SYRIUSZ
Po pamiętnym już posiłku, reszta dnia także nie zapowiadała się dla szarookiego najlepiej, Syriusz nie pojawił się już na zajęciach, czas ten spędzając przy jeziorze, ciesząc się z tego, że miał przy sobie Mapę Huncwotów i nikt nie był w stanie go znaleźć. Tak przynajmniej sądził do momentu, w którym to na błoniach nie zjawiła się grupka ślizgonów, jeszcze bardziej niszcząc, i tak sięgający już dna, humor szarookiego. Nie chcąc wdawać się w zbędne dyskusje, westchnął tylko cierpiętniczo, wstając ze swojego miejsca z zamiarem powrotu do zamku. Z dwojga złego wolał wysłuchiwać dociekliwych przyjaciół, aniżeli irytujących znajomych swojego brata, którego przynajmniej w tym momencie nie było z nimi. Najwidoczniej jednak los postanowił sobie zażartować z bruneta i nim ten zdążył choćby zrobić krok, tuż obok niego już pojawili się intruzi, na czele których to stał nikt inny jak sam Evan Rosier.
- A książę co robi tu tak sam jak palec? - zadrwił sobie wspomniany wcześniej chłopak, patrząc z drwiną na Syriusza. - Przyjaciele mieli cię już dość?
- Dziwne, że takiej parszywej gęby jak twoja jeszcze nie mają dosyć. - sarknął w odpowiedzi Black i ruszył w stronę zamku. - Albo mają, tylko są tu z przymusu albo współczucia. Merlin ich tam wie, co w tych pustych głowach im siedzi.
- Ze mną przynajmniej są. - odezwał się Rosier i zagrodził brunetowi drogę.
- Przesuń się jeśli nie chcesz żadnych problemów. - warknął szarooki zdecydowanie starając się powstrzymać od uderzenia chłopaka z pięści w twarz.
- Co tak agresywnie, Black? - odezwał się Wilkes, wykrzywiając usta w drwiącym uśmiechu. - Kryzys w raju cię tak zdenerwował?
- Raczej spojrzenie na wasze krzywe nosy. - Syriusz uśmiechnął się cynicznie, ignorując zdenerwowanie grupy ślizgonów. - A teraz jeśli urocza pogawędka już dobiegła końca to panowie mi wybaczą, muszę się w tym momencie pożegnać.
- Ja z chęcią pogadał bym dłużej. - Rosier wzruszył ramionami i niby od niechcenia przerzucił sobie różdżkę z ręki do ręki. - Co ty na to, Syriuszu?
- A weź idź się utop do jeziora Rosier z tymi twoimi pogróżkami. - skomentował Black i odepchnął Evana, po czym ruszył w stronę zamku. - Nie mało masz już kłopotów na głowie?
- A może niech się Lupin utopi? - krzyknął nagle Mulciber i przybił piątkę z Averym, Rosier uśmiechnął się drwiąco, gdy zauważył jak Syriusz zatrzymuje się w miejscu i odwraca z mordem w oczach. - Im mniej takich pedałów tym lepiej.
- Radzę ci... zamknąć swój parszywy i krzywy ryj. - warknął Black ściskając w kieszeni różdżkę. - Nikt nie ma prawa w mojej obecności obrażać Remusa. Szczególnie takie obślizgłe i cuchnące odzyski jak wy.
- On sam w sobie jest obrazą. Wystarczy na niego spojrzeć. - zaśmiał się Avery, a Mulciber i Wilkes mu zawtórowali. - Dodatkowo kto normalny by chciał być z kimś takim jak ty?
- Jeszcze słowo... - warknął Syriusz ledwo już nad sobą panując, wszystkie negatywne emocje kumulowały się w nim i w połączeniu z komentarzami ślizgonów były mieszanką wybuchową.
- Słowo? I co? - odezwał się nagle Evans stając znowu naprzeciwko Syriusza. - Co zrobisz? No dalej... pokaż jaki naprawdę jesteś.
- Specjalnie to robisz, prawda? - do Syriusza nagle coś dotarło, przecież Evan zawsze musi mieć jakieś ukryte cele w tym co robi. - Chcesz mnie sprowokować, bym zaczął. Wtedy nikt nie mógłby ci nic zrobić.
- Oh. - Evan zrobił w nad wyraz teatralnym geście zaskoczoną twarz, po czym zaśmiał się krótko. - Jak ty mnie dobrze znasz, kuzynie.
- Nie nazywaj mnie tak. To że w jakimś stopniu jesteśmy spokrewnieni przyprawia mnie o chęć wymiotowania. - Syriusz spoglądał na Rosier'a podejrzliwie. - Naprawdę sądzisz, że ujdzie ci na sucho, nawet jeśli jesteśmy poza szkołą?
- Co Black? - odezwał się nagle Avery. - Obleciał cię już strach?
- Strach? - Syriusz udał zdziwienie po czym wzruszył ramionami i znowu ruszył przed siebie. - Raczej zażenowanie, jak można być takim półgłówkiem jak ty. Nie chce mi się z wami dyskutować, bo jeszcze się głupotą zarażę.
- Wiesz, że i tak do tego wrócimy? - Rosier złapał Blacka za ramię, gdy ten chciał go wyminąć. - Może nie dzisiaj, ale to kiedyś na pewno nastąpi.
- Czego ty ode mnie chcesz, Rosier? - zapytał Syriusz irytując się coraz bardziej. - Że rzucę się na ciebie i twoich koleżków, bo zaczniecie mnie i moich przyjaciół obrażać? Słyszysz jak idiotycznie to brzmi?
- Prawdy. - skomentował Rosier puszczając Blacka i odsuwając się na kilka kroków. - Przyznaj się w końcu przed sobą i przed innymi, że jesteś taki sam jak my. Może inni w to nie wierzą i już postawili na tobie krzyżyk, ale ja dalej uważam, że jesteś z nami, nie przeciwko, musi to tylko do ciebie dotrzeć.
- Na razie dociera do mnie tylko fakt, że mnie wkurwiasz. - skomentował Syriusz i ruszył wzgórzem w stronę zamku nie przejmując się już grupą ślizgonów. - Wiedz tylko Rosier, że się mylisz. Nie byłem, nie jestem i nigdy nie będę taki jak wy.
- Dalej się oszukuj! - krzyknął jeszcze za nim Evan, gdy Syriusz był już daleko.
- Czemu go puściłeś Rosier? - zapytał Wilkes, gdy Black zniknął im z pola widzenia.
- Właśnie? - dodał Mulciber strzelając palcami. - Liczyłem na jakiś pojedynek.
- Cierpliwości, przyjaciele. - odezwał się Evan patrząc w kierunku gdzie zniknął Syriusz. - Zabawa dopiero się zaczyna.
CZYTASZ
"Bywają noce, gdy wilki milczą i tylko gwiazda wyje." ||WOLFSTAR||
FanficWolfstar ~ Rok szósty ~ Hogwart O tym jak uczucie zrodzone z przyjaźni się rozwija i na jakie wystawiane jest próby... O tym jak pewien młody wilkołak i przystojny animag zakochali się w sobie, nie przejmując tym, co powiedzą inni, widząc tylko sieb...