył pękniętą wargę, podbite oko i rozcięty policzek. Z chęcią dowiedziałby się, kto tak poturbował tę szaloną wiedźmę i zgłosił go do Orderu Merlina.
– Moi wierni słudzy – odezwał się nagle Voldemort. Wszyscy zebrani pokłonili mu się bez słowa. – Dotarły do mnie bardzo interesujące wieści, jakoby Dumbledore tracił poparcie. – Jego wzrok spoczął na sylwetce Severusa. Pomimo masek na twarzach Czarny Pan zawsze potrafił ich rozpoznać. Mistrz Eliksirów spokojnie zdjął maskę, jednak nie podnosił wzroku.
– To prawda, mój panie – przyznał. – Jego dotychczasowi zwolennicy zaczynają wątpić w słuszność jego słów.
– A dlaczego dowiaduję się o tym dopiero teraz? – spytał złowieszczo.
– Stary głupiec trzyma blisko siebie wszystkich, których myśli, że jeszcze kontroluje. W tym także mnie. Możliwe, że zaczyna wątpić w moją lojalność względem niego. Nie jest zadowolony, że nie uzyskuje ode mnie potrzebnych informacji.
– Czyżby? – mruknął Czarny Pan, podchodząc do niego. – Powiedz mi coś, co mnie zadowoli, mój drogi Mistrzu Eliksirów, a może wybaczę ci twoją opieszałość.
– Myślę, że zainteresuje cię pewien fakt, mój panie. – Severus z całych sił chronił swój umysł. Wiedział, że w każdej chwili może zostać zmuszony do pokazania pewnych wspomnień i nie chciał, żeby istnienie Haydena stało się dla Czarnego Pana nowinką. – Wczoraj rozmawiałem z jednym z nauczycieli, który sędziował walkę pomiędzy Dumbledorem a Harrym Potterem. Ponoć chłopak rośnie w taką siłę, że nasz drogi dyrektor ledwo potem stał na nogach.
CZYTASZ
Odbicie
FanfictionCzy twoje życie może nagle okazać się życiem kogoś innego? Co w sytuacji, kiedy okazuje się, że tak naprawdę nie powinieneś istnieć, a za twoje narodziny odpowiada magia? Odpowiedzi na te pytania musi znaleźć Harry.