#26 Amelia

3.2K 115 22
                                    

  
   
    Przez kolejne dwa dni nocowaliśmy z bratem u Nataniela. Udało mi się wywalczyć spotkanie z przyjaciółką. Jako że mój brat zaczął świrować nie mówiąc mi oczywiście, co jest powodem takiego zachowania. Mianowicie zakazał mi wychodzenia z mieszkania Nata, a z tego, co podsłuchałam wzmocnił ochronę. Mimo wielu prób dowiedzenia się, o co w tym wszystkim chodzi, na każdym kroku mnie zbywał. Nie miałam sił z nim walczyć, prędzej czy później będzie musiał mi powiedzieć.

— Nareszcie – pisnęłam, usłyszawszy dzwonek sygnalizujący przyjazd windy.

   Pobiegłam do drzwi, prowadzących do holu, które były już otwarte. W progu stał Connor, który poinformował mnie o przybyciu Mirandy.

— Cholerna forteca – mruknęłam posyłając zniesmaczoną minę mężczyźnie.

   Bezceremonialnie przepchnęłam się obok mojego „stróża” i w końcu ujrzałam tak znajomą mi burze blond włosów. Boże, jak ja się za nią stęskniłam.

— Cholera Ami, łatwiej chyba dostać się do królowej Elżbiety czy jak jej tam było, niż do Ciebie!

   Roześmiałam się, bo miała rację. Po obowiązkowych uściskach rozsiadłyśmy się w salonie z kubkiem kawy.

— Dobra, opowiadaj co tu się dzieje tak naprawdę. – Przyjaciółką nachyla się ku mnie opierając łokcie na kolanach.

   Standardowo usadowiliśmy się w kątach kanapy z podkulonymi nogami.

— Żebym ja to wiedziała, nikt mi nie chce nic powiedzieć a te cholerne osiłki łażą wszędzie za mną. A coś czuję, że będzie jeszcze gorzej.

— Hmm... – zamyśla się, stukając palcem wskazującym w brodę. – To nie ma sensu, coś musiało się wydarzyć. Musisz przycisnąć brata.

— Wiem. – Zgrzytam zębami.

   Jednak nie mam zielonego pojęcia jak tego dokonać...

   Plotkujemy jeszcze przez godzinę, po czym Miranda zbiera się do wyjścia.
Resztę dnia spędzam w swoim pokoju. Schodzę na dół, dopiero gdy słyszę nawoływanie brata.

— Kurczak w sosie słodko-kwaśnym? – pyta Dawid, w chwili, gdy wchodzę do kuchni.

Mmm...

— No jasne. – Wyciągam dwa talerze z szafki i stawiam je na blacie, po czym przekładam jedzenie z pudełka.

   Gdy zaczynamy jeść do pomieszczenia wchodzi Nataniel, wstaję by mu nałożyć i wracam do swojego talerza. Co rusz zerkam to na jednego to na drugiego.

Ahh, dłużej już nie wytrzymam.

— Dobra panowie, czas mi wyjaśnić, o co w tym wszystkim chodzi – wypalam i zakładam ramiona na piersi opierając się wygodnie o oparcie hokera.

   Jakoś nagle przeszła mi ochota na jedno z moich ulubionych dań.

— Widziałam to – warczę cicho, gdy te dwa głąby wymieniły niby ukradkowe spojrzenie.

— Siostra. – Wzdycha ciężko David i spogląda na mnie. – Rozmawialiśmy już o tym.

— Wiem, ale chce wyjaśnień, trzymacie mnie tu jak w klatce. Te, te – Macham ręka w stronę pokoju ochrony. – goryle, nie spuszczają mnie z oka. Mam tego dość, chce znać prawdę. Bo taka głupia to ja nie jestem, by nie zauważyć, że coś się wydarzyło w dniu, w którym dziadek wylądował w szpitalu.

— Ami – głos Dawida stał się nagle poważny.

Znowu to samo...

— Nie Amiuj mi tu. – Grożę mu palcem.

Przyszłość, która nadejdzie Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz