#3 Nataniel

3.9K 155 7
                                    

  
   Postanowiłem pojechać do swojego apartamentu, który znajdował się na ostatnim piętrze budynku Smith and Taylor Building. Mam stąd blisko do gabinetu, a jutrzejszy dzień zapowiada się pracowicie. Jak zresztą każdy od dłuższego czasu. Nie przeczę...

  Stalowy wystrój mieszkania sprawia, że się uspokajam, jakkolwiek by to dziwnie nie brzmiało. Wszedłem do salonu. Zdjąłem spinki od mankietów i odłożyłem na niewielki czarny stolik ustawiony przy kanapie obitej skórą. Zrzuciłem z siebie marynarkę i przewiesiłem ją przez oparcie. Poszedłem do kuchni. Pierwsze co to wstawiłem ekspres, w tej chwili potrzebowałem normalnej kawy, a nie jakiejś lury z automatu szpitalnego. W czasie gdy ten życiodajny płyn się produkował, włączyłem laptopa, którego rano zostawiłem na wyspie. Otworzyłem lodówkę, wypadałoby zjeść jakiś obiad. W prawdzie rzadko bywałem w domu o tak wczesnej porze, zazwyczaj stołowałem się na mieście. Jednak moja gosposia, pani Loren zawsze zostawiała jakieś smakołyki w lodówce, do podgrzania. Dziś padło na lasagne.
   Wyciągnąłem opisany pojemnik i przełożyłem zawartość na talerz, po czym wstawiłem go do mikrofalówki. Złapałem kubek z kawą, wziąłem łyka. Tego było mi trzeba. Odstawiłem napój na blat i zalogowałem się do laptopa. Pierwsze co to sprawdziłem pocztę, załącznik, który dostałem od Tomasa, puściłem do drukarki, stojącej w gabinecie. Później przejrzę to, co tam znalazł. Odpisałem szybko na dwie wiadomości od Madison, gdy piknęła mikrofalówka, informując mnie tym samym, że mój obiad jest gotowy. Wyciągnąłem talerz, złapałem kawę i udałem się do salonu. Rozsiadłem się wygodnie na kanapie. Kubek odstawiłem na stolik i włączyłem telewizję, ustawiając ją na lokalne wiadomości.
 
  Skończyłem posiłek, odstawiłem naczynia do zlewu i z laptopem udałem się do gabinetu. Wchodziło się do niego z salonu. Biuro, salon i kuchnia były oddzielone korytarzem od części sypialnej. Po wejściu do pomieszczenia skierowałem się od razu do biurka stojącego w centralnej części pokoju, za nim stał duży, obrotowy skórzany fotel. Zasiadłem na nim wygodnie, laptop położyłem na mahoniowym biurku. Na lewej i prawej ścianie pomieszczenia znajdowały się regały z takiego samego materiału jak biurko. Na nich schludnie poustawiane zostały segregatory, książki o tematyce prawnej, biznesowej itp.
  
   W tym pomieszczeniu znajdowało się wszystko, co pomaga mi w prowadzeniu firmy. Od 4 miesięcy jestem jej głównym zarządcą, gdyż posiadam 50 procent udziałów w firmie. Mój David i Marcus zarządzają pozostałą częścią. Mam 27 lat, od zakończenia szkoły pracuję w Building na pełen etat, a we wcześniejszych latach bywałem tu w każdej wolnej chwili. Nie poszedłem na studia, skupiłem się na firmie, wiedziałem, że to moje dziedzictwo. Nie potrzebowałem dyplomu, by zarządzać firmą, od małego ojciec uczył mnie jak to robić. Czas wrócić do pracy, samo się nie zrobi. Wróciłem do przeglądania poczty. Sporo czasu zajęło mi przejrzenie umowy, która wysłał mi David, który aktualnie przebywał w Hiszpanii, a dokładnie w Santander i dopinał umowę na budowę luksusowego kurortu przy brzegu Zatoki Biskajskiej. Teraz gdy ktoś poluje na moją rodzinę wolę by siedział jak najdalej stąd. Tak, David i Marcus to teraz moja jedyna rodzina, więzy krwi są w naszym przypadku niepotrzebne. Mimo że David jest ode mnie młodszy o trzy lata, to traktujemy się jak bracia. Zresztą od małego tak go traktowałem.
  
   Nim uporałem się z robotą na dziś, na dworze zrobiło się już ciemno. Okręciłem się na fotelu i wstałem. Przede mną znajdowały się na całej ścianie okna panoramiczne. Spojrzałem na rozświetlony Londyn. Znajdowałem się na 34 piętrze, więc widok miałem rozległy. Westchnąłem i zamknąłem na chwilę oczy. Mój mózg przywołał obraz drobnej rudej istoty. Czas się dowiedzieć o niej czegoś więcej. Usiadłem z powrotem na fotelu i wziąłem wydrukowane wcześniej kartki, było ich 3 sztuk. Nieźle jak na tak krótki czas.
   Na pierwszej stronie znajdowały się dane personalne Amelii. Urodzona 15 sierpnia 1997 roku w Londynie. Szkołę, jaką skończyła, wynik egzaminu GCSE. Zdolna bestyjka. Uzyskała jeden z najwyższych wyników, więc czemu nie kontynuowała nauki? Dziwne. Numer telefonu komórkowego. Rodzina, ojciec nieznany, matka Isabella Evans, zmarła 4 marca 2019 roku.

— Ja pierdole — rzuciłem w przestrzeń.

   Ciarki przeszły mi po plecach. Kobieta zmarła w ten sam dzień co mój ojciec. Przypadek? Zacząłem szukać przyczyny zgonu, jednak tu jej nie znalazłem. Wyciągnąłem telefon z kieszeni spodni i wybrałem numer Tomasa. Odebrał po dwóch sygnałach.

— Tak panie Smith?

— Znajdź mi przyczynę śmierci Isabelli Evans. Kobieta zmarła tego samego dnia co mój ojciec.

— Dobrze, proszę mi dać chwilę.

— Dzięki — mruknąłem i zakończyłem połączenie.

  Wróciłem do raportu. Dalej znalazłem jej adres, miejsce pracy, a raczej prac, bo była zatrudniona w kawiarni i w klubie. Na kolejnej stronie, stan rachunku bankowego. Zadłużenie z tytułu świadczeń zdrowotnych. Odłożyłem kartki do szuflady biurka i wstałem. Skierowałem się do kuchni i z lodówki wyciągnąłem piwo. Z jednej z górnych szafek wziąłem wysoką szklankę i przelałem zawartość butelki. Wróciłem do gabinetu i usiadłem w fotelu. Zgasiłem lampkę stojącą na biurku, pokój spowiła ciemność. Okręciłem się tak, by patrzeć w okno. Światła miasta migotały w oddali. Siedziałem tak popijając piwo i patrząc tępo w okno. Długo jednak tak nie wytrzymałem. Przechyliłem szklankę, wypijając całą jej zawartość na raz i odstawiłem ją na biurko. Wziąłem telefon.
  
   Mieszkanie znałem na pamięć więc po ciemku udałem się do swojej sypialni, która znajdowała się najdalszej części mieszkania. Po drodze do niej minąłem drzwi do łazienki głównej, która była najbliżej salonu. Dalej znajdowały się jeszcze 3 pary drzwi, dwie z nich prowadziły do pokoi gościnnych a ostatnie pomieszczenie przerobiłem na siłownię. Na końcu korytarze znajdowało się wejście do mojej sypialni. Urządzona była w czarno-szarych barwach. Ogromne łoże stanowiło centrum pomieszczenia, po obu jego stronach szafki nocne. Przy ścianie naprzeciwko łóżka stała długa komoda, obok niej w rogu znajdował się głęboki fotel z wysokim oparcie i niewielki stolik. Na prawo od łóżka były duże okna, a po przeciwnej stronie dwa wejścia, do garderoby i do łazienki. Położyłem komórkę na szafce nocnej, obok elektronicznego zegarka, który wskazywał właśnie 22.47.
  Ruszyłem do łazienki. W tym pomieszczeniu również królowała czerń, przeciwieństwo stanowiła bowiem biała armatura. Zrzuciłem z siebie ciuchy, odkładając je do kosza na brudny.
Prysznic, tego było mi dziś trzeba. Ciepła woda sprawiła, że napięte mięśnie ciała, trochę się rozluźniły. Szybko się umyłem, przypominając sobie, że powinna już czekać na mnie wiadomość od Thomasa. Wyszedłem i osuszyłem ciało ręcznikiem. Powiesiłem wilgotny materiał na grzejniku i udałem się do garderoby. Garnitury piętrzyły się po lewej jej stronie, a po prawej zaś schludnie poukładane zostały ciuchy na co dzień. Na wprost wejścia znajdowały się szuflady z bielizną i itp. Znalazłem bawełniane spodnie, w granatową kratę i naciągnąłem je na tyłek. Wymęczony dzisiejszym dniem udałem się prosto do łóżka. Ułożywszy się wygodnie posłaniu, wziąłem telefon do ręki. Odblokowałem go i od razu sprawdziłem pocztę.

Od: Thomas Ridley

Do: Nataniel Smith

Temat: Dodatkowe dane.

Sprawdziłem, kobieta chorowała od 5 lat na raka, w ostatnim czasie były przerzuty na inne organy. Jednak przyczyną śmieci był zawał. Jak już Pan mówił zmarła 4 marca 2019 roku o godzinie 21:50. Pozdrawiam.

  Teraz wyjaśniło się również, dlaczego Amelia nie kontynuowała nauki. Poświęciła wszystko by zająć się swoją schorowaną matka. Godne podziwu. Odłożyłem telefon na szafkę nocną i przyłożyłem głowę do poduszki. Przed oczami znowu miałem drobną istotę o rudych włosach.

Przyszłość, która nadejdzie Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz