SYRIUSZ I REMUS
Obaj stracili rachubę czasu, wtuleni w siebie nie zwracali uwagi nawet na naburmuszonego Jamesa, który już od kilku minut zwyczajnie nie wiedział co mógłby teraz ze sobą zrobić. Cieszył się niezmiernie, że jego przyjaciele nie rzucają się sobie do gardeł, ale zwyczajnie zaczynało mu już robić się nudno i choć nad grobem wuja Syriusza nie wypadało, czuł niezwykłą chęć powiedzenia dwójce gryfonów by z łaski swojej przestali się do siebie przystawiać. Pierwszy zreflektował się Remus, który patrząc na nagrobek odchrząknął znacząco i niechętnie odsunął od siebie Syriusza.
- Ja przepraszam. - zaczął szatyn odwracając wzrok. - I współczuję. Chciałem po prostu osobiście złożyć kondolencje.
- Ja... - zaczął Syriusz, ale umilkł nie wiedząc co ma powiedzieć.Prawda była taka, że choć ciepło i bliskość Remusa były tak kojące, nie mógł mu wybaczyć krzywdy, dlatego zwyczajnie nie powiedział nic, bezradnie zerkając na Jamesa. Remus stracił resztki małej nadziei, że był to gest pojednawczy. Zrozumiał, że przytulenie przez szarookiego było zwyczajnym aktem desperacji po utracie bliskiej mu osoby. Westchnął cicho, jak najmocniej starając się nie popłakać. Myśląc teraz wyłącznie o dobru Syriusza, zaczął powoli wycofywać się, by już po chwili odwrócić się tyłem do przyjaciół i ruszyć przed siebie wolnym krokiem. Syriusz patrzył na to jak jego miłość oddala się od niego, nie będąc pewnym czy byłby w stanie go zatrzymać, albo nawet odezwać się teraz. Dopiero szturchnięcie przez Jamesa i znaczący wzrok skierowany na Remusa dał mu coś do zrozumienia. Nie chciał by Remus odchodził.
- Zaczekaj! - krzyknął Syriusz i patrząc sobie na nogi szeptem dodał. - Chciałbyś przyjść do Rogacza i... i do mnie? Mamy herbatę i sporo ciasta zrobionego przez mamę Rogacza. Rodzice Jamiego na pewno się ucieszą z twojej wizyty.
- Ja... - Remus zatrzymał się w miejscu i odwrócił patrząc teraz na Syriusza, który przed chwilą popadł w słowotok. - Myślę, że to nie jest najlepszy pomysł, Syri. Jeszcze nie teraz, wiem, że nie jesteś gotowy.
- O czym ty mówisz!? - zapytał James nie rozumiejąc czemu Remus odmawia.
- Masz rację. - do Syriusza dotarło o czym mówił szatyn, tak naprawdę jeszcze nie był w stanie mu wybaczyć czy normalnie z nim rozmawiać. - Mogę chociaż odwieźć cię do domu? Jestem pewny, że przyjechałeś tu Błędnym.
- Przyjechałem. - Remus potwierdził przypuszczenia bruneta i uśmiechnął się troskliwie. - Dziękuję za propozycję, ale muszę odmówić. Trzymaj się Syri i jeszcze raz współczuję straty. Cześć James.
- To może za trzy dni? - zaproponował James chcąc ratować ich sytuację na własną rękę. - Możemy razem pojechać ode mnie do szkoły. Napiszę do Glizdogona. Co wy na to? Łapa będzie miał czas by przemyśleć sobie kilka rzeczy, a ty by się spakować i pożegnać z rodzicami. Przyjedziesz pod wieczór, przenocujesz u mnie i rano wszyscy pojedziemy na King's Cross.
- Ja... - Remus zdezorientowany spojrzał na Syriusza, który teraz patrzył na okularnika z wdzięcznością.
- To dobry pomysł. - stwierdził szarooki, zwracając swoje spojrzenie na Remusa. - Zgadzasz się?
- Coś czuję, że to nie jest dobry pomysł. - stwierdził Remus patrząc z troską na bruneta. - Dobrze, zgadzam się. Do zobaczenia Syriuszu.Remus odwrócił się i zaczął iść w kierunku wyjścia z cmentarza po drodze rozglądając się jeszcze, czy aby na pewno nie ma gdzieś tutaj ukrytego Regulusa. Ani razu nie spojrzał do tyłu czy jego przyjaciele stoją dalej przy grobie Alfarda. Bał się, że jak zauważy Syriusza, to będzie chrzanił jego uczucia i rzuci się znowu do uścisku. Dlatego postanowił skupić się na rozmyślanie o młodszym Blacku. Przecież bez używania magii nie mógł się tak nagle rozmyć w powietrzu. Nie wiedział czemu, ale czuł niezwykłą chęć spotkania młodego ślizgona. Najwidoczniej nie było mu to jednak dane, ponieważ właśnie wyszedł z cmentarza kierując się do najbliższej ulicy. Jak to dobrze, że czarodzieje mieli magiczny transport, nie wyobrażał sobie, zostać samemu w Londynie. Machnął różdżką i czekając na Błędnego Rycerza rozejrzał się po okolicy. Wokół było pełno drzew, jednak ulica nie była uczęszczana, nie widział żadnego mugola, a tym bardziej czarodzieja. W końcu po kilku minutach obserwowania drzew usłyszał sygnał klaksonu nadjeżdżającego transportu, by chwilę później już siedzieć w Błędnym Rycerzu i kierować się do domu, gdzie czekała go rozmowa z rodzicami na temat potencjalnego spotkania u Jamesa dzień przed rozpoczęciem zajęć w szkole.
![](https://img.wattpad.com/cover/262324722-288-k801340.jpg)
CZYTASZ
"Bywają noce, gdy wilki milczą i tylko gwiazda wyje." ||WOLFSTAR||
Fiksi PenggemarWolfstar ~ Rok szósty ~ Hogwart O tym jak uczucie zrodzone z przyjaźni się rozwija i na jakie wystawiane jest próby... O tym jak pewien młody wilkołak i przystojny animag zakochali się w sobie, nie przejmując tym, co powiedzą inni, widząc tylko sieb...