Nie moża było opisać jej uczuć w jednym słowie. Była zła na to, że zamiast Rose zaznała w drzwiach Jisoo, dodatkowo ta wygoniła ją. Czuła też ulgę, bo spaliłaby buraka przy jasnowłosej. Czuła także dość spore zdziwienie faktem, iż dziewczyna ma kogoś. Ukrywała go i tylko mówiła tym swoim głosikiem, który do teraz ją podniecał, aby Lisa nie zbliżała się do niej, a ich stosunki były szefowa - pracownik. To wszystko wyjaśniało. Chciałaby dowiedzieć się jak najwięcej o jej chłopaku, ale znając życie Roseanne nic by nie powiedziała.
Miała ochotę zniknąć. Zniknąć z życia Rose, Jisoo, Jimina i Yieren. Wrócić do Paryża, do firmy i Jennie. Do swojej rutyny. Braku Chaeyoung przy boku i jej kawiarni. Tak cholernie się cieszyła z jej sukcesu i tego, jaka po ucieczce Lalisy dziewczyna nadal była silna. Jisoo miała rację, szatynka była słaba i bała się. Bała się miłości.
***
Siedziała na łóżku i wbiła wzrok w torby, które stały w kącie. Czy powinna wyjeżdżać? Nie. Gdyby wróciła, jej psychiatra i tak zadawałby milion pytań na temat Rose i dlaczego ta nie przeprosiła jej. I miała powiedzieć 'nie umiałam tego zrobić'? Chyba nie wypada.
Też cię kocham, Lalisa.
Słowa te wypowiedziane przed laty przez starszą jasnowłosą dziewczyne. Zacisnęła pięści, spuściła głowę i zamknęła oczy. Łzy same zaczęły spływać. Była taka głupia i gdyby tylko wiedziała, że Chae ma już kogoś, odpuściłaby.
Ukuło ją poczucie zazdrości. Cieszyła się, że dziewczyna była szczęśliwa, ale to była JEJ Rose. Jej niewinna, mała i kochana Rosie. JEJ i tylko JEJ. Nikt nie miał prawa jej zabrać. Nie miał, a jednak tak się stało. Przybiła sobie piątke w czoło. Byłaś idiotką.
Czasami nachodziło ją ochota na pocałowanie ust należących do starszej lub też przynajmniej przytulić się do niej. Poczuć bliskość, tylko tyle potrzebowała. Czasami też fobia, jaka z dnia na dzień powoli znikała też wykańczała ją. Po śmierci Seong miała w głowie myśli, które czasami i nam się zdarzały. Po śmierci przewodniczącej szkoły dopadła ją filofobia, a sama szatynka obiecała sobie, że nigdy się nie zakocha. Cóż, kilka lat później stało się to i ponownie miłość ją niszczyła.
A przynajmniej miała takie wrażenie.
***
- Jak to sobie poszła? - spytała Park z widocznym zdziwieniem na twarzy.
- Miała być, ale zadzwonił telefon i musiała pojechać.
- Co się stało?
- Kot jej uciekł. Tak, dokładnie - wypaliła Jisoo.
Przyjęcie toczyło się w najlepsze. Jimin trochę posmutniał kiedy dowiedział się, że Manoban jednak nie pojawi się, ale potem mu przeszło. Yieren za to jakoś za specjalnie nie przejęła się tym i popijając wino rozmawiała z szarowłosym, co rozczulało ich szefowe. W czasie gdy Roseanne wyjmowała ciasteczka z szuflady, Jisoo poprosiła ją o rozmowę. I tak oto dowiedziała się, że Lisa najzwyczajniej w świecie sobie poszła.
- Coś mi tu nie pasuje - myślała Chaeg nad zaistniałą sytuacją. - Przecież jej kot jest już dość duży i gdyby faktycznie uciekł, to by dał sobie radę. On tam mieszka od zawsze i raczej zna okolicę.
- Może jest chory?
- Nie wiem, może... - zamyśliła się. - Ale jak się o tym dowiedziała?
- Ponieważ... Zadzwoniła do niej sąsiadka!
- Jisoo, nie umiesz kłamać. Co się tak naprawdę stało?
- Wygoniłam ją. Znaczy... Powiedziałam jej, że masz Sama i już jej nie kochasz.
- Koniec imprezy. Wynocha.
- Co?
- Teraz ty stąd sobie pójdziesz. Wypad.
- Chciałam cię tylko uchronić, ale najwyraźniej jesteś taka sama jak Lisa.
Odeszła.
Park była zła na siebie. Przed chwilą wygoniła przyjaciółkę z domu, czego normalnie by nie uczyniła. Teraz się wkurzyła. Fakt, ciemnowłosa trochę ją wkurzała, ale bez przesady. Miała prawo się tu pojawić jak Jimin i Yieren.
Z uśmiechem na twarzy udała się w stronę swoich podwładnych. Usiadła z nimi. Mimo, iż byli młodsi, to dziewczyna wolała z nimi rozmawiać, niż z Jisoo.
Hwang przyglądała się Chae. Z jej twarzy zniknął uśmiech. Po postawieniu diagnozy odparła:
- Weź aspierynę. Jesteś blada. Dobrze się czujesz?
- Tak, jasne.
- Weź coś. - Wtrącił się Jimin. - Zresztą, ja muszę już znikać. Mam naukę.
- Właściwie to ja też - Yieren wstała. - Trzymaj się.
Nim się obejrzała, studentów już nie było. Nie miała ochoty na sprzątanie. Według zalecań dziewczyny wzięła leki i poszła do sypialni. Gdyby ten Sam faktycznie by istniał...
Usiadła na łóżku i rozejrzała się po pomieszczeniu. Na komodzie stała torebka, której wcześniej tam nie było. Wstała, zabrała ją i ponownie spoczęła na łóżku. Otworzyła torbę. Znajdowała się w niej kartka i małe pudełko. Wzięła kartkę.
Przepraszam za wszystko, co ci zrobiłam. Byłam samolubna. Kiedyś ci powiem, obiecuję. Kocham cię, Rosie.
I tak nagle cała nienawiść co do młodszej prysnęła. Ponownie przeczytała list i przytuliła go. Pierwszy raz od dłuższego czasu płakała.
Otworzyła pudełko. Znajdowała się w nim branzoletka, którą ofiarowała Manoban, kiedy ją poznała i drogi naszyjnik z pereł.
Nie wahała się już. Wzięła do ręki telefon. Zwiesiła palec nad numerem swojej eks. Wzięła głęboki wdech i zadzwoniła.
- Słucham? - po dwóch sygnałach usłyszała dobrze jej znany głos.
- Muszę ci coś powiedzieć. Znaczy, musimy się spotkać. Najlepszej jeszcze dzisiaj.
spokojnie, książka jeszcze się nie kończy. Będzie krótka, ale bez przesady.
CZYTASZ
❝𝔽𝕃𝕐 𝕋𝕆 𝕄𝕐 ℝ𝕆𝕆𝕄❝ chaelisa
Diversos❝Roseanne prowadzi małą kawiarenkę w centrum Seulu. Jego specjałem jest love tea - herbata, dzięki której pary mające kryzys w związku, ponownie mogą się w sobie zakochać. Pewnego dnia do kawiarenki przychodzi ex Rose, Lalisa, prosząc o pracę w kawi...