°Koniec

495 44 189
                                    

Let me tell you what I wish I've known;
When I was young and dreamed of glory;
You have no control
Who lives, who dies, who tells your story

_______________________

Miałam dziwaczny sen. Wydawało mi się, że tonę w jakimś jeziorze. Oprócz mnie w wodzie byli wszyscy, którzy umarli, a którychpolubiłam. Starali się mnie wyciągnąć, ale ja nadal schodziłam na dno. Kiedy już go dosięgłam przymknęłam oczy i poczułam, jakby ktoś mnie łapał za ręce.

Wtedy się obudziłam.

- Dobrze się spało? - spytał czyjś głos, z pewnością nie Ventiego.

Otworzyłam szerzej oczy i zauważyłam błękitnowłosego chłopaka. W dłoni trzymał sztylet.

Chciałam mu go zabrać, odsunąć się, cokolwiek, niestety moje ręce były związane za pniem drzewa, co kompletnie uniemożliwiało mi ucieczkę.

- Jak się będziesz tam szamotać to zabiję cię odrazu - powiedział z wyczuwalną obojętnością w głosie.

- Ktoś ty?!

Chłopak się uśmiechnął, chociaż do miłych uśmiechów ten nie należał.

- Jestem twoim cieniem, twoim utrapieniem i twoją karą.

Powiedział, po czym zamachnął sztyletem. Zamknęłam oczy przygotowując się na cios, jednak nie wbił go we mnie a w korę drzewa, niepokojąco blisko mojej twarzy.

- Chcę, żebyś cierpiała, chcę, żebyś poczuła to samo co ja czułem, gdy. . .

Wyjął sztylet z kory i wbił w moją rękę. Poczułam przeszywający bół, a świat zawirował mi przed oczami.

- Gdy zabiłaś mojego najlepszego przyjaciela!

Wykrzyknął, wiercąc w mojej nowo utworzonej ranie.

Bolało tak, jakby mi ktoś kwas tam wlał. Zaczęłam się wić, jakoś uciec, zawsze była jakaś droga ucieczki!

Wtedy do głowy przyszedł mi jeden pomysł.

- Venti! - krzyknęłam, w nadzieji, że usłyszy.
Błękitnowłosy tylko się zaśmiał.

- Nie przyjdzie ci na pomoc, już nikt tego nie zrobi!

Wyjął sztylet z mojej rany, z której teraz lała się krew. Wiedział, że prędzej czy później bym się wykrawiła z taką raną, ale nie odpuszczał.

Wbił go w drugie ramię, w tym samym miejscu.

Poczułam następny przeszywający ból, którego nie było końca, aż on po paru sekundach wyciągnął ostrze.

- Trochę mi ciebie żal. Chociaż - przerwał na chwilę, po czym się uśmiechnął - jednak nie, nie jest mi ciebie w ogóle żal! Za to, co mi zrobiłaś, czemu go zabiłaś?! Mieliśmy razem wygrać, ale nie, TY musiałaś to popsuć!

Mogłam wyczuć smutek w jego głosie, schylił głowę i spadła mu jedna łza. Znowu wbił sztylet w moją ranę, tym razej ból był jeszcze silniejszy.

Wtedy strzała przeszyła powietrze i uderzyła tuż nad moją głową. Błękitnowłosy chłopak odwrócił się, wpatrywał się w tą samą stronę co ja.

Stał tam Venti, celując w chłopaka. Ten syknął i coś powiedział pod nosem, po czym zamachnął się sztyletem ostatni raz.

Tym razem ból przeszył mój brzuch. Sztyletem może nie wbił się głęboko, ale wystarczająco, bym straciła jakiekolwiek szanse na przeżycie.

Oczy same mi się zamykały, gdy widziałam jak niebieskowłosy atakuje Ventiego. Następnie wszystko stało się czarne.

Jednak po chwili coś rozbłysło, daleko przede mną. Zrobiłam krok na przód i zauważyłam, że nie byłam już przywiązana do drzewa.

Nie tylko to, rany już mnie nie bolały, nawet zniknęły same. Tak, jakby nigdy ich tam nie było.

Zaczęłam iść w stronę światła. Im bliżej tym bardziej nabierało ono kształtu.

Przypominało drzwi. Kiedy podeszłam wystarczająco blisko przekręciłam klamkę i weszłam do środka, zamykając je za sobą.

***

- Co jej zrobiłeś? Gadaj! - krzyknął Venti w stronę Xingqiu, który właśnie wyciągnął miecz i gotował się do walki.

- Co ja zrobiłem? Tylko swoją zemstę! - powiedział, po czym rzucił się na łucznika.

On nie mial nawet jak zareagować, nie spodziewał się tego.

Miecz przebił jego płuca, może nawet i serce, bo jak tylko Xingqiu wyciągnął miecz ten padł na ziemię.

Nagle tuż przed niebieskowłosym pojawił się mężczyzna z wizją pyro. Xingqiu wydawało się, że ma przekrwione oczy od płaczu, ale nawet jeżeli mężczyzna płakał to nie dawał po sobie tego poznać.

- Jestem generał Akro, zarządca armi Celesti. A ty, Xingqiu, obywatelu dzięwiątego dystryktu, wygrałeś pierwsze Igrzyska Śmierci!

Akro chciał podać rękę zwycięzcy, ten jednak szybko przemówił.

- Niech pan pozwoli mi tylko je umyć.

Generał pokiwał głową, a Xingqiu szybko dzięki swojej wizji pozbył się krwi. Wtedy dopiero podał rękę Akro, a on ich obydwu przeniósł do kwatery głównej w Celesti.

Wtedy zaczęły się dziwy nad dziwami, ziemia na arenie zaczęła się zapadać, drzewa płonąć, woda wyparowywać. Cała arena sama się niszczyła.

***

Venti był już pewny, przegrał. Chociaż i tak nie chciał wygrać po tym, co się stało na arenie.

Podszedł do światła, które okazało się drzwiami. Otworzył je i wszedł do środka.
Najpierw zauważył dziewczynę z zielonymi włosami, szybko notującą to, co trochę wyższy chłopak z jasnymi włosami mówił podczas obserwowania ognia w palenisku, na którym inna dziewczyna w granatowych włosach gotowała jedzenie. Tuż obok niej stała dziewczyna z ciemną karnacją i ciemniejszymi włosami, oraz dziewczyna z brązowymi włosami i czerwoną kokardą na głowie, czekając na jedzenie. Trochę dalej stał chłopak z szarymi włosami w kapturze, który rozglądał się na boki.

Trochę dalej stała blondynka wraz z brązowowłosą czarownicą, fioletowowłąsą dziewczyną, kobietą w długich, kremowobiałych włosach. Razem dyskutowały różne rzeczy.

Venti postanowił pójść dalej do przodu. Tam znalazł rudego chłopaka, który szybko przedstawiał różne ruchy walki, obok niego stał brunet z pomarańczowymi oczami, wsłuchujący się w slowa rudego, oraz wysoka blondynka, która starała się ukryć zażenowanie.

Obok nich stali chłopak z czarnymi włosami i zielonymi końcówkami, opowiadał coś dziewczynie z niebieskimi włosami i rogami. Obok nich stała ciemnowłosa dziewczyna z ogromnym kapeluszem, słuchając uważnie.

Venti jednak szedł dalej, widząc znajome sylwetki trochę dalej. Najpierw dostrzegł Diluca, który wyraźnie nie był zadowolony z wieści, jakie właśnie przekazał mu Kaeya, oraz Ashi, Citrine i małą dziewczynkę, które razem się śmiały z reakcji czerwonowłosego.

Wtedy Ashi się odwróciła i zauważyła go.

- Venti! - podbiegła i się przytuliła, tuż za nią podeszła reszta.

Tak oto już miały mijać dni, z dala od niebezpieczeństw, w miejscu, gdzie każde z nich mogło zaznać spokoju.

Koniec

Genshin Impact | Igrzyska ŚmierciOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz