7.05.1945r
W końcu wyczekiwany dzień wypisania Janka i mojego rodzeństwa ze szpitala!
Bytnar i dzieciaki były już prawie spakowane.
-Ziemia do Ali - powiedział Bytnar zapinając walizkę.
-Hmmm słucham cię - odpowiedziałam.
-Tak? To co mówiłem? - zapytał.
Cholera. Nie słuchałam go w ogóle. Od kilku dni moje myśli krążą wokół mamy, mogłam przecież jakoś temu zapobiec, pomóc jej.
-Em - zacięłam się.
-Aluś co się dzieje? - zapytał łapiąc mnie za ręce.
-Myślę o mamie - zaczęłam.
-Mogłam coś zrobić, zapobiec pomóc - powiedziałam biorąc głęboki wdech.
-Aluś, twoja mama jest dorosła i doskonale wiesz że i tak byś nic nie mogła zrobić bo by postąpiła inaczej - powiedział Bytnar.
-Może masz rację - powiedziałam.
-Zawsze mam - powiedział uśmiechając się.
-Skromny jak zwykle - powiedziałam śmiejąc się.
-O państwo już jadą? - zapytał pan Mirosław z sali Janka.
-W końcu - powiedział Bytnar.
-A pan do kiedy zostaje? - zapytałam.
-Do przyszłego tygodnia - odpowiedział.
-Oh jeszcze dość sporo czasu - powiedziałam.
-Jak trzeba to trzeba - odpowiedział.
~**~
-Ala a my wracamy sami? - zapytał Bytnar.
-Alek załatwił nam eskortę z Bonawenturą, Czarnym Jasiem i Anoda - powiedziałam śmiejąc się.
-Ten to jak zwykle z hukiem - powiedział Bytnar również się śmiejąc.
Doszli do nas Hania z Dawidem i zeszliśmy na dół gdzie czekali chłopcy.
-Dawid! Janek! - krzyknęli chórem.
-Serwus chłopaki - odpowiedział mój brat i Bytnar.
-Daj Aluś, ja wezmę walizki - powiedział Anoda.
-Taka ładna kobieta nie może dźwigać - dorzucił.
Spojrzałam się na Rudego, który jakby mógł to by się teraz rzucił na Rodowicza.
Anoda dalej był we mnie zakochany sam to kiedyś mi przyznał, wiele razy jak najdelikatniej umiałam tłumaczyłam chłopaki że nic z tego nie będzie, że moje serce należy do zazdrośnika, który stał obok mnie.
-Janek uspokój się - powiedziałam ciszej.
-On cię podrywał - powiedział oburzony.
Wzięłam głęboki wdech i wbiłam się w usta chłopaka.
-Lepiej ci? - zapytałam a on się uśmiechnął.
~**~
Wyruszyliśmy w drogę na wieś.
-Bonawentura kto teraz dowodzi? - zapytał Bytnar.
-Andrzej Morro - odpowiedział chłopak.
-A ty Rudy kiedy wracasz? - zapytał Czarny Jaś.
-Eh - wziął wdech Bytnar.
-Lekarz zabronił mi do końca tygodnia uczestniczyć w powstaniu a bardziej już tym co jest teraz - odpowiedział.
-Są jakieś straty? - zapytał Janek.
-Mój brat - powiedział Czarny Jaś.
-Tadzio? - zapytaliśmy chórem.
-Niestety - odpowiedział Wuttke.
-Jak zginął? - zapytałam.
-Kulka w serce - odpowiedział Czarny Jaś.
Spojrzałam się na moje rodzeństwo, które już dawno spało i sama postanowiłam się zdrzemnąć. Wychodziło ze mnie ponad tygodniowe spanie po 3/4 godziny maks. Worki pod oczami zaczęły się wyłaniać.
Oparłam się o ramię chłopaka i naprawdę szybko zasnęłam.
~**~
-Aluś wstawaj - powiedział Bytnar.
-Hmm - mruknęłam rozciągając się.
-Słońce, dojechaliśmy na wieś wstawaj - powiedział mój mąż.
Wzięliśmy walizki i musieliśmy pożegnać się z Bonawenturą, Czarnym Jasiem i Anodą bo oni musieli wracać do Warszawy.
Gdy przytulałam się z Rodowiczem czułam że nie chce mnie puścić.
-Anoda... Odpuść sobie - szepnęłam i chłopak mnie puścił.
Podeszłam do Janka, który znów był gotowy rzucić się na kolegę.
Złapałam chłopaka mocno za rękę i wtuliłam się w jego bok dając mu do zrozumienia że nie widzę nikogo innego poza nim.
-Przestaniesz być kiedyś tak zazdrosny? - zapytałam.
-O ciebie zawsze będę zazdrosny- powiedział Bytnar i szybko mnie pocałował.
~**~
Zebraliśmy bagaże i zaczęliśmy się kierować w stronę wejścia do domu.
Na tarasie siedziały dziewczyny z Krzysiem. Nasz syn biegał w tą i spowrotem.
-Tyle mnie ominęło - pomyślałam.
Chłopczyk już miał prawie rok, byłam w jakimś stopniu zła na siebie że nie było mnie przy nim gdy stawiał pierwsze kroki.
-Tata! - krzyknął Krzyś biegnąc w kierunku Bytnara.
Janek ukucnął a syn wbił się w jego ramiona.
-Cześć maluchu - powiedział Rudy z słyszącym wzruszeniem.
-Kocham cię - powiedział mój mąż, na to Krzyś wtulił się w niego jeszcze mocniej jakby rozumiał jakie to słowa.
-Już nie taki mały - powiedziała Basia.
-Boże jak dobrze was widzieć - powiedziała Hala przytulając się do mnie.
-Dawid! Hania! - usłyszałam krzyk mojej siostry gdy zobaczyła resztę rodzeństwa.
-Chodź do mamy - usłyszałam głos Bytnara, który podał mi naszego syna.
-Ma ma - powiedział Krzyś.
-Ala on to mówi pierwszy raz - powiedziała z ekscytacją Basia.
Kilka łez wzruszenia z mojej strony było, mój syn położył drobne rączki na moich policzkach jakby chciał je wytrzeć.
Na ten gest się szczerze uśmiechnęłam.
Poczułam jak Bytnar całuję mnie w czubek głowy a potem dosiedliśmy się do reszty.
W końcu po tygodniach spędzonych w szpitalu byłam z moją rodziną. Brakowało jeszcze Alka i Zośki, ale oni mieli przyjechać w weekend.
~**~
Położyłam naszego syna, który zaraz zasnął do kołyski i położyłam się obok Bytnara który leżał już pod ciepłą kołdrą.
-Kiedy to minęło? - zapytał Janek.
-Dalej mam przed oczami jak cię poznałem - dopowiedział.
-Od zawsze wiem że czas leci szybko - powiedziałam.
-Mam przeczucie że to wszystko, ten koszmar się skończy, szybciej niż myślimy - powiedziałam.
-Obyś miała rację - odpowiedział Bytnar głaskajac mnie po plecach.
-Zawsze mam - powiedziałam cicho chichocząc.
Chłopak bez słowa namiętnie pocałował mnie w usta.
-Dobranoc Aluś - powiedział.
-Dobranoc Janeczku - odpowiedziałam zamykając oczy.
~**~
Z snu wybudził mnie głośny płacz naszego syna. Nie chciałam aby obudził zaraz cały dom i przede wszystkim Janka więc szybko podbiegłam do kołyski.
Nie była to kolka ani nic innego był to po prostu koszmar.
Krzyś się uspokoił, ale nie chciał spowrotem położyć się do kołyski.
-Super, oby już jutro się nie bał - pomyślałam.
-Co się stało? - usłyszałam zaspany głos Bytnara.
-Koszmar miał a teraz nie chce się położył w kołysce - powiedziałam.
-Może niech śpi z nami dziś? - zaproponował Bytnar.
-To chyba będziecie jedyne wyjście - powiedziałam ziewając.
Położyliśmy się spowrotem do łóżka tylko tym razem we trójkę.
Nie minęło kilka minut a Krzyś spał jak zabity.
-Chciałam bym się do ciebie przytulić - szepnęłam do Bytnara.
Chłopak uśmiechał się, podniósł naszego syna najdelikatniej jak mógł kładąc go na klatce piersiowej i przesunął się bliżej mnie tak abym się mogła przytulić.
Przysunęłam się do chłopaka, który przykrył mnie szczelnie kołdrą.
-Dwie najważniejsze osoby w moim życiu - szepnął na co ja się uśmiechnęła igi pocałowałam.Miałam przeczucie że ten cały koszmar się skończy i w końcu wszyscy będziemy żyć inaczej.
~**~
Z takich ważniejszy rzeczy jakie chce powiedzieć to to że Tadeusz Wuttke naprawdę zmarł 8 sierpnia 1944r ale że to jest opowiadanie fikcyjne to uznajmy ze Tadzio zmarł dopiero w maju 1945.
CZYTASZ
Albo dziś albo nigdy | Jan Bytnar KNS| Zakończone
Ficção HistóricaW całej Polsce 1.09.1939 świat obraca się do góry nogi. Czy w tym momencie jest miejsce na wielką miłości połączoną z walką o wolność? Udowodnić to chcą Ala i Janek Bytnar starając się przezwyciężyć to wszystko nie zapominając o sobie, o miłości jak...