Wciąga bardziej niż kokaina cz.IV +18

320 26 3
                                    

"Życie to chwila, więc biegniemy ku niej, a ty znajdziesz mnie w tym biegu, bo to rozumiesz."

Tak mijały moje dni zamieniając się w tygodnie a one w miesiące. Wpadały mi w ręce informacje o zaginięciu słynnego detektywa Sherlocka Holmesa, na początku czułem się... Dziwnie? Widząc zdjęcia w gazetach, wypowiedzi Watsona, Inspektora czy nawet mojego brata. Tego się nie spodziewałem, że zabierze głos. Nie wiem jak mam opisać to uczucie, które zrodziło się we mnie. Kiedyś bym chciał się zaćpać aby się to wszystko skończyło, ale teraz jest mi... Jakiego słowa użyć dobrze, w porządku, idealnie? Sam nie wiem. Z Moriarty'm pracowało mi się w normalnie? Poprawnie? Względnie było dobrze. Rozumieliśmy się czasem bez słów. Uczyliśmy się sami od siebie, on mojego myślenia ja jego strategii. Pomogłem mu udoskonalić Pałac Pamięci, który nie jest tak rozwinięty jak mój, ale jest na dobrej drodze by mi dorównać. Nigdy nie wróciliśmy do tego co zdarzyło się drugiego dnia po moim przyjeździe. Ani on ani ja nie dawał sygnałów aby to powtórzyć czy wręcz dokończyć w tym co przeszkodził Moran. Gdyby się tak głębiej zastanowić to nie miałem żadnego zdania na ten temat. Nie ziębiło mnie to ani nie paliło. Było neutralne po takim czasie. Fakt nie można mu zarzucić, że nie jest przystojny bo jest nawet dla mnie. Nie mogę rozumieć jednego. Denerwuje mnie to, dlaczego tak szybko mu uległem. Trzy no już za niedługo cztery lata temu chcieliśmy się zabić a teraz pracujemy razem i prawie wylądowaliśmy w łóżku. Mój mózg się poddał na chęć jego dotyku. Moje ciało wręcz go wołało, chciało więcej i więcej. Z jednej strony jestem ciekawy czy jeszcze taka sytuacja się powtórzy, ale ja jej na pewno nie sprowokuje. To nie w moim stylu. Jeżeli chce to niech sam to robi. Moje myśli przeskoczyły na inny temat zostawiając tamten rozgrzebany i niedokończony. Niestety jednego jest mi brak i nie mogę tego zastąpić czy tez wymazać. Miejsc zbrodni. Rozwiązywania spraw, biegania po Londynie z Jo... Nie bez niego. Potrząsnąłem głową, minęło tak dużo czasu a on nadal potrafi mi się przypomnieć w najmniej oczekiwanej sytuacji. Zawiesiłem się nad dokumentami w moim nowym biurze. Usiadłem na krześle zapadając się niego i zamknąłem oczy. Po pół roku dostałem swój przydział, ale ludzi kompletuje sobie sam i cały czas jestem w trakcie budowania. Mamy z Jimem inne wymagania, niektóre takie same, ale nie jesteśmy identyczni. Każdy z nas działa na swój własny wypracowany sposób. Isabella brunetka proste włosy do ramion 172 wzrostu, niebieskie zimne oczy, szczupła i młoda, ale konsekwentna w działaniach. Przekonałem się o tym pracując z nią bardziej przy paru sprawach i po tym jak mogłem zacząć kompletować swoich ludzi ją wybrałem pierwszą. Nie zadawała zbędnych czy też głupich pytań, zawsze na temat. Podobało mi się to. Nie chciałem już nikogo bliżej dopuszczać do siebie. Z czasem przyzwyczaiłem się do tej nowej powiedzmy pracy i przyjmowania poleceń szefa. Nie raz zdarza nam się do tej pory pracować u mnie czy u niego w gabinecie. Popatrzyłem w okno nie powiem chciałbym znów pójść w teren czy nawet pojechać do innego kraju. Cholernie mi tego brakuje. Wstałem i rozprostowałem kości. W tej pracy czułem jakbym stał się jeszcze bardziej wyrachowany i zimny. Tak jak mój brat, Pan Góra Lodowa, chociaż nie, on topniał przy niektórych rzeczach ja wręcz przeciwnie. Zaczynałem otulać się jeszcze większą skorupą. Czy chciałbym wrócić do swojego starego życia? Nie. Czy chciałbym wrócić do ludzi, którym niby na mnie zależało? Zamknąłem oczy i znów John przed oczami. Zacisnąłem je mocniej a dłonią przejechałem po twarzy. Nigdy się go nie pozbędę, nawet nie mogę zatrzeć po nim śladu. On jest wszędzie jak wirus w organizmie, infekuje i powoli zabija. Dzień po dniu, miesiąc po miesiącu. Obrazy znów zaczęły skakać kaskadowo, jego poznanie żeby zaraz się przenieść do naszej pierwszej sprawy a później do sceny w restauracji i jego uderzenie w moją twarz.

- Ej, ocknij się. – Ktoś mną potrząsnął, gwałtownie otworzyłem oczy i spojrzałem w bok. Kurwa znowu to widział. – Coraz częściej Ci się to zdarza. – Rzucił od tak i położył dokumenty na moim biurku. – Skup się Holmes, to nie jest takie trudne. – Ściszył głos po czym podszedł do mnie i patrzył się na moją twarz bez wyrazu. – Z biegiem czasu każdy mówi, że powinno być lepiej a Ty się wręcz rozpadasz! Ogarnij się bo kurwa naprawdę ileż można rozpaczać za jedną osobą? – Warknął i podniósł brew do góry. Odwróciłem swoją głowę do niego i mierzyliśmy się wzrokiem.

Sherlock'owe opowieściOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz