"Wyprawiłabym Władcy ładny pogrzeb."|31

386 18 1
                                    

Lilith doniosła mi, że Thor, jego gwardia I Odyn oraz rzecz jasna doradcy zebrali się w sali tronowej. Tajne spotkanie, ale na którym jest w chuj dużo ludzi.
Z faktu iż Asgardzkie piżamy mnie wkurzały i nie zamierzałam w niej paradować po pałacu, szybko ubrałam na siebie moje ziemskie dresy i na to dużą kangurkę. Nie wiem, co wyglądałoby gorzej laska w prześwitującej koszuli i szlafroku, czy ta sama laska w szarych dresach.
Wparowałam tak na to główne spotkanie. Niektórzy było w pełni ubrani, a niektórzy tylko w połowie, np Thor. Bóg miał na sobie luźne spodnie i rozpiętą koszulę, a pod nią goły tors. Była też Jane i Sif.
- Poczułam się nie zaproszona. - powiedziałam zaraz po tym jak stanęłam przed obliczem Odyna i lekko skinęłam mu głową.
- Nie chcieliśmy cię budzić. Poza tym ta sprawa nie dotyczy ciebie.
- Czyli dotyczy każdej osoby poza mną, a jednak zebrano ich tu wszystkich z powodu Lokiego - mojego narzeczonego.
- A skąd mamy wiedzieć czy nie współpracujesz z nim? - syknęła Sif.
- O kochana to ty najlepiej wiesz jak zdradzać swoich. Przypomnieć ci kto mnie zostawił w tamtym świecie.
Sif wystartowała do mnie, lecz nie doszło do rękoczynów tylko stałyśmy tak mierząc się wzrokiem.
- Może chciałaś szybciej zostać królową i namówiłaś księcia, żeby poszedł do Jotunheimu po należną mu władzę.
- Co ty pierdolisz? Po co miałabym rządzić lodową krainą? Jestem tylko człowiekiem, zamarznęłabym tam. Takie miejsca raczej są dla takich zimnych suk jak ty Sifie!
W końcu między nami stanął Thor, rozdzielając nas, abyśmy się tam nie pozabijały.
- Sif, spokojnie. Wiki, pamiętaj nie jesteśmy tu sami. - wskazał na doradców, którzy chyba nie wiedzieli co mają zrobić w tej sytuacji. - Poza tym, sam wątpię żeby Wikuś miała z tym coś wspólnego.
- Może niech ktoś powie coś się stało? - zaproponowała cicho Jane.
- Loki jako jedyny zna wszystkie przejścia do innych światów, omijając Heimdalla i Bifrost. Wczoraj chorował i przybrał postać lodowego olbrzyma, lecz w nocy wyzdrowiał. Cały następny dzień rozmawialiśmy i książę zarzekał się, że nie wie co mu się przydarzyło, lecz parę godzin temu Heimdall ostrzegł mnie, że widzi Lokiego przed tronem w Jotunheimie. Sięgał po koronę.
Odyn po długim wyjaśnieniu, spojrzał prosto na mnie.
- Dalej wierzysz w jego niewinność i fakt, że jego zachowanie nie było po to, aby ciebie i nas oszukać?
Założyłam ręce na piersi i uniosłam wysoko brodę.
- Tak.
Ktoś głośno wciągnął powietrze do płuc, żeby nadal tej scenie więcej dramatyzmu. Lub faktycznie się zapowietrzył...
- Tak, wciąż wierzę w jego niewinność. Jego wczorajszy stan nie był przypadkowy, a akcja z teraz ma wiele pustych luk. Loki nienawidzi tamtego świata, nienawidzi swojego drugiego ja. Szybciej uwierzyłabym, że otruł waszą wczorajszą kolację niż, że przejmie władcę w Jotunheimie.
- A gdyby mój syn jak mówisz otruł mnie wczoraj. Co byś zrobiła?
- Szczerze? Wyprawiłabym władcy ładny pogrzeb.
Po minie zrezygnowania Wszechojca jak i zniesmaczeniu całej reszty, uznałam, że to chyba nie pora na moje żarciki.
Ale byłam pewna swoich słów, poza tym nasz umowa zawierała zadbanie o moje bezpieczeństwo. Nie mógłby mnie zostawić tu z tymi wszystkimi Asami i wrócić ze szturmem. Wspomniałby coś, dał znak. A jeszcze wieczorem był u mnie, doszło do czegoś. Nie powiedział "żegnaj" jak w tym smutnych filmach, on się nie żegnał ze mną, więc ma się pojawić w tym zakichanym pałacu inaczej nogi z dupy mu powyrywam.
- Wiktorio wróć do Midgardu, skoro Lokiego tu nie ma.
- O nie. Moja dupa jak i cała reszta zostaje tu i czeka na tego Renifera.
- To poczekasz sobie aż do śmierci, bo na pewno po ciebie nie wróci. - prychnęła Sif.
- Nosz pierdolnę jej...
- Loki okazał się zdrajcą i przyjdzie, by zabrać mi koronę. Po czyjej stronie staniesz? Jego, Asgardu? Twoje miejsce jest na Ziemi, nie tu.
- Bo jestem człowiekiem?
- Miło było cię poznać córko Midgardu. Żegnaj. - Władca nakazał strażom podejść bliżej, żeby mnie zabrano.
- Oj teściu, nie pozbędziesz mnie się tak łatwo. A Twój czy też nie twój syn nie jest zdrajcą. Zobaczysz Odynie, że jak zwykle się mylisz.
Tak bardzo miałam ochotę splunąć mu na te złote schodki, ale posadzka była tak ładnie wyczyszczona, że było mi szkoda.
Zaprowadzono mnie do komnaty i zamknięto.
- Witaj Wiktorio. - odezwał się zniekształcony, męski głos.
Z panicznym krzykiem podskoczyłam 3 metry do góry, cała się jerząc.
- NOSZ kurwa mać! Heimdall!! Chrząknij wcześniej czy coś zanim przyprawisz mnie o kolejny zawał.
W mojej komnacie stał czarnoskóry rycerz w złotej zbroi, a dokładnie strażnik Bifrostu.
- Co ty robisz tu a nie koło mostu?
- Mam Ci coś do przekazania?
- A kto pilnuje mostu?
- Nie chciałabyś się dowiedzieć co mam Ci do przekazania? - zapytał lekko poirytowany.
- No to też ważne...
- Ratuj go córko Midgardu.
Spojrzałam w jego złote oczy, szukając czegoś - czegokolwiek.
- Jeleniowi coś się stało?! Widzisz go? Przecież ty widzisz wszystko - jesteś Heimdall. Co z nim i gdzie jest?
- Martwisz się o niego, czyż nie?
Mimo iż mężczyzna powiedział to że stoickim spokojem to wyczułam jego lenny face. Jestem przekonana, że on akurat jest wiernym fanem naszej poplątanej historii i ogląda nas swoim jakiś zmysłem, jedząc popcorn.
- O Thora też bym się tak martwiła... - powiedziałam spoglądając gdzieś w bok.
Heimdall spojrzał na mnie z minął "nie rób ze mnie głupa".
- Widzę go. Znajdź go i pomóż. Będzie cię potrzebował.
I rycerz zniknął tak po prostu w żółtym blasku. Ktoś zapukał do drzwi.
- Czego?
- Wikuś, chcę pogadać.
Za drzwiami stał smętny Thor.
- Sam?
- A widzisz jeszcze kogoś?
- Świetnie, właź.
Pociągnęłam go za zbroje i zamknęłam za nim drzwi.
- Dobra na ile wierzysz mi, a nie ojcu?
- Naprawdę nie wiem co myśleć, patrząc na to że to akurat bardzo podobne do mojego brata, oraz fakt że od dawna nie przygotował żadnego zamachu.
- Wyczuwam tam "ale" ...
- Ale masz rację. Loki nienawidzi swojego drugiego ja. Nienawidzi Jotunheimu. Ostatnie czego by chciał to być jego władcą.
- Czyli mi pomożesz?
- W czym?
- Był u mnie Heimdall. Powiedział, że Loki mnie potrzebuje, a że nie ogarnięta jeszcze w temacie i wszystko po prostu może mnie tu zabić - to potrzebuje nas oboje.
- Heimdall u ciebie był?
- Słuchaj uważniej.
- A mnie ani razu nie odwiedził.... Mniejsza. Jakiś masz plan?
- Najpierw musimy się dostać na tamto zadupie.
- Na Bifrost rusza wojsko. Tamtą drogą nie przejdziemy. Ale Loki jest mistrzem w znajdowaniu innych portali.
- Ma wszystko zapisane w takim czarnym zeszycie.
Przypomniało mi się jak kiedyś, przeglądałam jego notatki. Tak na pewno coś znajdę.
Zaczęłam się przechadzać w kółko, tłumacząc blondynowi swój plan.
- Zakradnę się do jego komnaty i znajdę ten notes i poszukam informacji na temat wydostania się stąd. Musimy zadbać też o to aby nikt nas nie szukał, kiedy znikniemy. Namówię Lilith, aby mnie kryła i jak ktoś będzie pytał to ma focha i się pakuję. Co z tobą?
- Jestem załamany po zdradzie brata i się upiłem? - powiedział Thor, który od kilku sekund zaczął chodzić za mną krok w krok po pokoju.
- To może się udać. Dalej. Jak już znajdę portal, musimy jakoś wydostać się z pałacu.
- Wiem gdzie znaleźć transport. Ale co zrobimy jak dotrzemy na miejsce.
- Musimy znaleźć Lokiego i dowiedzieć się czy coś mu grozi i co on odpierdala.
- No dobra, ale tak ubrana do Jotunheimu nie pojedziesz...
Bóg wskazał na moje dresy i za duży podkoszulek.
- Przypomnę, że jest tam bardzo zimno.
- To co mam ubrać.
- Coś ciepłego, ciemnego jako kamuflaż i bezpiecznego, żeby nic ci się nie stało. Brat mnie zabije, jak choćby włos ci z głowy spadnie.
Na ostatnie słowa zrobiło mi się jakoś cieplej na sercu.
- Jest coś takiego...
- Dobra, załatw transport i ciuch dla mnie, a ja idę się włamać do komnaty Lokiego. Wyruszamy zaraz po wschodzie słońca.
- Mamy 4 godziny.
- No to do roboty osiłku!

Z przedostaniem się do komnaty Lokiego nie było problemu, straże też mnie wpuściły. Notes znalazłam w szafce obok łóżka. Powoli zaczynałam ogarniać się w jego komnacie tak jakbym sama w niej mieszkała. Ale było inaczej kiedy jego tu nie było.
Portal znajdował się w górze. Dosłownie mamy wlecieć w płaską ścianę między dwiema wystającymi skałami.
- Mógł chociaż dać tam tabliczkę WYJŚCIE.
Powróciwszy do własnej komnaty na łóżku leżał już mój nowy ciuch. Cała czarna zbroja z szarymi zdobieniami i mnóstwem ochroniaczy. . Była sztywna o gruba. W dodatkach była peleryna, kaptur i maska oraz pokrowiec na broń. Obok leżał mój miecz, który otrzymałam za zasługi dla Asgardu.

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.


- Dobra wsiadaj. - nakazał mi Thor.
Miał na myśli aby się się wpakowała na pokład mini statku kosmicznego, bez dachu.
- Ale to nie ma kół.
- Oczywiście, że nie ma kół. To jest do latania.
- Będziemy latać?!
- Będzie fajnie Wikuś.
Powoli weszłam na pokład, a Thor odpalił silnik i stanął przy sterze.
- Szybciej umrę, niż znajdę tamtego... - szepnęłam do siebie.
Bóg wystartował dosyć gwałtownie i szybko wznieśliśmy się na wysokość 30 metrów. Thor ostro pokonywał zakręty i prowadził trochę gwałtownie.
- Na to się robi jako prawo latania?
- A co to?
- Dokument, który pozwala ci tym latać o ile zdasz egzaminy i zaliczysz kursy?
- Nie... A po co?
- Na pewno my tu umrzemy.
Szybko, bo Thor prowadził, przelecieliśmy nad miastem, aż w końcu znaleźliśmy górę, o której była mowa w dzienniku Lokiego.
- Błagam, żeby to zadziało.
- Tylko mój brat jest na tyle szalony, aby umieścić portal w górze.
Lecieliśmy prosto na płaska ścianę. Już wiem jak czuł się Potter musząc przywalić w ścianę, aby dostać się na peron.
- Nie wiem jak ty, ale ja wolę na to nie patrzeć. - krzyknęłam i zamknęłam oczy.
Pojazd przyspieszył, rozbłysło światło, które widziałam spod zamkniętych powiek i nagle temperatura diametralnie się zmieniła. Zrobiło się cholernie zimno.
- Udało się Wiki! Żyjemy!
- Tu zawsze tak piździ? - zapytałam Thora.
- Witaj w Jotunheimie.
O dziwo bóg zgrabnie wylądował i wygramoliliśmy się ze statku. Mocniej się opatuliłam nowymi ciuchami. Dokoła mnie panowała śnieżna zamieć, wszędzie leżał śnieg i ogólnie widok jak na Syberii.
- To straszne, że Loki pochodzi z takiego miejsca. - szepnęłam.
- Straszne, jest to że jest jednym z nich. A przynajmniej w połowie.
Równo w osiłkiem zrobiliśmy krok w przód, ale nagle śnieg pod nami się zapadł i z głośnym piskiem, którego właścicielem byłam ja - wpadliśmy do dziury.
- No przez przesady, aż tyle nie ważę, aby śnieg miał się zapaść. - skomentowałam podnosząc się z kolan.
- Wiki, cii. Ktoś tu jest.
Spojrzeliśmy w górę, nad przepaścią wokół nas stały niebieskie kreatury z czerwonymi ślepiami i włóczniami. Każdy z nich miał na ciele wypukłości w kształcie run.
- Lodowe olbrzymy. - szepnął Thor.
- Syn samego Odyna z jakimś marnym człowiekiem postanowił do nas zawitać. - powiedziała jedna z kreatur.
- Ale rasizm.... - skomentowałam.
- Zaprowadzcie nas do Laufeysona. - krzyknął do nich Thor.
- A kim wy jesteście, by się z nim spotkać?
- Jego adwokatem, który ma mu ratować dupę. - krzyknęłam.
Tamci tylko przekręcili głowy na bok.
- Adwokat? - szepnął do mnie blondyn.
- Musiałam coś wymyślić aby nas wpuścili. Co miałam powiedzieć, że ubezpieczycielem?
- Zabrać ich do królowej. - nakazał jeden z tamtych.
- Królowej?! - powtórzyłam równo z Thorem.

Daughter of MidgardOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz