SYRIUSZ I REMUS
To nie tak, że tamtego dnia celowo nie zdążyli na śniadanie, a i na zajęciach nie umieli się szczególnie skupić, ale zwyczajnie jakby ktoś zapytał o czym tamtego dnia McGonagall mówiła na zajęciach, dwójka gryfonów tylko uśmiechnęła by się głupkowato, wzruszając przy tym ramionami. W sumie cała ta atmosfera udzieliła się także ich przyjaciołom, którzy naprawdę cieszyli się z pogodzenia tej dwójki, chociaż nawet nie wiedzieli o co tak właściwie ci byli pokłóceni. Tamten dzień w ogóle, był pełen dziwnych niedomówień i niezrozumiałych sytuacji, ale nikt nie zamierzał na to narzekać, w końcu całą grupą przyjaciół mogli wspólnie przeżywać od początku nowy rok szkolny. Ten natomiast zapowiadał się naprawdę ciekawie, gdyż już drugiego dnia było wiadomo, że w tym roku będą najbardziej zaskakujące i tajemnicze w historii szkoły, nabory do drużyny gryfonów, a co za tym szło, inni w końcu dowiedzą się kto zajął miejsce nowego kapitana drużyny. Cały tydzień od informacji zawieszonej na tablicy ogłoszeń, Syriusz i James główkowali nad tym kto mógłby to być, ale choć mieli swoje podejrzenia, tak nie byli ich w stu procentach pewni. Dodatkowo Black dalej walczył zawzięcie ze sobą, czy faktycznie w tym roku decydować się na podejście do kompetencji, zwyczajnie nie czuł się już tak pewnie w magicznym sporcie, jedyne co przemawiało na korzyść, to ciągłe sugestie i prośby jego przyjaciół, którzy twierdzili, że on jest wręcz stworzony do gry w Quidditcha. Trzeba tylko podkreślić, że teksty Remusa o tym jak to Syriusz rzekomo jest najlepszym pałkarzem od początku historii tego sportu, zwyczajnie pieściły wyolbrzymione ego bruneta. Dlatego też przez cały tydzień James namawiał Remusa do namawiania Syriusza na wstąpienie do drużyny, a im dłużej utrzymywał się ten specyficzny łańcuszek, tym dłużej inni mieli tego dość. Lupin, gdy tylko mógł, w ogóle unikał rozmów o Quidditchu, wiedząc, że to wcale nie jest taki znowu najważniejszy temat. Mimo pogodzenia, dalej był ciekawy rozmowy Syriusza i Lily i przy każdej sposobności próbował wyciągnąć z nich informacje, dodatkowo z całą resztą zaczął zauważać jak to ta dwójka zaczyna zbliżać się do siebie, nie w sensie bliskości, a czystej przyjaźni, odnajdując wspólny język. Z jednej strony szatyn cieszył się z takiej zażyłości jego chłopaka i jego najlepszej przyjaciółki, z drugiej czasem czuł się delikatnie zazdrosny i zaniedbany przez obojga, oczywiście nie mówił tego na głos, nie chcąc wyjść na kogoś dziwnego i samolubnego. Jeśli chodzi o naukę, ta już od samego początku wymagała sporych nakładów czasu i cierpliwości, ponieważ materiału było sporo, a chęci do ich przyswojenia prawie wcale. James i Syriusz wzięli sobie chyba za punkt honoru zostawiać wszystko na ostatnią chwilę, już teraz, pod koniec drugiego tygodnia szkoły mieli tyle zaległości, że Remus nawet nie mógł już na to patrzeć będąc załamany zachowaniem przyjaciół. I gdzie James starał się powoli to nadrabiać, pamiętając o tym, że powinien starać się, by zostać pomocnikiem Lily jako prefektem, tak Syriusz miał to głęboko gdzieś i na zajęciach zazwyczaj zajęty był podrywaniem szatyna, aniżeli jakąkolwiek uwagą i nauką. Podobnie zapowiadało się i dzisiaj, w dzień doboru gryfońskiej drużyny Quidditcha, gdy to od samego rana James nie dawał spokoju Blackowi ciągle wmawiając mu dopingujące gadki, Remus już dawno poddał się z błagania bruneta o granie w tym magicznym sporcie i zwyczajnie na oburzenia Jamesa odpowiadał krótkie "Niech robi co chce". Od samego rana Syriusz i Remus słuchali, że mają bardzo złe podejście do tak ważnych spraw, a James powinien być ich mentorem i wzorem do naśladowania. Najwidoczniej z tym faktem zgadzał się tylko Peter, który jak cień podążał za Jamesem od samej pobudki. Ba! Oni nawet podczas śniadania siedzieli i już na stole układali propozycje taktyki, za graczy służyły im płatki.
- Bardzo dojrzale, bawić się jedzeniem. - skomentował szatyn wyjątkowo rozbawiony zachowaniem przyjaciół, razem z Syriuszem siedzieli naprzeciwko tej dwójki i obserwowali ich poczynania. - Syri nie dołączysz? Jesteście na podobnym poziomie intelektualnym.
- Podziękuję. - skomentował Syriusz wpychając w siebie kanapki i popijając sokiem dyniowym. - Nawet nie wiem po co nad tym siedzicie, przecież to głównie kapitan ustala plan gry.
- Ale zawsze może posłuchać naszych sugesti, szczególnie tych dobrych. - odezwał się James. - Jestem prawie pewny, że Ash wybrała którąś z dziewczyn, dlatego zadziałam własną charyzmą.
- Że niby czym? - Syriusz wypluł kanapkę, którą o mało co się nie zakrztusił, Remus podał mu chusteczkę, by ten mógł wytrzeć swoją ubrudzoną buzię. - Dzięki, Skarbie.
- Zdecydowałeś już czy chcesz brać udział w doborach? - zapytał szatyn uśmiechając się do bruneta, gdy ten wycierał resztki jedzenia. - Jeszcze odrobina na lewym policzku. Na lewym nie na prawym.
- Już? - zapytał szarooki, a szatyn zaśmiał się i sięgnął po chusteczkę, po czym delikatnie wytarł pozostałości z policzka.
- Teraz już. - Remus uśmiechnął się do bruneta, a ten nagle pochylił się do przodu i pocałował szatyna w policzek. - Ej! Co tak nagle?
- Musiałem. - Syriusz zaśmiał się i objął szatyna ramieniem.
- Jesteście słodcy do porzygu. - stwierdził James, który razem z Peterem przyglądał się tej scenie. - Od tygodnia jecie sobie z dziubków.
- Zazdrosny? - Syriusz uniósł brew, w tym samym momencie pod stołem masując dłonią udo szatyna. - Evans się do ciebie odzywała, po tym jak zaprosiłeś ją na wybory drużyny?
- Niestety nie. - stwierdził James przeczesując włosy. - Ale Dorcas i Marlene mówiły, że przyjdzie, bo Meadowes znowu będzie stratować.
- Czyli masz szansę się popisać. - zawyrokował Black.
- Możesz przestać? - zapytał Remus patrząc z politowaniem na bruneta. - Zabierz tą rękę, bo może ktoś zobaczyć.
- Niech ktoś tylko spróbuję spojrzeć na twoje udo. - wzburzył się Syriusz rozglądając na około. - Jutra nie dożyje.
- Już zazdrośniku. - Remus uśmiechnął się delikatnie i złapał za dłoń bruneta łącząc ją ze swoją. - Może lepiej zamiast mordować innych zbierzemy się na zajęcia?
- W sumie Lunatyk ma trochę racji. - odezwał się Peter, siedzący do tej pory cicho. - Jak spóźnimy się i dostaniemy szlaban, to nie wyrobimy się na dobory drużyny.
- Jakoś to przeżyję. - skomentował Syriusz, lekceważąc oburzenie Pottera i Pettigrew, a w pełni skupiając się na dłoniach jego i Remusa. - A to, inni niby mogą widzieć?
- Skoro nie chcesz to...
- Chce! - krzyknął brunet, gdy Remus chciał zabrać dłoń, dla bezpieczeństwa zacieśniając uścisk. - Nie wykręcisz się z tego tak łatwo.
- Do zajęć masz się nacieszyć. - skomentował Remus i wstał ze swojego miejsca, w tym samym czasie co James i Peter. - Umiem pisać tylko prawą ręką, a tą aktualnie planujesz mi złamać.
- Pilnuję tylko byś przypadkiem za wcześnie mi nie uciekł. - zaśmiał się Black i wstał ze swojego miejsca, po czym z przyjaciółmi ruszył do wyjścia. - Tak poza tym gdzie dziewczyny?
- Były na śniadaniu wcześniej. - wyjaśnił Remus, który z całej czwórki wstał jako pierwszy i był w Wielkiej Sali kwadrans przed nimi. - Jak dobrze myślę, już pewnie czekają pod salą do OPCM-u. A raczej czeka tylko Lily i Dorcas. Marlene i Mary nie dały rady kontynuować przedmiotu.
- Ten nowy nauczyciel nie umie w ogóle uczyć, więc za wiele nie tracą. - oburzył się James wchodząc po schodach. - Skąd w ogóle dyrektor go wziął? Już nawet Gilderoy Lockhart z drugiego roku uczyłby lepiej, a każdy dobrze wie jaki jest beznadziejny.
- Bardzo trudno znaleźć dobrego nauczyciela od tego przedmiotu. - wyjaśnił na spokojnie szatyn, samemu zauważając braki w wiedzy nauczyciela. - O ile dobrze pamiętam plotki, to dyrektor co roku musi szukać nowego nauczyciela na to stanowisko.
- A to niby dlaczego? - zapytał Peter zajadając dyniowe ciastka. - Aż tak trudno jest uczyć?
- Nie chodzi o sam przedmiot, a o stanowisko. - wyjaśnił spokojnie Remus i ściszył głos rozglądając się czy aby na pewno nikt ich nie usłyszy. - Podobno sam... no wiecie Voldemort, po skończeniu szkoły udał się do dyrektora, którym wtedy był Armando Dippet i zapytał, czy mógłby zostać nauczycielem Obrony przed Czarną Magią. Dippet jednak wtedy odrzucił jego ofertę, mówiąc, że jest za młody na to stanowisko, ale zaprosił go za kilka lat.
- I co się stało? - zapytał Peter słuchając zafascynowany historii szatyna.
- Cicho Glizdek, niech Lunatyk mówi dalej. - odezwał się James.
- Podobno później zniknął na kilka lat tworząc powoli swoją armię, a gdy ponownie zjawił się w szkole dyrektorem był już Albus Dumbledore. Nasz dyrektor odmówił, gdy Voldemort zapytał znowu o posadę nauczyciela, a ten rzekomo z wściekłości rzucił klątwę na tę posadę i od tego czasu nauczyciele tego przedmiotu pełnili swoją funkcję przez rok, potem czekał ich straszny los lub upokorzenie, które zmuszało ich do opuszczenia stanowiska.
- To tylko bajka wymyślona przez innych uczniów, by szerzyć postrach. - odezwał się Syriusz wywracając oczami. - Jestem pewny, że ktoś ze Slytherinu, pewnie fanatycy tego kretyna wymyślili to, by ich pan wyglądał na takiego groźnego.
- Nie wiem czy to tylko plotka. Mówię to co słyszałem kiedyś od starszych uczniów. - wyjaśnił spokojnie Remus. - Zresztą nie mówmy już o tym. Lepiej przyspieszmy, bo faktycznie się spóźnimy.
- A mogę dzisiaj z tobą siedzieć? - zapytał Syriusz patrząc na szatyna szczenięcym wzrokiem.
- Ten tydzień miałem siedzieć z Jamesem. - zauważył Remus. - O ile dobrze pamiętam sam zaproponowałeś pomysł na zmienianie miejsc co tydzień, więc teraz musisz się z tego wywiązać.
- Ale Remi! - jęknął Syriusz i położył głowę na ramieniu szatyna. - Tylko dzisiaj, obiecuję od jutra trzymać się planu. Rogacz, przyjacielu, weź się zgódź.
- Tylko pod jednym warunkiem. - James uśmiechnął się szeroko zatrzymując pod salą, gdzie znajdowało się kilka osób z ich roku.
- Jakim? - zapytał Syriusz niepewnie, bojąc się pomysłów okularnika.
- Weźmiesz udział w doborze. - zawyrokował James, akurat gdy pojawił się nauczyciel i wszyscy zaczęli wchodzić do klasy. - Masz co raz mniej czasu na decyzję.
- Ta zniewaga krwi wymaga, Rogacz. - jęknął Syriusz, a gdy Remus już zamierzał usiąść z Jamesem, brunet przyciągnął go do siebie. - Niech ci będzie, Bambi. Ostrzegam tylko, że siedzę z nim przez miesiąc i Remi nie piszę ci żadnych dodatkowych zadań. Stoi?
- Niech stracę. - skomentował James uśmiechając się szeroko, po czym złapał wyciągniętą dłoń Syriusza. - Stoi.
- Czy ja właśnie w pewnym sensie zostałem kartą przetargową? - zapytał szatyn, gdy w końcu usiadł obok Syriusza i mógł uwolnić się z uścisku ich dłoni. - Powinienem się obrazić?
- Ja tylko wywalczyłem, byś był blisko mnie nawet na zajęciach. - wytłumaczył Syriusz obejmując luźno ramieniem szatyna. - Nie powiesz mi chyba, że to ci nie odpowiada.
- Jesteśmy na zajęciach. - odezwał się szatyn zrzucając z siebie rękę bruneta. - Lepiej skup się i zacznij wynosić coś z nich.
- Mogę wynieść ciebie na rękach.
CZYTASZ
"Bywają noce, gdy wilki milczą i tylko gwiazda wyje." ||WOLFSTAR||
FanficWolfstar ~ Rok szósty ~ Hogwart O tym jak uczucie zrodzone z przyjaźni się rozwija i na jakie wystawiane jest próby... O tym jak pewien młody wilkołak i przystojny animag zakochali się w sobie, nie przejmując tym, co powiedzą inni, widząc tylko sieb...