ROZDZIAŁ 13

1.2K 71 98
                                    

SYRIUSZ

Po pamiętnym już posiłku, reszta dnia także nie zapowiadała się dla szarookiego najlepiej, Syriusz nie pojawił się już na zajęciach, czas ten spędzając przy jeziorze, ciesząc się z tego, że miał przy sobie Mapę Huncwotów i nikt nie był w stanie go znaleźć. Tak przynajmniej sądził do momentu, w którym to na błoniach nie zjawiła się grupka ślizgonów, jeszcze bardziej niszcząc, i tak sięgający już dna, humor szarookiego. Nie chcąc wdawać się w zbędne dyskusje, westchnął tylko cierpiętniczo, wstając ze swojego miejsca z zamiarem powrotu do zamku. Z dwojga złego wolał wysłuchiwać dociekliwych przyjaciół, aniżeli irytujących znajomych swojego brata, którego przynajmniej w tym momencie nie było z nimi. Najwidoczniej jednak los postanowił sobie zażartować z bruneta i nim ten zdążył choćby zrobić krok, tuż obok niego już pojawili się intruzi, na czele których to stał nikt inny jak sam Evan Rosier.

- A książę co robi tu tak sam jak palec? - zadrwił sobie wspomniany wcześniej chłopak, patrząc z drwiną na Syriusza. - Przyjaciele mieli cię już dość?
- Dziwne, że takiej parszywej gęby jak twoja jeszcze nie mają dosyć. - sarknął w odpowiedzi Black i ruszył w stronę zamku. - Albo mają, tylko są tu z przymusu albo współczucia. Merlin ich tam wie, co w tych pustych głowach im siedzi.
- Ze mną przynajmniej są. - odezwał się Rosier i zagrodził brunetowi drogę.
- Przesuń się jeśli nie chcesz żadnych problemów. - warknął szarooki zdecydowanie starając się powstrzymać od uderzenia chłopaka z pięści w twarz.
- Co tak agresywnie, Black? - odezwał się Wilkes, wykrzywiając usta w drwiącym uśmiechu. - Kryzys w raju cię tak zdenerwował?
- Raczej spojrzenie na wasze krzywe nosy. - Syriusz uśmiechnął się cynicznie, ignorując zdenerwowanie grupy ślizgonów. - A teraz jeśli urocza pogawędka już dobiegła końca to panowie mi wybaczą, muszę się w tym momencie pożegnać.
- Ja z chęcią pogadał bym dłużej. - Rosier wzruszył ramionami i niby od niechcenia przerzucił sobie różdżkę z ręki do ręki. - Co ty na to, Syriuszu?
- A weź idź się utop do jeziora Rosier z tymi twoimi pogróżkami. - skomentował Black i odepchnął Evana, po czym ruszył w stronę zamku. - Nie mało masz już kłopotów na głowie?
- A może niech się Lupin utopi? - krzyknął nagle Mulciber i przybił piątkę z Averym, Rosier uśmiechnął się drwiąco, gdy zauważył jak Syriusz zatrzymuje się w miejscu i odwraca z mordem w oczach. - Im mniej takich pedałów tym lepiej.
- Radzę ci... zamknąć swój parszywy i krzywy ryj. - warknął Black ściskając w kieszeni różdżkę. - Nikt nie ma prawa w mojej obecności obrażać Remusa. Szczególnie takie obślizgłe i cuchnące odzyski jak wy.
- On sam w sobie jest obrazą. Wystarczy na niego spojrzeć. - zaśmiał się Avery, a Mulciber i Wilkes mu zawtórowali. - Dodatkowo kto normalny by chciał być z kimś takim jak ty?
- Jeszcze słowo... - warknął Syriusz ledwo już nad sobą panując, wszystkie negatywne emocje kumulowały się w nim i w połączeniu z komentarzami ślizgonów były mieszanką wybuchową.
- Słowo? I co? - odezwał się nagle Evans stając znowu naprzeciwko Syriusza. - Co zrobisz? No dalej... pokaż jaki naprawdę jesteś.
- Specjalnie to robisz, prawda? - do Syriusza nagle coś dotarło, przecież Evan zawsze musi mieć jakieś ukryte cele w tym co robi. - Chcesz mnie sprowokować, bym zaczął. Wtedy nikt nie mógłby ci nic zrobić.
- Oh. - Evan zrobił w nad wyraz teatralnym geście zaskoczoną twarz, po czym zaśmiał się krótko. - Jak ty mnie dobrze znasz, kuzynie.
- Nie nazywaj mnie tak. To że w jakimś stopniu jesteśmy spokrewnieni przyprawia mnie o chęć wymiotowania. - Syriusz spoglądał na Rosier'a podejrzliwie. - Naprawdę sądzisz, że ujdzie ci na sucho, nawet jeśli jesteśmy poza szkołą?
- Co Black? - odezwał się nagle Avery. - Obleciał cię już strach?
- Strach? - Syriusz udał zdziwienie po czym wzruszył ramionami i znowu ruszył przed siebie. - Raczej zażenowanie, jak można być takim półgłówkiem jak ty. Nie chce mi się z wami dyskutować, bo jeszcze się głupotą zarażę.
- Wiesz, że i tak do tego wrócimy? - Rosier złapał Blacka za ramię, gdy ten chciał go wyminąć. - Może nie dzisiaj, ale to kiedyś na pewno nastąpi.
- Czego ty ode mnie chcesz, Rosier? - zapytał Syriusz irytując się coraz bardziej. - Że rzucę się na ciebie i twoich koleżków, bo zaczniecie mnie i moich przyjaciół obrażać? Słyszysz jak idiotycznie to brzmi?
- Prawdy. - skomentował Rosier puszczając Blacka i odsuwając się na kilka kroków. - Przyznaj się w końcu przed sobą i przed innymi, że jesteś taki sam jak my. Może inni w to nie wierzą i już postawili na tobie krzyżyk, ale ja dalej uważam, że jesteś z nami, nie przeciwko, musi to tylko do ciebie dotrzeć.
- Na razie dociera do mnie tylko fakt, że mnie wkurwiasz. - skomentował Syriusz i ruszył wzgórzem w stronę zamku nie przejmując się już grupą ślizgonów. - Wiedz tylko Rosier, że się mylisz. Nie byłem, nie jestem i nigdy nie będę taki jak wy.
- Dalej się oszukuj! - krzyknął jeszcze za nim Evan, gdy Syriusz był już daleko.
- Czemu go puściłeś Rosier? - zapytał Wilkes, gdy Black zniknął im z pola widzenia.
- Właśnie? - dodał Mulciber strzelając palcami. - Liczyłem na jakiś pojedynek.
- Cierpliwości, przyjaciele. - odezwał się Evan patrząc w kierunku gdzie zniknął Syriusz. - Zabawa dopiero się zaczyna.

"Bywają noce, gdy wilki milczą i tylko gwiazda wyje." ||WOLFSTAR||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz