#8 Nataniel

3.3K 165 8
                                    

Miłego czytania 😘

— Madison – warknąłem przez interkom, miałem już dość na dzisiaj a jeszcze trochę roboty mi zostało.

  Nie minęła minuta, w moim gabinecie stawiła się blond włosa sekretarka, ubrana w skromną granatową sukienkę.

— Tak szefie?

— Trzeba to jeszcze dziś przefaksować do Salivana. – Podałem jej czerwoną teczkę z jedną z umów. Dziewczyna wzięła ja i skinęła głową. – A to. – Dołożyłem plik kartek szczepionych ze sobą. – przekaż Trevorowi, niech przejrzy na wczoraj. To wszystko.

— Dobrze – odezwała się i wróciła na swoje stanowisko.

  Dopiłem kolejną dziś kawę, która jakoś mi nie pomagała. Od wczoraj byłem na nogach, bo jakiś idiota narobił nam bagna na jednej z budów znajdujących się w Liverpoolu i musiałem tam polecieć. Zajęło mi to więcej czasu niż zakładałem i wróciłem do Londynu dopiero nad ranem. A że byłem ostatnio trochę do tyłu z papierkową robotą, tak więc od rana z tym walczę. Przejrzałem i podpisałem jeszcze kilka dokumentów, gdy leżący na biurku telefon zaczął wibrować. Nie odrywając wzroku od kolejnej umowy, odebrałem.

— Smith.

— Nate, mógłbyś coś dla mnie zrobić? – po drugiej stronie linii, odezwał się Marcus.

  Byłem cholernie zmęczony, ale temu człowiekowi nigdy nie potrafiłem odmówić.

— O co chodzi? – spytałem odrywając się od pracy i wygodnie rozsiadając się w skórzanym fotelu.

— Pamiętasz naszą ostatnią rozmowę? – Aż się wzdrygnąłem, jak mógłbym zapomnieć o takiej bombie.

— Oczywiście – mruknąłem.

— Dzwonili z laboratorium, są już wyniki. Mógłbyś je odebrać i mi przywieść? – słyszałem w głosie staruszka zdenerwowanie, wcale mu się nadziwiłem, zważywszy na okoliczności.

— Jasne, zaraz kończę w biurze i jadę.

Też byłem cholernie ciekawy jak to się wszystko potoczy.

— Dziękuję synu.

— Nie ma za co. – Zakończyłem połączenie.

  Wysłałem wiadomość do Tomasa by czekał pod budynkiem za 15 minut i zacząłem się zbierać.

***

  Po niespełna godzinie dojeżdżałem już do posiadłości Marcusa. W kieszeni marynarki spoczywała koperta, dzięki której wszystko może się zmienić i to nie koniecznie na lepsze. Tomas wysadził mnie na podjeździe i ruszyłem do domu. Od lat nie zawracałem sobie już głowy pukaniem, czułem się tu jak u siebie. W środku panowała cisza, zapewne staruszek siedzi w gabinecie bądź zalega z książką w salonie. Jako że biuro Marcusa znajdowało się na piętrze, chociaż bardziej było to składowisko dokumentów firmy a pośród nich stało samotne biurko. Mniejsza o to, bliżej było do salonu więc tam się skierowałem. Będąc w jadalni usłyszałem pomruk telewizora, a więc staruszek oglądał jakiś film, a to nowość.

— Cześć, mam dla ciebie przesyłkę, nie spodziewałem się, że jesteś – urwałem w połowie zdania, gdyż Marcus żwawo zerwał się z kanapy i wymachując rękoma skutecznie mnie uciszył.

Przyszłość, która nadejdzie Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz