5

587 45 140
                                    

 Braterstwo krwii złączyło ich bardziej, niż by się tego spodziewali. Nagle nie mogli kilku godzin spędzić bez siebie. Noce stały się dla Gellerta jeszcze cięższe do przetrwania. 
Pragnął mieć Albusa przy sobie bez przerwy. Po prostu, nawet jeśli mieliby milczeć całą noc. 
Ciepło jakim darzył go kasztanowo włosy było uzależniające. Ten moment, kiedy siedzieli blisko siebie, kiedy stali przy składaniu przysięgi...Gellert nie potrafił przestać o tym myśleć.
Kiedy nie zajmował się zgłębianiem tajników czarnej magii, bez ustanku po jego głowie chodził ten czarodziej.
A jemu to na się nawet podobało. Albus stał się obiektem jego fascynacji.
Nikt bowiem tak wcześniej na niego nie działał, a on lubił to co nowe.

-Kochaneczku, co ty taki zamyślony?

Nagle odezwała się Bathilda. Akurat siedzieli razem przy stole jedząc obiad.

 -Myśle o Albusie.

-Uuuu.

Gellert popatrzył na nią z wielkim WTF na twarzy.

-Tydzień temu złożyliśmy braterstwo krwii. Obiecaliśmy sobie, że nie będziemy ze sobą walczyć. Nie rozumiem twojej reakcji ciotuniu.

-Romantycznie kochaneczku. Wnioskuje, że powiedziałeś mu o…

-O swoich morderstwach? Po co to ukrywać. Chcę być z nim szczery.

-Mówisz takim tonem, jakby ci na nim nie zależało. 

-Jakby mi nie zależało, to bym nie mówił prawdy.

-Więc przyznajesz się, że ci na nim zależy.

W tym momencie Grindelwald zakrztusił się zupą, a na jego lica wkradły się bezczelne, delikatne rumieńce.
Bagshot zaśmiała się szczerze.

-No proszę proszę. Mój nieczuły prabratanek jednak ma serce.

-Każdy człowiek ma serce. Nie da się bez tego mięśnia funkcjonować.

Odpowiedział zmieszany, nie patrząc na kobietę.

-Wyjeżdżam na tydzień, może dłużej. Nie roznieś mi chaty.

-Dobrze, kiedy jedziesz?

-W zasadzie to za kilka minut. W lodówce są garnki z zupą. Mam nadzieję, że zdążę wrócić zanim się skończą.

-Spokojnie. Nawet jak się skończą to już nie jestem dzieckiem.

-Dobrze dobrze.

-Dziękuję za obiad…

-No już już. Wiem, że śpieszy ci się do Albusa. Leć.

Gell przewrócił oczami, po czym wstał i poszedł szybkim krokiem do swojego pokoju. Mrowienie na policzkach było niezbyt przyjemne. Oparł się  o ścianę i potarł dłonią po policzkach. Jego wzrok samoistnie spoczął na srebrnej szkatułce.

Wziął ją i wyszedł z domu. Skierował się do domostwa Dumbledore’ów, bo gdzieżby indziej.
W drzwiach stanął Aberforth, który widząc gościa przewrócił oczami.

-Zaraz zejdzie.

Powiedział i zatrzasnął drzwi. Gell podniósł różdżkę i usłyszał warknięcie młodszego Dumbledore’a. Uśmiechnął się na ten dźwięk, bo to znaczyło, że rzucanie niewerbalnych zaklęć przez przeszkodę idzie mu coraz lepiej.
Jego uśmiech nie widniał na jego twarzy zbyt długo, bo koza znów postanowiła dobrać się do jego spodni.
Teraz to usłyszał śmiech Aberfortha.
Gell warknął pod nosem i zaklęciem naprawił zbeszczeszczoną część garderoby.

Po paru minutach zszedł Albus i od razu ruszyli w swoje miejsce.

-Mam coś dla ciebie.

Powiedział Gellert.

Pamiętnik Gellerta Grindelwalda [GRINDELDORE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz