Rozdział 9

37 4 0
                                    

Berrigan pochylał się nad małym przedmiotem, od którego emanowało dziwne światło. Nie potrafił oderwać wzroku od  niebieskiego kamienia, który wciągał go coraz bardziej w głąb. W końcu nadzwyczajnym wysiłkiem woli, wstał i ruszył się z miejsca. Podniósł tacę leżącą koło niego i zaczął iść w stronę wyjścia, gdy nagle drogę zastąpiła mu potężna postać. 
- Gdzie jest zwiadowca? - wycedził przez zęby ogromny wargal. Berriganowi aż skóra ścierpła na dźwięk jego niskiego i głębokiego głodu.
- W...w...w jaskini, panie- wydusił z siebie.
- Ach tak? W takim razie pokaż mi go.
Berrigan niepewnym krokiem zaczął kierować się w stronę jaskini. Po drodze zawołał jeszcze dwóch żołnierzy, aby pomogli mu przenieść głaz. Gdy dotarli na miejsce i odsunęli porośnięty mchem, ciężki kamień, Berrigan wkroczył do środka. Rozejrzał się dookoła i struchlał. Willa nie było w jaskini.
***
Will, szary od pyłu czołgał się kamiennym przejściem. Sklepienie było tu niskie, a młody zwiadowca jeszcze nigdy tu nie był, więc nie miał pojęcia  kiedy korytarz wreszcie się poszerzy. Mimo to był bardzo szczęśliwy, bo wiedział, że już niedługo ucieknie z tego przeklętego, spłukanego deszczem królestwa.
***
Horace próbował coś wymyślić. Sam nie umiał pomóc Haltowi, lecz w pobliżu nie było nikogo innego. Podszedł do Abelarda. ze skurzanego worka przytroczonego do jego siodła wyjął podręczną apteczkę. Wrócił do Halta i przyjrzał się ranie. Była dość głęboka. Ostrożnie przełamał drzewce strzały i przyjrzał się jej z bliska. Pobladł. Jako rycerz wiedział co nieco o broni, a taka strzała musiała zostać wystrzelona z kuszy. Ale nie zwykłej kuszy. Takich strzał używali Genoweńczycy. Od razu zaczął oglądać grot strzały i z ulgą stwierdził, iż nie ma na nim trucizny. Jednak w jego sercu został zasiany niepokój. Gdzieś niedaleko, znajdują się mordercy przykryci purpurowymi płaszczami.
***
- Ty durniu! Jak to zły kołczan!? 
- No po prostu. Zły kołczan. Zabrałem zły kołczan i co z tego? Stary zemdlał. Potrzebuje opieki. To ich zatrzyma na tyle ile nam potrzeba. - Wzruszył ramionami - I tak ich zabijemy. Ich i innych. Terror chce władać Araluenem i jeszcze lepiej nam zapłaci. 
- Uważaj, bo jeśli nie masz racji... Osobiście się tobą zajmę.

Zwiadowcy ,,Ostatnia bestia''(brak weny)Where stories live. Discover now