Druga szansa

5 3 0
                                    

Jenny wstała rano z ogromnym bólem głowy. Na stoliku, obok łóżka była przygotowana szklanka z wodą.
Dziewczyna od razu po nią sięgnęła, a po chwili zauważyła, że jest w obcym domu.
Co gorsze, nie był to ani dom Evy ani Luke'a.
Jenny od razu wstała i zaczęła się ubierać.
Nie była w stanie sobie przypomnieć co działo się wczorajszej nocy.
Chciała jak najszybciej wyjść z mieszkania i znaleźć się w swoim pokoju.
Jenny już miała otwierać drzwi, gdy nagle ktoś ją złapał za ramię.
Dziewczyna nie czekając, odwróciła się gwałtownie i z całej siły zaczęła bić osobę stojącą za nią.
- Ej, ej. Opanuj się.
- Luke?
- Nie, czerwony kapturek. Czemu idziesz? Śniadanie czeka.
- Dziwisz mi się, że chcę iść? Obudziłam się bez ubrań, w obcym domu, nie pamietając co się wczoraj stało. Poza tym ty tu jesteś więc tym bardziej chcę iść.
- Nic nie zjesz? Proszę zostań, nie musisz się do mnie odzywać, nawet patrzeć jak taka jest twoja wola. Tylko zjedz.
- Masz szczęście, że jestem głodna.

Luke chciał zaprowadzić dziewczynę do kuchni, lecz Jenny tylko parsknęła, zarzuciła włosami i pewnym krokiem poszła w stronę stołu.
Wysunęła krzesło, usiadła, skrzyżowała ręce i czekała.

- Co tak siedzisz?
- Czekam na jedzenie, a na stole go nie widzę.
- Leży na blacie, wystarczy wstać i sobie wziąć.
- Wolisz mi je podać czy wolisz żebym wyszła?
- Dobrze, okej. Proszę.
- Nie dziękuję.

Jenny jadła jakby nie widziała jedzenia od tygodnia.
Natomiast Luke siedział i patrzył na dziewczynę.

- Będziesz się tak na mnie gapił przez cały czas?
- Wybacz, ale nigdy nie widziałem dziewczyny która je jak świnia w chlewie.

Chcąc nie chcąc Jenny się zaśmiała.
Humor jednak szybko jej minął i piękny kobiecy uśmiech zmienił się w poprzedni grymas.
Jenny po skończonym posiłku zaczęła rozmowę.

- Gdzie jesteśmy?
- U mojego kolegi.
- Czemu nie u ciebie?
- A co? Tak bardzo tęskniłaś za moim łóżkiem?
- Chciałbyś. Po prostu mnie to dziwi, że przywiozłeś mnie do nieznanego mi miejsca, a nie do siebie.
- A więc tak. Po pierwsze u mnie jest jeszcze ta laska którą wczoraj spotkałaś i nie chce się wynieść, bo Chloe jej za to zapłaciła. Po drugie dom mojego kumpla jest bliżej, a jego aktualnie nie ma bo wyjechał.
- Rozumiem. A jak mnie wczoraj znalazłeś?
- Wiedziałem, że zrobisz coś głupiego, więc jechałem za tobą.
- Śledziłeś mnie?!
- Śledzeniem bym tego nie nazwał. Po prostu się o ciebie martwiłem.
- Jak widać niepotrzebnie. Świetnie się czuję.
- Wczoraj jakoś nie wyglądałaś. Gdyby nie ja, mogłoby ci sie naprawdę coś stać.
- Niby co? Zaliczyłabym zgona? Wielkie mi rzeczy.
- Ktoś mógł cię zgwałcić.
- Skąd to wiesz?
- Bo byłem świadkiem jak się do ciebie przystawiali.
- No i dobrze.
- Dobrze?! Ktoś by cię zaliczył, a ty byś tego nie chciała i jeszcze nie wiedziała z kim to robisz i to jest dobre?!
- Nie no masz rację. Lepiej jakbym zrobiła to z osobą która miała mnie w dupie od samego początku.
- Nigdy nie miałem cię w dupie.
- Dobra, dzięki za śniadanie, ale ja już pójdę.
- A czym dojedziesz do domu?
- Autobusem.
- Jest sobota. Najdalej zajedziesz do pętli.
- To wezmę stopa.
- Na pewno ktoś cię weźmie jak śmierdzisz alkoholem.
- Nie twoja sprawa.

Jenny wyszła z domu, trzaskając drzwiami.
Odeszła kilometr od mieszkania i usiadła na ławce, czekając na auto.
Czekała 20 minut, aż w końcu straciła nadzieję.
Już miała iść lecz nagle zauważyła zbliżające się auto. Od razu wyciągnęła rękę i zaczęła machać.
Samochód zatrzymał się , a kierowca odsunął szybę.

- Hej.
- Luke, odwal się ode mnie.
- Nie ma opcji. Wsiadaj podwiozę cię.
- Nigdzie z tobą nie jadę.
- Mam cię wsadzić siłą?
- Dobra.

Jenny otworzyła drzwi, usiadła i w ciszy odwróciła się w stronę okna.

- Jenny prosze pogadaj ze mną.
- O czym?
- Dobrze wiesz o czym. Od teraz będę z tobą szczery, obiecuję.
- Jaką mam pewność, że tak będzie.
- Co mam zrobić żebyś dała mi drugą szansę?
- Po pierwsze, masz mówić mi o wszystkim, po drugie, masz wywalić tą dziewczynę z domu i nie obchodzi mnie jak to zrobisz, po trzecie, masz mnie nie kontrolować i niewyobrażać sobie za dużo.
- Czyli znowu jesteśmy razem?
- Zacznijmy od tego, że nigdy nie byliśmy razem i nie jesteśmy. Po prostu jak spełnisz moje warunki to odbudujesz w ten sposób moje zaufanie, a co będzie dalej czas pokaże.
Dzięki za podwózkę.
- Spoko, widzimy się jutro?
- Zobaczę.
...   

ObjecujęOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz