Obudził mnie dziwny dźwięk. Po otworzeniu oczu rozejrzałam się za plecakiem. Nie było go.
Wstałam i jeszcze raz przetarłam oczy. Wyszłam na zewnątrz. Słońce świeciło jasno, zdecydowanie za jasno. Musiałam chwilę czekać aż moje oczy przystosują się do światła.
- Nie warto było pokazywać kryjówki.
Rozpoznałam ten głos. Odwróciłam się i stanęłam twarzą w twarz z Kaeyą.Znowu się uśmiechał, ale nie w dodający otuchy sposób. Zrobiłam krok w tył. Spokojnie, po prostu zacznę uciekać.
- Już sobie idziesz?
Zaczął się zbliżać. Szybciej i szybciej. Ja zastygłam w miejscu. Chciałam się poruszyć ale moje ciało odmawiało.
Wtedy się na mnie rzucił, a ja zamknęłam oczy. Nagle ku zdziwieniu poczułam, że spadam. Otworzyłam je po chwili, aby tylko nic nie zobaczyć. Spadałam w ciemność.
Wtedy usłyszałam jej głos.- Ashi! Obudź się!
Nie, to nie ona, to przecież nie może być.
- Citrine!
Krzyknęłam i przebudziłam się ze snu. Tuż obok mnie była ona.
- Ashi, nareszcie! Szukałam ciebie wszędzie!
Widziałam jak się uśmiecha. Ja zresztą też się uśmiechnęłam. Znalazłam ją, albo raczej ona mnie. Jak zwykle miała rozpuszczone, o złotej barwie włosy. Nadal przypinka z cytrynem w kształcie kwiatu była wpięta, by jakoś zapanować na delikatnymi lokami. Oprócz tego miała na sobie bluzę w beżowym kolorze. Swoją wizję trzymała na szaliku, który miał podobną barwę do cytrynu. Spodnie w ciemnobeżowym odcieniu, a na stopach brązowe kozaki. Na ramieniu miała przewieszone łuk i strzały. Cała ona.
Siedziałyśmy tak w milczeniu, łzy szczęścia nabierały się do oczu, bo druga żyje.
Siedziałyśmy tak dłuższą chwilę.
Siedziałyśmy w milczeniu i w świetle księżyca.
***
- A więc próbujesz powiedzieć, że jakimś cudem udało ci się zdobyć łuk i zwiać, a nikt ci nie przeszkodził ani nic?
Po siedzeniu i nic nie robieniu postanowiłam opowiedzieć Citrine co mnie spotkało. Ona zaś opowiedziała o jej przygodach.
- Nie do końca, jeden chłopak, rudy o ile pamiętam, też chciał wziąć łuk. Na szczęście byłam szybsza i mu zwiałam. Potem zaczęłam ciebie szukać. Nie tak dawno widziałam jak jakiś chłopak o blękitnych włosach przechodził niedaleko, dlatego wspięłam się na drzewo i tam zaczekałam.
- A więc ty też go spotkałaś? - zdziwiłam się gdy wspomniała o Kaeya'i.
- A więc to o nim mówiłaś? Z tego co wiem to mamrotał coś pod nosem, a udało mi się wyłapać jedynie trójkę i jakieś przechwałki. Coś w tym stylu, nie wiem.
Lekko się zaśmiałam. Wygląda na to, że nie udawał kogoś innego gdy ze mną rozmawiał.
W miarę jak Citrine mówiła ja zorientowałam się, jak światło słoneczne powoli wpada do środka.
- Świt - przerwałam jej - wyjdźmy na zewnątrz.
Pokiwała głową i ruszyła pierwsza. Ja wzięłam swój plecak i miecz. W razie gdyby sen okazał się prawdziwy, lepiej jak będę dzisiaj spać gdzie indziej.
Gdy zaczerpnęłam powietrza poczułam się od razu lepiej.
- Co powiesz, na znalezienie innego miejsca do spania? Widziałam taką inną jaskinię całkiem niedaleko.
- Z przyjemnością! - odpowiedziłam.
Citrine pokiwała głową i poprowadziła mnie nad rzekę. Tam zaprowadziła mnie do jaskini.
Musiałam przystosować mój wzrok do ciemności, ale jedno na pewno wiedziałam. Coś się tam w środku świeci. Wtedy zauważyłam męską sylwetkę, daleko w ciemności, siedział tam i patrzył się na mnie z rządzą krwi w oczach.
- No proszę proszę, czyżby ktoś się wprosił do mojej jaskini?
___________________________________
I następny rozdział gotowy! Z góry uprzedzam, że w przyszłych dniach nie będę w stanie publikować rozdziałów, bo się przeprowadzam. Jeżeli jednak do wtorku nic nie wyjdzie to odpłacę to maratonem!
Jak zwykle kosz na pomyłki
(___)
I do następnego!
CZYTASZ
Genshin Impact | Igrzyska Śmierci
AventuraPewnego dnia dwadzieścia czterech posiadaczy wizji trafia na dziwną i niebiezpieczną arenę, a jedyne co wiedzą to to, że muszą z sobą walczyć o przetrwanie, bo zostać na placu boju może tylko jeden- ------ 3 #genshinimpact - 9.04.21