Między 11 a 12 częścią jest wielki przeskok. Co się wtedy wydarzyło? Czy może nic ciekawego? Może życie biegło zwyczajnie, bez niezapowiedzianych niespodzianek i przygód?
- Halt! Halt! - Horace potrząsał bezwładnym ciałem leżącym na drodze, a po jego policzkach płynęły łzy. - Powiedz coś! Błagam!- Lecz Halt nie wypowiedział ani słowa. Rycerz nie wiedział co robić. Nie był medykiem, a w pobliżu nie było nikogo więcej. Dookoła rozciągała się jedynie kamienna pustynia, skaliste rumowiska i pokryte śniegiem szczyty gór. Jałowa monotonia nie została przełamana nawet kawałkiem zieleni. Nawet jednym małym drzewem. Gdzieś w oddali słychać było dźwięk, który wywoływał dreszcze. Wkradał się do podświadomości i drażnił umysł. To kamienne fletnie, swą pieśnią żałobną, okrywały niczym czarnym płaszczem równinę i poszarpane szczyty granitowych stoków, a także dwie małe postacie, które wydawały się niezwykle marne i nic nieznaczące pośród tej niespokojnej ciszy. Horace mokrymi od łez oczami spojrzał w niebo, nie zdając sobie sprawy, że w tym samym momencie na to niebo spoglądał także Will, przez małą szparę między kamieniami. Lecz młody zwiadowca, nie był smutny tak jak rycerz, gdyż właśnie znalazł wyjście z sytuacji.
***
Horace i Halt jechali przez pustkowie w ciszy. Halt spoglądał przed siebię w skupieniu, jednak Horace, jak zawsze nie mógł wytrzymać milczenia i niespokojnie wiercił się w siodle. Pragnąc rozpocząć rozmowę, Horace odchrząknął. - Przeziębiłeś się?- Spytał Halt nawet nie spoglądając w stronę młodego rycerza. - Yyy... nie... Ja... tylko pomyślałem sobie... - Niebezpieczne zajęcie- Powiedział zwiadowca i musnął piętami boki Abelarda, tak, że Horace ledwo go dogonił. Chciał zapytać o coś jeszcze, ale zauważył, iż Halt nie jest obecnie w odpowiednim nastroju do udzielania odpowiedzi na jego pytania. W końcu nie wytrzymał. - Halt? Czy mogę cię o coś za...- Przerwał gdy zwiadowca odwrócił ku niemu swą twarz, a jego brew zaczęła z wolna podjeżdżać do góry. - To znaczy, chciałbym się ciebie o coś zapytać- poprawił się. Halt mruknął coś pod nosem. Horace uznał więc, że może kontynuować. - Czy ty też czujesz takie... jakby... - nie wiedział jakich słów użyć. - Już słyszysz? To kamienne fletnie. W tym momencie Abelard zaczął zachowywać się niespokojnie. Parsknął i spojrzał na Halta. Horace dobył miecza, a Halt natychmiast założył strzałę na cięciwę. Oboje wiedzieli, że nie można ignorować sygnałów takich jak ten. Nagle, jakiś cień przebiegł koło nich, a w następnym momencie Halt spadł z konia i potoczył się po kamieniach z strzałą wbitą w ramię.
Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.