ROZDZIAŁ 7

2.4K 100 212
                                    

SYRIUSZ I REMUS

Remus, jak to miał w zwyczaju, obudził się wraz ze wschodem słońca. Dalej nie otwierając oczy, mruknął cicho, czując jak coś uparcie drażni go, łaskocząc w nos. Niechętnie jego powieki uniosły się ku górze, pokazując szatynowi wyjątkowo uroczy widok śpiącego Syriusza. Jego twarz ukazująca błogość i spokój, zamknięte powieki, lekko zmarszczone brwi i wszechobecne czarne, aksamitne, delikatne kosmyki, które tak bardzo zielonooki uwielbiał. Remus na ten niezwykle słodki widok uśmiechnął się, ostatkami samokontroli powstrzymując się przed dotknięciem ich, mimo tego nawet nie hamował się przed dogłębnym obserwowaniem śpiącego chłopaka. Ze spokojnej twarzy zjechał wzrokiem na szyję, gdzie na jasnej skórze, mimo opalenizny, śmiało dało się zauważyć pojedyncze, małe czerwone punkty, które tak doskonale przypominały Lupinowi o minionym wieczorze. "Nie róbmy tego, bo musimy. Zrobimy to tylko dlatego, że chcemy. Tylko wtedy, gdy będziesz gotowy." - doskonale słyszał w głowie te kilka zdań wypowiedzianych wczoraj przez bruneta. Przypominając sobie o tym, sprawił, że jego policzki zarumieniły się delikatnie, a oczy wyjątkowo odczuwalnie zapiekły. Przymknął je na chwilę, wzdychając cicho, by choć w najmniejszym stopniu uspokoić kołatanie serca. Te kilka słów z ust Blacka, znaczyło dla szatyna naprawdę wiele, sprawiło, że mógł dowiedzieć się, co o temacie ich stosunku sądzi szarooki i nie wierząc w swoją podświadomość mentalnie uderzał się w czoło karząc za myśli o tym jak to brunet chciałby go jak najszybciej zaciągnąć do łóżka. Dodatkowo czuł w głębi duszy, że to nie było najgorsze, a to, że on sam już zbyt wiele razy myślami wracał do tematu ich zbliżeń, czysto z ciekawości się nad tym zagadnieniem zastanawiając. Westchnął otwierając znowu oczy i leniwie, w bardziej teatralnym geście, dłonią przejeżdżając sobie po twarzy. Jeszcze raz tego poranka zielone oczy objęły spokojną twarz bruneta i te cholernie pociągające, kruczoczarne włosy. Tym razem nie zdołał się już powstrzymać, najdelikatniej jak potrafił, dłonią zaczął odsuwać czarne kosmyki od swojej twarzy i od tej Syriusza, starając się przez to nie obudzić bruneta. Gdy uporał się z niesforną fryzurą swojego chłopaka, dłonią zjechał na policzek szarookiego, a wzrokiem na lekko rozchylone usta. Kilka dobrych sekund potrwała jego wewnętrzna walka, zanim zdecydował się przybliżyć do szarookiego i swoimi wargami musnąć te Syriusza. To jednak w porównaniu z dotykiem na włosach, nie zostało pozostawione bez reakcji. W jednej chwili do uszu Lupina dotarł cichy, ledwie słyszalny pomruk, a usta wcześniej bierne, śmiało odwzajemniły czuły gest Remusa, czym chłopak był niezwykle zaskoczony i mocno zawstydzony, w końcu to przez jego słabą samokontrolę został przyłapany i spowodował przebudzenie bruneta, który bynajmniej nie narzekał i nie zamierzał narzekać na taki rodzaj pobudki, wręcz przeciwnie, śmiało mimo ledwie przebudzenia, zaczął oddawać pieszczotę, po pewnym czasie domagając się czegoś więcej niż delikatnych muśnięć ich warg. Dlatego wyjątkowo zwinnie wtargnął swoim językiem do wnętrza ust szatyna, nie widząc jak szatyn obdarza go karcącym spojrzeniem. Szatyn, który mimo oburzenia, z chęcią oddawał każdy gest, mocniej nie narzekając na pogłębienie przez bruneta, zainicjowanego przez niego pocałunku. Jedyne czego nie mógł się doczekać to spojrzenia prosto w te bystre i tak cudowne szare oczy, które uporczywie dalej postanowiły się ukrywać za powiekami. Dopiero dłoń zielonookiego, do tej pory spoczywająca na policzku, gdy tylko wytoczyła sobie dotykiem kurs na szyję Blacka, ozdobioną miłą dla oka ilością malinek, w pełni wybudziła otępiałe jeszcze czujniki i mechanizmy poznawcze Syriusza, który dalej nie odrywając ust od tych Remusa i nie przestając uparcie badać podniebienia szatyna językiem, wyjątkowo zwinnie otworzył oczy, dzięki czemu księżycowa szarość szybko powitała zieleń letniej, łąkowej trawy. A Remus? Remus mógł na upartego udać się w kosmos, by choć na jeszcze jedną krótką chwilę być blisko tego czystego blasku. Syriusz czuł, że już dawno zatonął, nie w głębinach błękitnych wód, a w czysto szmaragdowej trawie, do której lgnął jak ćma do ognia. Całując co raz bardziej zachłannie i natarczywie, mimowolnie dotąd bierne i spoczywające na łóżku dłonie Blacka, podążyły na policzki szatyna, by później ruszyć tylko sobie znaną trasą, przez szczękę, szyję, by dotrzeć do torsu zielonookiego, który od wczorajszego wieczora był nagi i wręcz prowokująco odkryty. Remus nieplanowanie jęknął, zaskoczony nagłym dotykiem dłoni szarookiego, a także przerwał pocałunek, patrząc z lekkim wyrzutem na Blacka, który uśmiechnął się niewinnie.

"Bywają noce, gdy wilki milczą i tylko gwiazda wyje." ||WOLFSTAR||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz