°4

730 60 43
                                    

Obudził mnie dziwny dźwięk. Po otworzeniu oczu rozejrzałam się za plecakiem. Nie było go.

Wstałam i jeszcze raz przetarłam oczy. Wyszłam na zewnątrz. Słońce świeciło jasno, zdecydowanie za jasno. Musiałam chwilę czekać aż moje oczy przystosują się do światła.

- Nie warto było pokazywać kryjówki.
Rozpoznałam ten głos. Odwróciłam się i stanęłam twarzą w twarz z Kaeyą.

Znowu się uśmiechał, ale nie w dodający otuchy sposób. Zrobiłam krok w tył. Spokojnie, po prostu zacznę uciekać.

- Już sobie idziesz?

Zaczął się zbliżać. Szybciej i szybciej. Ja zastygłam w miejscu. Chciałam się poruszyć ale moje ciało odmawiało.

Wtedy się na mnie rzucił, a ja zamknęłam oczy. Nagle ku zdziwieniu poczułam, że spadam. Otworzyłam je po chwili, aby tylko nic nie zobaczyć. Spadałam w ciemność.

Wtedy usłyszałam jej głos.

- Ashi! Obudź się!

Nie, to nie ona, to przecież nie może być.

- Citrine!

Krzyknęłam i przebudziłam się ze snu. Tuż obok mnie była ona.

- Ashi, nareszcie! Szukałam ciebie wszędzie!

Widziałam jak się uśmiecha. Ja zresztą też się uśmiechnęłam. Znalazłam ją, albo raczej ona mnie. Jak zwykle miała rozpuszczone, o złotej barwie włosy. Nadal przypinka z cytrynem w kształcie kwiatu była wpięta, by jakoś zapanować na delikatnymi lokami. Oprócz tego miała na sobie bluzę w beżowym kolorze. Swoją wizję trzymała na szaliku, który miał podobną barwę do cytrynu. Spodnie w ciemnobeżowym odcieniu, a na stopach brązowe kozaki. Na ramieniu miała przewieszone łuk i strzały. Cała ona.

Siedziałyśmy tak w milczeniu, łzy szczęścia nabierały się do oczu, bo druga żyje.

Siedziałyśmy tak dłuższą chwilę.

Siedziałyśmy w milczeniu i w świetle księżyca.

***

- A więc próbujesz powiedzieć, że jakimś cudem udało ci się zdobyć łuk i zwiać, a nikt ci nie przeszkodził ani nic?

Po siedzeniu i nic nie robieniu postanowiłam opowiedzieć Citrine co mnie spotkało. Ona zaś opowiedziała o jej przygodach.

- Nie do końca, jeden chłopak, rudy o ile pamiętam, też chciał wziąć łuk. Na szczęście byłam szybsza i mu zwiałam. Potem zaczęłam ciebie szukać. Nie tak dawno widziałam jak jakiś chłopak o blękitnych włosach przechodził niedaleko, dlatego wspięłam się na drzewo i tam zaczekałam.

- A więc ty też go spotkałaś? - zdziwiłam się gdy wspomniała o Kaeya'i.

- A więc to o nim mówiłaś? Z tego co wiem to mamrotał coś pod nosem, a udało mi się wyłapać jedynie trójkę i jakieś przechwałki. Coś w tym stylu, nie wiem.

Lekko się zaśmiałam. Wygląda na to, że nie udawał kogoś innego gdy ze mną rozmawiał.

W miarę jak Citrine mówiła ja zorientowałam się, jak światło słoneczne powoli wpada do środka.

- Świt - przerwałam jej - wyjdźmy na zewnątrz.

Pokiwała głową i ruszyła pierwsza. Ja wzięłam swój plecak i miecz. W razie gdyby sen okazał się prawdziwy, lepiej jak będę dzisiaj spać gdzie indziej.

Gdy zaczerpnęłam powietrza poczułam się od razu lepiej.

- Co powiesz, na znalezienie innego miejsca do spania? Widziałam taką inną jaskinię całkiem niedaleko.

- Z przyjemnością! - odpowiedziłam.

Citrine pokiwała głową i poprowadziła mnie nad rzekę. Tam zaprowadziła mnie do jaskini.

Musiałam przystosować mój wzrok do ciemności, ale jedno na pewno wiedziałam. Coś się tam w środku świeci. Wtedy zauważyłam męską sylwetkę, daleko w ciemności, siedział tam i patrzył się na mnie z rządzą krwi w oczach.

- No proszę proszę, czyżby ktoś się wprosił do mojej jaskini?

___________________________________

I następny rozdział gotowy! Z góry uprzedzam, że w przyszłych dniach nie będę w stanie publikować rozdziałów, bo się przeprowadzam. Jeżeli jednak do wtorku nic nie wyjdzie to odpłacę to maratonem!

Jak zwykle kosz na pomyłki

(___)

I do następnego!

Genshin Impact | Igrzyska ŚmierciOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz