ROZDZIAŁ 2

2.6K 136 523
                                    

SYRIUSZ I REMUS

Remus czuł ciepło go otaczające, myślał, że spowodowane jest to prawdopodobną gorączką, szybko jednak odrzucił ten wniosek, otwierając oczy i spotykając się twarzą w twarz ze śpiącym jeszcze Syriuszem. Czy oni znowu ze sobą spali? Czemu nie pamięta niczego od pobytu na ognisku, gdy stwierdził że chce mu się spać.

  - Nie myśl tyle, bo wybuchnie ci głowa. - skomentował Syriusz, który patrzył na szatyna, który z kolei nawet nie wiedział kiedy Black się przebudził. - To da się łatwo wyjaśnić i nie, nie robiliśmy nic nieodpowiedniego, to mogę przysiąc, zapamiętałbyś do końca życia.
  - Nie wygłupiaj się i nie gadaj bzdur, tylko wytłumacz mi jakim cudem leżę z tobą na materacu, przytulony i dodatkowo w samej bieliźnie.
  - Masz jeszcze koszulkę. - zaśmiał się Syriusz.
  - Bardzo zabawne. - stwierdził sarkastycznie szatyn.
  - No dobra już się nie dąsaj, skarbie. - stwierdził brunet. Wieczorem przy ognisku zasnąłeś mi na kolanach i nie chciałem cię budzić, więc zaniosłem cię na rękach do pokoju. Później położyłem cię na łóżku i zdjąłem ci  sweter oraz spodnie. Oh nie patrz tak na mnie, widziałem cię już nago.
  - I co było później? - zapytał szatyn chcąc wybrnąć z zawstydzającej sytuacji. - To nadal nie tłumaczy czemu leżę na materacu obejmowany przez ciebie.
  - To akurat jest ta część, której sam nie rozumiem, jednak nie będę kłamał, że mi przeszkadza. - zaśmiał się brunet. - Mogę tylko zakładać, że spadłeś w nocy z łóżka prosto w moje ramiona.
  - To brzmi... niestety sensownie. - jęknął Remus chowając głowę w zagłębieniu szyi bruneta. - Która jest tak poza tym godzina?
  - Wystarczająco późna byście w końcu ruszyli swoje tyłki na śniadanie. - usłyszeli w progu pokoju głos Jamesa. - Poza tym jak gardzisz moim łóżkiem to dzisiaj śpisz na podłodze.
  - Ja nie... Ugh okej. - powiedział Remus i podniósł się do siadu. - Gdzie jest łazienka?
  - Na końcu korytarza po prawej. - powiedzieli James i Syriusz jednocześnie.
  - Dzięki. Za dziesięć minut będziemy na dole, Rogacz. - skomentował Remus, ale rozumiejąc jak to zabrzmiało, czerwony szybko dodał. - Znaczy ja będę, nie idziemy razem się myć. Cholera.

James się zaśmiał i z cichym "Wiemy co miałeś na myśli" wyszedł z pokoju zostawiając zawstydzonego Remusa z Syriuszem obserwującym go z rozbawieniem i chytrym uśmieszkiem na twarzy.

  - Więc ci z tą wspólną kąpielą? - zapytał Syriusz gładząc ręką plecy siedzącego obok niego szatyna. - Aktualne?
  - Chciałbyś... ale nie. - skomentował Remus zanim przemyślał co właściwie powinien odpowiedzieć. - Nie gdy rodzice Jamesa są za ścianą.
  - Czyli jakbyśmy byli sami w domu, to dałbyś się namówić? - drążył Syriusz.
  - Może, a teraz wstawaj i się przebieraj. - odpowiedział mu szatyn i szybko pocałował w policzek, po czym wstał i sięgnął po swoją torbę.
  - Tak przy tobie? Chcesz pooglądać moje ciało? Mam do tego zatańczyć? - zaśmiał się brunet wstając z materaca.
  - Chętnie bym przyjrzał się twoim poczynaniom i nie przeczę, że taniec byłby dodatkowym atutem, ale nie. Idę się myć i jak wyjdę z łazienki masz być już na dole. - wyjaśnił szatyn i ruszył do wyjścia.
  - Od kiedy to zrobiłeś się taki pewny siebie i śmiały, co? Nie żeby nie podobało mi się, ale te rumieńce przez zawstydzenie psują cały efekt, skarbie.
  - Odczep się. - stwierdził Remus i udał się do łazienki.

Po porannej pielęgnacji w przypadku Remusa i ubraniu się w czyste ubrania w przypadku Syriusza, obaj spotkali się po kilku minutach przy schodach i razem zeszli na śniadanie. W jadalni czekali już na nich rodzice Jamesa i sam ich przyjaciel, Syriusz usiadł obok niego, a Remus naprzeciwko ku małemu niezadowoleniu szarookiego.

  - Jak się czujesz, Remusie? - zapytała Euphemia.
  - Lepiej, dziękuję. - odpowiedział kobiecie uśmiechając się ciepło. - Muszę poinformować rodziców, by się nie martwili.
  - Już z nimi rozmawiałem. - odpowiedział mu Fleamont. - Powiedzieli żebyś się oszczędzał i dużo odpoczywał.
  - Wystarczy gorąca herbata, tabliczka gorzkiej czekolady i Łapa, a Luniaczek od razu poczuje się lepiej. - wtrącił James.
  - Właśnie opisałeś szczęście mojego życia. Dzięki Rogacz. - zaśmiał się Remus.
  - Nazwałeś mnie szczęściem swojego życia? - zapytał Syriusz, a Remus przybił sobie mentalną piątkę z czołem. - To urocze.
  - No tak, przeinaczanie moich słów to u ciebie norma. - dodał Remus.
  - Jesteście słodcy w tych swoich rozmowach. - skomentowała Euphemia. - Długo już jesteście razem?
  - Będzie kilka miesięcy. Mieliśmy małą przerwę... - odezwał się Syriusz, mrużąc smutno oczy, gdy przypomniał sobie o tym co zrobił. - ...ale już chyba jest w porządku.
  - Zdecydowanie jest. - dodał Remus zaczepiając stopą pod stołem o nogę Syriusza i uśmiechając się do niego. - W każdym związku może zdarzyć się kryzys.
  - To prawda. Gdyby nie kłótnie z mężem to nasz związek byłby nudny. - zaśmiała się Euphemia.
  - Nawet nie wspomnę kto zazwyczaj zaczyna te kłótnie. - Fleamont znacząco popatrzył na żonę, a później na rozbawionych gryfonów, później wskazał na siebie palcem. - I kto musi potem przepraszać z kwiatami w rękach.
  - Oj już nie marudź. - skomentowała kobieta. - No smacznego, bo wystygnie.
 
Po kilkunastu minutach wszystko było zjedzone, a trójka przyjaciół udała się do pokoju Jamesa w celu zabrania kilku rzeczy. Może nie mogli czarować za szkołą, ale zawsze dla bezpieczeństwa mieli przy sobie różdżki, dodatkowo wzięli po ręczniku, by mieć cUm się po kąpieli wytrzeć. Remus podkreślił, że nie ma zamiaru pływać, miny Syriusza i Jamesa jednak w tamtym momencie mówiły coś całkowicie innego. Gotowi ruszyli na dół, gdzie dostali od mamy Jamesa prowiant, a później James i Syriusz chwycili za miotły i wyszli z domu, gdzie Black i Potter od razu na nie wsiedli.

"Bywają noce, gdy wilki milczą i tylko gwiazda wyje." ||WOLFSTAR||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz