Rozdział 3

42 5 0
                                    

Kiedy Halt chcąc nie chcąc pogodził się z myślą o utracie przyjaciela, opanował się. Skoro reszta wojowników pobiegła w stronę obozu, inni zwiadowcy także są w niebezpieczeństwie. Na pewno polana na której odbywał się zlot została zaatakowana przez większą liczbę przeciwników, bo kto atakował by obozowisko tak dobrze wyszkolonej jednostki mając do dyspozycji zaledwie kilku rycerzy? Z całą pewnością musiał pobiec innym na ratunek, ale nie mógł zostawić tutaj ciała Crowleya. Dzikie zwierzęta od razu by się zbiegły na ucztę. Zastanowił się przez chwilę. Nie może go zabrać z sobą, ale też nie zostawi go na miejscu. Rozejrzał się dookoła. Zobaczył drzewo z rozłożystymi konarami. Podszedł do niego i zaczął dokładniej mu się przyglądać. Nie było bardzo wysokie, ale też nie za niskie. Podniósł ostrożnie ciało Crowleya i ułożył je na dwóch gałęziach. Upewnił się jeszcze, czy jego zmarły przyjaciel nie spadnie, a kiedy zyskał pewność, popędził na polanę najszybciej jak mógł. Kiedy dotarł na miejsce walka trwała w najlepsze. Od razu jego wzrok padł na ognisko, przy którym leżała jego broń- dwa noże i łuk. Zaczął się skradać w tamtą stronę, jednak zauważył go jeden z przeciwników. Już chciał podejść w jego stronę kiedy w jego plecach zagłębiła się strzała. Halt nie dostrzegł przez kogo została puszczona, ale odetchnął z ulgą i ruszył dalej. Gdy dotarł na miejsce, Wrzucił szybko noże do pochwy i z łukiem w ręku zaczął iść przez pole bitwy. Zastrzelił kilku rycerzy i wtedy jego wzrok padł na grupę uczniów, bezsilnie usiłujących ocalić swoje życie. Założył strzałę na cięciwę i wypuścił ją w mgnieniu oka. Powtórzył ten płynny ruch jeszcze kilka razy. Następnie zebrał chłopaków w jednym miejscu.

- Wejdźcie na drzewa i stamtąd strzelajcie do przeciwników- powiedział- Tylko uważajcie, żeby żaden nie zorientował się z której strony lecą pociski- pouczył ich, a gdy kiwnęli głowami na znak, że rozumieją i i pobiegli w stronę lasu, przypomniał sobie o swoim byłym uczniu. Rozpaczliwie zaczął się rozglądać szukając wzrokiem Willa. Po pewnym czasie zobaczył go walczącego zaciekle z trzema przeciwnikami. Radził sobie znakomicie, toteż Halt uspokojony wrócił do wyeliminowywania kolejnych rycerzy z gry. Walka trwała już przez pewien czas. Zwiadowcy wygrywali. Wygrywali już od dłuższego czasu, mimo to obie strony ponosiły straty. Halt znowu poszukał wzrokiem swojego dawnego podopiecznego, tym razem Will walczył z sześcioma przeciwnikami i Halt zaniepokoił się nie na żarty. Jeden z przeciwników leżał już martwy u stóp Willa, ale reszta napierała z coraz większą siłą. Jeden z nich zadał Willowi cios w bok. Will wykonał osłonę, ale drugi od razu wymierzył w jego rękę. Nie chybił. Halt już chciał pobiec mu na pomoc, lecz zobaczył Berrigana który zmierzał ku Willowi. Uspokoił się więc. Berrigan mimo, że wiele lat temu stracił nogę, był doświadczonym zwiadowcą, więc Halt nie lękał się o życie Willa. Pobiegł do Gilana, ,który właśnie potrzebował pomocy. Po chwili znowu odwrócił się, żeby zobaczyć jak idzie Willowi i Berriganowi i wtedy osłupiał. Will i Berrigan zniknęli.

Zwiadowcy ,,Ostatnia bestia''(brak weny)Where stories live. Discover now