09. home

59 5 0
                                    

   Stała przed blokiem Lalisy. Nie pamiętała kiedy ostatnio tu była. Pamiętała za to praktyczne na pamięć tą dzielnice. Manoban mieszkała w kamienicy. Mieszkanie nie było wielkie, ale było to jej pierwszym poważnym zakupem. Zawsze się dziwiła, dlaczego jej matka jest taka bogata, a nie kupiła dziewczynie wielkiego mieszkania, w prestiżowej dzielnicy w centrum miasta. Wiedziała, że rozmowa, którą za chwilę przeprowadzi zmieni ich stosunki. Miała nadzieję, że na lepsze.

   Znajdowała się w windzie. Była ciasna i od momentu, kiedy ostatnio tu była nic się nie zmieniła. Za nią znajdowało się lustro. Przypomniało się jej, jak kiedyś zrobiła z nią tutaj zdjęcie. W dniu wyjazdu do Paryża...

   Usłyszała dzwonek, kobiecy głos powiedział "piętro czwarte" i rozchyliły się metalowe drzwi. Można było uznać ją za jakąś dziwaczkę, ale lubiła zapach wchodzenia do obcego miejsca zamieszkania.

   Weszła na schodki i uformowała dłoń w piąstke, aby zapukać. Uczyniła to. Wzięła dwa wdechy i dwa wydechy. Będzie dobrze.

   Usłyszała kroki, a zaraz potem uchyliły się drzwi. Ujrzała szatynke. Była w białym topie, czarnych dżinsach, a na sobie miała założoną czarną kurtkę także wykonaną z dżinsu przyozdobioną złotymi guzikami. Pokazała gest, aby starsza weszła.

   - Pięknie wyglądasz - skomplementowała ją Lisa na co różowowłosa uśmiechnęła się. Zdjęła jej sweter i powiesiła na wieszaku. - Jesteś głodna?

    - Nie, ale bym poprosiła kieliszek wina.

   Przytaknęła i udała się do kuchni. Roseanne za to usiadła na kanapie w salonie. Tak jak myślała nic się nie zmieniło. Zawsze powtarzała, że Tajka ma gust i nawet wtedy kiedy już się  nie podobała, też tak uważała. Jedyne, co się zmieniło to fakt, że było czysto. Kiedyś znajdowała pod kanapą w najlepszym skarpetkę, teraz nie było tam ani grama kurzu. Ciekawe czy posprzątała tam, bo wiedziała, że Park przyjdzie do niej?

   Lisa pojawiła się. Nie wiedziała za specjalnie co ma zrobić. Starsza położyła dłoń wskazując na miejsce obok niej. Szatynka usiadła na czerwonej kanapie podając jej kieliszek i nalewając potem wino.

   - Powiedziałaś Jisoo, abym sobie poszła, bo chciałaś ze mną porozmawiać na osobności?

       - Czekaj co? - popatrzyła na nią pytającym wzrokiem.

   - Powiedziała, że zmieniłaś zdanie, nikt mnie nie potrzebuje, mówiła mi jaka jestem słaba i... - przerwała.

      - Oj, Lisa, pomyśl. Czy gdyby nikt by cię nie chciał, to bym cię przyjęła, zaprosiła na przyjęcie i potem przepraszała za te bzdury, jak robie to teraz?

    - Dlaczego ona to powiedziała?

       - Bo przeżywa, że mnie zostawiłaś.
  - Nie chciałam. Kocham cię, Rose, ale doskonale wiem, że nie możemy być razem. Jesteś moją szefową i gdybym miała z tobą romans... Tylko pomyśl co wtedy by się stało. Zresztą nie chcę cię skłócić z Jisoo. To twoja przyjaciółka i wiem, że ją uwielbiasz.

    - Jestem ciekawa wszystkiego o tobie.

         - Słucham?

   - Powiedz mi co robisz w Paryżu.

   Dziewczyna była taka bezpośrednia tylko i wyłącznie po alkoholu o czym Manoban doskonale wiedziała.

       - Jestem projektanką i w gruncie rzeczy także szefem firmy. Siedzę w modzie.

   - Masz kogoś?

        - Nie.

   - Jakim cudem?

       - Nie mam czasu.

   - Czyżby?

            - Dobra, tak naprawdę to nie umiem nikogo innego pokochać.

   - A masz chociaż przyjaciół?

     - I to całą gromadę, ale bliska jest dla mnie tylko Jennie.

        - Kim ona jest?

   - Moją wspólniczką. Jest dla mnie taka, jaka dla ciebie jest Jisoo.

        - Rozumiem. Ma ona kogoś?

   - Męża. - Zawiesiła na niej wzrok. - Od kiedy interesujesz się mną?

       - Od kiedy Kim Jisoo postanowiła wymyśleć sobie dla mnie chłopaka - powiedziała cicho.

    - Co postanowiła zrobić, bo nie usłyszałam.

       - Wygonić cię z imprezy.

   - Ach, no tak.

   Zapadła cisza. Była dość przyjemna, co zaskoczyło obydwie dziewczyny. Rose bawiła się palcami. Oglądały wiadomości w telewizji. Lisa wbiła wzrok w zapatrzoną w dziewczynę. Była piękna. Piękna i napita. Uśmiechnęła się do siebie. Jak dobrze, że zawsze trzymała jej ulubione wino w mieszkaniu, mimo iż nawet tu nie mieszkała. Właśnie, jej mieszkanie w Paryżu. Zastawiała się, co Jennie robi w nim, albo czy w ogóle tam się pojawia. Wyobraziła sobie jej minę kiedy ta znajduje stare kanapki i dodatkowo jakie cudowne słowa używa klnąć wszystkie stworzenia na tej planecie. Zauważyła też branzoletkę na nadgarstku. Oddanie jej było nielada wyzwaniem, ale aby uwolnić się od niej po prostu musiała to zrobić, nie było innego wyjścia. Zresztą kiedy pokazała to panu Jonesowi, ten powiedział aby bez warnkowo to oddała. Dała jej też naszyjnik, który był z najnowszej kolekcji. Jennie ją o to prosiła. No i jeszcze ten liścik. Postanowiła sobie, że wszystko powie w dniu wyjazdu.

   Między nimi wepchnął się Louis, który chwilę potem zagościł na kolanach Chaeyoung. Uśmiechnęła się.

    - Stęsknił się za tobą.

        - To chyba jedna z jedynych rzeczy, które należa do ciebie, za którą także się stęskniłam.

   Manoban uśmiechnęła się sztucznie. Mogła się tego spodziewać, bo przecież dziewczyna jej nie kochała. Odsunęła się od niej i piła małymi łykami wino.









      powiem jedno: żal mi za siebie. w piątek pisałem egzaminy z angielskiego. wszystko ładnie pięknie, ale kiedy przyszło mi powiadomienie z maila o sprawdzonym egzaminie, załamałem się. ja w szkole mający same piątki dostałem uwaga 47%. to jest takie dwa plus i aby dostać się muszę mieć 90% gdzieś. luv me

❝𝔽𝕃𝕐 𝕋𝕆 𝕄𝕐 ℝ𝕆𝕆𝕄❝ chaelisaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz