~13~

683 20 2
                                    

Marzec, początek wiosny. Janek przeprowadził się do mnie zaraz po ślubie. Nasze wspólne życie toczyło się pomiędzy szarymi szeregami, spotykaniem się ze znajomymi.
                         ~**~
22 Marca 1943r godzinna 18:40
-Kochanie, będę musiał się przejść do moich rodziców nie wiem czy wrócę do godzinny policyjnej - powiedział ubierając się.
-Dobrze, pozdrów ich odemnie - powiedziałam i pocałowałam chłopaka na pożegnanie.
                         ~**~
Niestety Janek nie zdążył wrócić przed godzinna policyjną został u rodziców gdzie miał spać. Było już koło 22, ja zjadłam kolację przebrałam się w piżamę i położyłam się spać.
                         ~**~
Godzinna 4:30
-Guten Morgen! (Dzień dobry!) - krzyknął niemiec.
Przerażona obudziłam się , kazano mi usiąść co zrobiłam i na powitanie dostałam w twarz. Gestapowcy przeszukiwali każde miejsce gdzie mógłby być jakieś dokumenty czy jakieś inne rzeczy.
-Wo die Dokumente sind? (Gdzie są dokumenty?) - zapytał kolejny.
-Welche Dokumente? (jakie dokumenty?) - grałam głupią że nie wiedziałam o co chodzi.
-Hier wird uns nichts sagen, wir fahren mit ihr zum Pawiak (tutaj nic nam nie powie, jedziemy z nią na Pawiak) - powiedział do drugiego.
-Super, no to mogę umierać - pomyślałam.
Na szczęście wszystkie dokumenty Janka były jeszcze w jego rodzinnym domu.
                          ~**~
Pov: Janek
Wracałem do domu, gdy już chciałem wejść do klatki jedna z sąsiadek otworzyła okno.
-Zabrali ją - powiedziała.
-Co? Kto? - zapytałem zdezorientowany.
-Gestapo - powiedziała.
Andrenalina przyspieszyła, momentalnie pobiegłem w stronę domu Zośki.

-Janek? - zapytał zaspany Zawadzki.
-Gestapo - powiedziałem.
-Co? Co Gestapo?! - zapytał zdezorientowany.
-Gestapo zabrali Ale! - krzyknąłem.
-Co ale jak? - zapytał.
-Spałem u moich rodziców, bo nie zdążyłem przed godziną policyjna - powiedziałem załamany.
-Hala zaparz mu coś na uspokojenie, ja muszę iść - powiedział Tadeusz i wybiegł z mieszkania.
                         ~**~
Po nie całej godzinę wrócił Zawadzki.
-Odbijemy ją - powiedział.
-Kiedy? - zapytałem.
-Dziś, za półtorej godziny - powiedział.
-Co mam zrobić? - zapytałem.
-Ty siedzisz z Halą w domu, w tym stanie to nie pójdziesz na akcje - powiedział.
-Ale zośka - powiedziałem cicho.
-Nie ma żadnego ale - odpowiedział stanowczo.
                          ~**~
Te półtorej godzinny dłużyło się strasznie. W końcu Zawadzki gdzieś wyszedł nie mówiąc gdzie.
Pov:Ala
-Sie sind Mitglied der Szarych Szeregów (jesteś członkiem Szarych Szeregów) - powiedział gestapowiec.
- Was ist das Szare Szeregi? (Co to są Szare Szeregi?) - zapytałam na co dostałam po raz kolejny w twarz.
Przesłuchanie trwało już ponad godzinę, w między czasie zdążyłam trzy razy stracić przytomności, zostać skopana. Byłam zdziwiona że Niemcy nie obcięli mi włosów.
-Captain jemand will mit Ihnen sprechen (kapitanie ktoś chce z wami porozmawiać) - powiedział sekretarz.
Jeden z tych co mnie przesłuchiwali, wyszedł i przez chwilę rozmawiał.
-Sie gehen an einen anderen Ort (jedziesz w inne miejsce) - powiedział wchodząc.
Totalnie byłam zdezorientowana, jak to w inne miejsce? Do obozu? No to już mogę się sama zakopać. Po prawie dwóch godzinach ledwo chodziłam.
-Vielen Dank Herren (Wielkie dzięki panowie) - usłyszałam gdy kolejny gestapowiec złapał mnie za rękę i zaczął prowadzić.
Co było dziwne nie wyszliśmy głównym wejściem a jakimś pobocznym. Totalnie nikt nie wracał uwagi że wychodzimy pobocznymi drzwiami co było dziwne. Dziwiłam się że Szkopy się nie zainteresowały tym, są aż tak głupi?
Włóczyłam się za Niemcem w ciszy.
-Alu wracamy do domu - usłyszałam głos Baczyńskiego.
Na początku myślałam że mam jakieś z widy czy omamy. Nie dowierzałam.
-Krzysiek? - zapytał niemrawo gdy doszliśmy do jakiegoś auta.
Chłopak otworzył mi drzwi od pojazdu. Nie pewnie wsiadłam do środka ale gdy zobaczyłam doskonale znane mi twarze kamień spadł mi z serca.
-Dobrego niemca zagrał? - zapytał Alek siedzący koło mnie.
-Alek, Anoda, Krzysiek - powiedziałam niedowierzając.
-Jak się czujesz Aluś? - zapytał Alek.
-Jak osoba która była przesłuchiwana na Szucha - powiedziałam.
-Trochę głową mnie boli i brzuch- powiedziałam.
-Zaraz lekarz się tobą zajmie - powiedział Anoda prowadząc auto.
                           ~**~
Alek wniósł mnie do mieszkania Zośki na rękach. Odrazu zajął się mną lekarz.
-Będę żyć? - zapytałam.
-Gdyby cię odebrali później, mogło być gorzej - powiedział wyciągając lekki.
-Poza zadrapaniami i siniakami na brzuchu masz lekki wstrząs mózgu więc przez najbliższe trzy dni leżysz tylko, tu masz leki na ból głowy i brzucha oraz tym ktoś musi przemywać ci rany - powiedział.
-Zawoła pan mojego męża? - zapytałam.
-Tak tylko przekażę mu to co pani powiedziałem - odpowiedział wychodząc.
Po kilku minutach do pokoju wbiegł Janek.
-Przepraszam - powiedział z miejsca.
-Ale za co? - zapytałam.
-Mogłem cię zabrać do rodziców wtedy - powiedział łamiącym się głosem.
-Janek, kochanie nie jesteś niczemu winny. I tak by mnie szukali - powiedziałam spokojnie.
-Ale - zaczął.
-Janek proszę cię nie obwiniaj się- powiedziałam.
                           ~**~
-Oni szukają jednego z twoich przełożonych - powiedziałam do Orszy.
-Heniek został aresztowany kilka dni wcześniej, w papierach u niego w domu znaleźli moje dane - powiedziałam.
-Zośka co z naszym mieszkanie?- zapytałam.
-Czarny Jaś z małym Tadziem był na zwiadach i niestety ale Niemcy spalili wasze mieszkanie- powiedział smutnym głosem.
-Ważne że tobie nic nie jest poważnego - powiedział Bytnar.
-Zośka? - zaczęłam.
-Tak możecie tu spać - odpowiedział na co każdy wybuchł śmiechem.
-Ala mam nadzieję że nic nie powiedziałaś - powiedział po chwili Orsza.
-Serio? Przecież mnie znasz - powiedziałam.
-Nic nie powiedziałam, udawałam głupią dlatego twarz moja tak wygląda - powiedziałam wskazując na podbite oko.
-Janek ja nie jestem pewna czy nie znaleźli w dokumentach coś o tobie - powiedziałam.
-Powiedz rodzica żeby z Duśką pojechali do mojej mamy na wieś - powiedziałam.
                          ~**~
Przed godzinną policyjną każdy rozszedł się do domów. Ja siedziałam z Zośką, Halą i moim kochanym Jankiem i rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym.
-My już was zostawi, wrazie czego jesteśmy obok a ty Janek masz już łóżko pościelone w drugim pokoju - powiedział Zawadzki wychodząc.

Albo dziś albo nigdy | Jan Bytnar KNS| Zakończone Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz