~8~

642 19 5
                                    

-Tadeusz widziałeś Janka? Byłam u niego w domu wszystko było porozwalane? - zapytałam wchodząc do domu Zośki.
-Alu chodź - odpowiedział.
-Zośka? O co chodzi? - zapytałam.
-Janka wzięli na szucha - powiedział cicho.
-Co? - zapytałam załamana.
-Ale jak? - zapytałam płacząc.
-Za bardzo nie mogę ci o tym mówić, ale z Orsza i chłopakami odbijemy go zobaczysz - powiedział.
-Tylko kiedy? - zapytałam.
-Chcieliśmy jutro ale góra nam na to nie pozwala - powiedział z żalem.
-Co?! Oni go tam katują i co mamy siedzieć i czekać?! - wrzasnęłam.
-Ala spokojnie, też nam to się nie podoba. Nie możemy nic zrobić - powiedział Zośka.
-Do jutra to on może nie przeżyć-pomyślałam.
Każdy wiedział jak przesłuchania tam wyglądają. Niemcy nie mieli za grosz jakiegoś zrozumienia czy zawahania. Łamanie palców, bicie, kopanie, deptanie mogłam wymieniać jeszcze więcej. Tylko czemu akurat Janek? Czemu on?

Będąc u Zawadzkiego zrobiło mi się słabo. Tadeusz dał mi jakiś syrop od mamy i wyszedł. A ja zostałam sama. Bijąc się z myślami. Może gdybym przekonała żeby Janek spał u mnie to by był ze mną teraz? Ale Pana Stanisława też nie było. Jego chyba też zabrali. Dobrze że Duśka i Pani Bytnar wyjechały.
Te myśli błąkały mi się po głowie aż w końcu od nadmiaru ich zasnęłam.
-Ala wstawaj - powiedział Zawadzki.
Niechętnie wstałam, Zośka powiedziała abym usiadła do stołu bo chce ze mną pogadać.
-Jutro odbijamy Rudego - powiedział.
-To dobrze, mogę iść z wami? - zapytałam.
-Po wariowałaś? Zostaniesz z Halą tutaj. Ja po akcji i jak Rudy będzie bezpieczny przyjdę po ciebie - powiedział.
-Dobra, to ja się chyba będę już wychodzić - powiedziałam.
-Gdzie? Zostajesz u mnie, nie wypuszczę cię w takim w stanie do domu i pozatym jest godzina policyjna - powiedział Tadeusz.
-Dzięki Zośka - powiedziałam.
-Do usług - odpowiedział.

Zawadzki przygotował kolację a potem on poszedł do siebie a ja zostałam w dużym pokoju gdzie miałam spać. Spać dobrze powiedziane. Nie przespałam pół nocy, rano marzyłam o tym aby wypić kawę. Gdy się obudziłam była ze mną tylko Hala. Obie czekałyśmy z niecierpliwością na Tadeusza.
W końcu o godzinie 14 przyszedł.
-Chodźcie - powiedział.
Szybko wyszliśmy z domu i prawie że biegiem powędrowaliśmy do wielkiego budynku.
-Zawadzki - powiedział do recepcjonisty.
-Ala posłuchaj, ja nie będę cię okłamywał. Z Jankiem jest źle, przeżył tam katusze. Nie przestrasz się - powiedział przed drzwiami do jednej z sal.
Wzięłam głęboki wdech i otworzyłam drzwi. Odrazu poznałam dobrze znaną mi posturę.
Boże - pomyślałam.
Janek był ogolony, cały w siniakach, gdzie nie gdzie strupy.
-Janeczku - powiedziałam starając się nie rozpałakać.
-Aluś - powiedział.
-Jak się czujesz? - zapytałam.
-Bywało lepiej - powiedział uśmiechając się.
Usiadłam na taborecie obok łóżka chłopaka i delikatnie złapałam go za rękę. Na początku chłopak się skrzywił z bólu ale gdy zabrałam ją powiedział abym tego nie robiłam.
-Bałam się o ciebie - powiedziałam z trudem.
-Nie zrobili ci nic? - zapytał.
-Nie, nie wiem czy byli u mnie w domu. Całe dwa dni spędziłam u Tadeusza - powiedziałam.
-Ja będąc tam bałem się najbardziej o ciebie, że i ciebie wezmą - powiedział.
Nie wierzyłam że on nawet kiedy jego życie jest w łasce wroga myśli o mnie.
-Zobaczysz, wyjdziesz z tego. Wyjedziemy z Warszawy. Zamieszkamy w domu po mojej babci. Założymy rodzinę - powiedziałam chodź wiedziałam że szanse Janka na przeżycie są marne.
- Aluś przepraszam ale dobrze wiesz że nie wyjdę z tego - powiedział z żalem.
- Janek nie mów tak - powiedziałam.
- Ale tak jest - powiedział.
Zapadła niezręczna cisza która jednak Janek zdecydował się przerwać.
-Wiesz co z Alkiem? - zapytał.
- Nie wiem, Zośka miał się zapytać lekarza - kłamałam. Doskonale wiedziałam że jest źle. Bardzo źle ale Zośka poprosił mnie abym mu nic nie mówiła.
-Aluś byłaś i będziesz najlepszym co mnie spotkało. Moją ostoją w tych trudnych czasach. Moim szczęściem - zaczął ale musiał przerwać z powodu napadu kaszlu.
-Janeczku, nie wysilaj się - powiedziałam głaskając go po czole najdelikatniej jak mogłam.
-Kocham cię - powiedział cicho i zamknął oczy ale ja dopiero po chwili zrozumiałam co się stało.
Momentalnie koło niego zbiegło się multum lekarzy a mi kazali się odsunąć. Po kilku minutach mój świat się zawalił. Usłyszałam "zgon godzina 15:55"
Wyprosili mnie z sali. Ja tylko posłałam spojrzenie Tadeuszowi i Hali a oni doskonale wiedzieli już co się stało.
Nasz rudy umarł.

Obudziłam się z płaczem. Boże to był tylko sen. Zajęło mi dłuższą chwilę aby się uspokoić. To było tak realne.
-Hej, Co się stało? - usłyszałam zachrypnięty głos Janka.
Momentalnie wtuliłam się w tors chłopaka.
-Hej też miło mi cię widzieć, ale czemu tak wcześnie - powiedział śmiejąc się.
-Aluś co się stało? - zapytał siadając a ja razem z nim.
-Miałam zły sen - powiedziałam.
-Taka duża a ma koszmary - powiedział prześmiewczo.
-Nie śmiej się ze mnie, nie jest mi do śmiechu teraz - powiedziałam poważnie.
-O czym był ten sen? - zapytał.
O powiedziałam chłopakowi wszystko co mi się dziś śniło. Od A do Z. Widziałam że i nawet on się trochę przeraził.
-Ale ja żyje i jestem i zawsze będę przy tobie - powiedział przytulając mnie do siebie.
-A nawet jakby mi się coś stało - zaczął.
-Janek proszę nie mów tak nawet- powiedziałam patrząc się mu prosto w oczy.
-To zawsze będę tu - powiedział wskazując na moje serce.
-A teraz chodź idziemy spać, bo jest trzecie nad ranem - powiedział ziewając.
-Ale śpisz przytulona do mnie - powiedział kładąc się.
Nie wiele się zastanawiając, również i ja się położyłam mocno wtulając się w chłopaka.
-Dobranoc - powiedział całując mnie w głowę.
-Dobranoc - odpowiedziałam.








Może ten rozdział powinnam napisać w rocznicę akcji pod Arsenałem ale pomysł na rozdział przyszedł później 😅
Mam nadzieję że miło się czytało 🧡

Albo dziś albo nigdy | Jan Bytnar KNS| Zakończone Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz