Rano Hania obudziła mnie na śniadanie, po nim poszłam od razu się ubrać. Wybrałam niebieską sukienkę w kwiatki, białe buty i tym razem już wzięłam płaszcz bo dziś było wyjątkowo zimno. Wyszłam na przedpokój gdzie minęłam się z moim Bratem Maćkiem.
-Siostra co ty tak się wystroiłaś? - zapytał.
-Wychodzę na spotkanie - powiedziałam.
-A to właśnie gdzie i z kim? - usłyszałam głos mojego ojca z salonu.
-Tato jestem już dorosła chciałam ci przypomnieć - powiedziałam poprawiając płaszcz.
-Ale zawsze będziesz moją malutką córką - powiedział.
-Oj tato tato - powiedziałam i wyszłam.
Przed klatka czekał już na mnie Jasiek.
-Cześć Janek - powiedziałam.
-Ala! - krzyknął uradowany.
-Tak to ja - powiedziałam i zaczęłam się śmiać.
-Idziemy? - zapytał podając rękę.
-Oczywiście - powiedziałam.
Droga minęła nam w szampańskich nastrojach, uśmiech od ucha do ucha, żarty, śmiech nasz było słychać z sąsiedniej ulicy. Naprawdę czułam się jakbym znała Jasia od kilku lat.
-No i jesteśmy - powiedział zatrzymując się przed wejściem.
-Ale pięknie pachnie - powiedziałam rozkoszując się zapachem.
-W końcu to wedel - powiedział Bytnar i weszliśmy do środka.
Przy jednym ze stołów siedziała dwójka wysokich chłopaków którzy od razu zwrócili moja uwagę i to właśnie w ich stronę się skierowaliśmy.
-Chłopaki to jest Ala - powiedział Janek.
-Tadeusz Zawadzki - powiedział jeden z nich.
-Miło mi - powiedziałam.
-Maciej Aleksy Dawidowski - powiedział drugi całując mnie w rękę.Naprawdę miło spędziłam czas z tą trójką. Tadeusz to ten cichy i spokojny a Maciek to drugi Janek.
-A gdzie wy się w sumie poznaliście? - zapytał Zawadzki.
-Mam mówić prawdę czy skłamać? - zapytałam patrząc się wymownie na Rudego.
-Prawdę Prawdę - powiedział Alek.
-Więc na ławce nad Wisłą dosiadł się do mnie taki Janek Bytnar i zaprosił na potańcówkę no i zgodziłam się - powiedziałam.
-Oj Rudy cały ty - powiedział Dawidowski.
-No ale o co wam chodzi, taka ładna to musiałem - powiedział Rudy a ja poczułam jak moje policzki się czerwienią.
-Chłopaki bardzo mi przykro ale ja już będę musiała iść - powiedziałam wstając z krzesła.
-No to cię odprowadzę - powiedział Janek.
-Cześć chłopaki! - powiedziałam na pożegnanie i wyszliśmy.Szliśmy w ciszy, po dłuższym czasie zdałam sobie sprawę że Rudy gdzieś zniknął. Zatrzymałam się i zaczęłam się rozglądać za nim.
-Bu! - krzyknął Bytnar za moich pleców.
-Janek! - Krzyknęłam zbulwersowana.
-Nie rób mi tak - powiedziałam.
-Na przeprosiny kwiatki - powiedział wyciągając za pleców świeżo zerwane kwiaty.
Po dłuższym zastanowieniu przyjęłam bukiet kwiatów Stokrotki, mlecze, fiolki.
-Oj Janku Janku - powiedziałam.Cały powrotny spacer był pod znakiem śmiechu i miłych emocji.
-Dziękuję za dziś, było naprawdę fajnie - powiedziałam jak doszliśmy pod moją klatkę.
-To ja dziękuję - powiedział z tym swoim uśmiechem Bytnar.
-Janku a twoja marynarka? - zapytałam.
-Mówiłem że możesz ja zachować, marynarek mam dużo spokojnie - odpowiedział.
-Chcesz się jutro spotkać? - zapytał przeczesując swoje gęste włosy.
-W sumie czemu nie a gdzie byś mnie zabrał? - zapytałam.
-Na lody a może potem nad Wisłę - powiedział.
-Z miłą chęcią - powiedziałam.
-To do jutra - powiedziałam i weszłam do klatki.Weszłam do mieszkania gdzie była strasznie grobowa atmosfera. Zawsze głośno, radio w kuchni, kłótnie rodzeństwa a teraz cisza, błoga cisza. Czasami wręcz prosiłam Boga aby na chwilę ten dom się uciszył żeby można było w spokoju czytać książkę ale wtedy coś mi nie grało. Miałam wrażenie że coś się stało. Ściągnęłam buty i płaszcz, wzięłam do ręki kwiaty od Janka aby wsadzić je do wazonu. Gdy weszłam do kuchni zobaczyłam moją kochaną mamę całą we łzach. Od razu pod biegłam do niej z pytaniem
-Mamusiu czemu płaczesz?
-Babcia Stasia - próbowała powiedzieć ale nie mogła od nadmiaru emocji i prawdopodobnie szoku.
-Co się stało babci Stasi?! - zapytałam zestresowana.
-Ona zmarła 2 godziny temu! - krzyknęła z żalem.
Babcia Stasia nie żyje... Moja ukochana babcia umarła... Nie docierało to do mnie. Babcia od tego roku miała duże problemy z płucami. Miesiąc temu zachorowała na ostre zapalenie płuc. Każdy myślał że wyzdrowieje, tak jak zwykle. Babcia zawsze walczyła jak była chora, jak była młodsza to od dziadka Ryśka trzeba było się dowiadywać że Babcia ma gorączkę, czy jest przeziębiona. Nie było po niej nic widać.
Chwilę po tym przyszła Hania, zaparzyłam mamie ziółek na uspokojenie i zaraz poszła spać. Chwilę później przekazałam tą smutna wieść mojej siostrze. Nie pokazywała tego po sobie ale od razu wiedziałam że w środku jest załamana tą wiadomością.
CZYTASZ
Albo dziś albo nigdy | Jan Bytnar KNS| Zakończone
Fiction HistoriqueW całej Polsce 1.09.1939 świat obraca się do góry nogi. Czy w tym momencie jest miejsce na wielką miłości połączoną z walką o wolność? Udowodnić to chcą Ala i Janek Bytnar starając się przezwyciężyć to wszystko nie zapominając o sobie, o miłości jak...