Dlaczego mi pomagasz? |1|

318 27 4
                                    

¦ Izuku Pov. 7.30 ¦

Zaspany otworzyłem oczy i z przerażeniem stwierdziłem, że jak się nie pośpieszę to spóźnię się do szkoły. Szybko wyszedłem z łóżka i skierowałem się do szafy. Wyjąłem mundurek aby się przebrać i poszedłem do łazienki. Cicho westchnąłem i wziąłem do ręki sporą apteczkę. Z nienawiścią spojrzałem na rany na plecach, brzuchu, nogach i rękach. Gdyby ktoś je zobaczył to by pewnie pomyślał, że się tnę. No na szczęście nie. Rany mam od Kacchana, mojego "ukochanego" ojca i matki. Po moim policzku spłynęła łza, którą szybko wytarłem. Uśmiechnąłem się sztucznie do lustra i zacząłem się bandażować. Nagle przez przypadek musiałem otworzyć jakąś ranę po nożu, którą zrobił mój ojciec i syknąłem z bólu. Mocniej zacisnąłem zęby i zatamowałem krwotok. Będzie kolejna blizna do kolekcji jak nic. Przyzwyczaiłem się już. Czekaj co?! Jak można się przyzwyczaić do bycia bitym do nieprzytomności, poniżanym i wyzywanym? No cóż, takie życie, trzeba się z tym pogodzić. Na bandaże zarzuciłem czarny mundurek i wyszedłem z łazienki. Jak ja się cieszę, że rodziców na razie nie ma. Założyłem na nogi moje czerwone buty i pośpiesznie wyszedłem z domu, jeszcze na chwilę zatrzymując się, aby zamknąć drzwi na klucz.

Biegłem w stronę mojego gimnazjum i miałem szczerą nadzieję, że może jednak zdążę. Jednak plany pokrzyżował mi pewien złoczyńcą przez którego musiałem wybrać dłuższą trasę. Zdyszany wpadłem do klasy pięć minut po dzwonku. Wszystkie oczy skierowały się na mnie. Spuściłem głowę i wymamrotałem jakieś przeprosiny w stronę nauczyciela po czym udałem się do ławki. Dość dobrze się uczyłem więc lekcje minęły szybko. Po ostatniej godzinie spakowałem książki i wyszedłem z pomieszczenia. Byłem już za szkołą i zmierzałem w stronę parku, w którym chciałem spędzić resztę dnia. Miałem nadzieję, że uda mi się dziś uniknąć konfrontacji z Kacchanem, ale to chyba niemożliwe. Gdy tylko o tym pomyślałem usłyszałem głos blondyna za sobą.

- Hej Deku! Gdzie się tak śpieszysz? - spytał z szyderczym uśmiechem.

- K-Kac-ccha-an - wyjąkałem i spuściłem wzrok. - N-Nig-gdzie.

- Tch! - Prychnął jedynie i popchnął mnie na ścianę. Odpalił swój quirk, a ja spojrzałem na niego z przerażeniem. - Chyba czas nauczyć Cię, że nieładnie jest kłamać, co Deku? - zaśmiał się i podszedł do mnie. Uderzył mnie z pięśći w twarz, a potem w brzuch. Bił mnie tak kilka minut. Po chwili usłyszałem jakiś głos.

- Ej! Ty blondi, zostaw go! - krzyknął niebieskowłosy chłopak. Miał na sobie czarną bluzę z kapturem, przez co nie do końca widziałem jego twarz.

- Co żeś powiedział?! - wrzasnął zły Kacchan.

- A co? Blond księżniczka to głucha czy co? Powiedziałem zostaw go. - powiedział opanowanym i poważnym głosem nieznajomy. Kacchan chyba się go przestraszył, bo prychnął, kopnął mnie jeszcze raz z całej siły i odszedł. Kaszlnąłem i spojrzałem niepewnie na chłopaka stojącego przede mną. Wyciągnął w moją stronę rękę, a ja po chwili wachania ją chwyciłem. Gdy zacisnąłem palce na jego dłoni wyglądał na spanikowanego, ale ja nie zwróciłem na to większej uwagi. Podniosłem się i przyjrzałem się niebieskowłosemu. Jego błękitne włosy były lekko kręcone, a oczy miały piękny krwisty kolor. Mógłbym się w nie wpatrywać godzinami... Chwilą o czym ją myślę?! Zarumieniłem się lekko i szybko odwróciłem wzrok. Chłopak chyba musiał to zauważyć, bo teraz mi się przyglądał.

- Dziękuję bardzo. - szepnąłem ze spuszczoną głową.

- Nie ma za co. - uśmiechnął się lekko. Boże jego uśmiech jest taki piękny! Oddałem gest i poczułem, że moje policzki są bardziej czerwone. - Jestem Tomura Shigaraki. - podał mi dłoń, którą tym razem bez wachania ująłem. Zauważyłem, że pilnuje się, aby nie dotknąć mnie pięcioma placami. Może to coś z jego quirkiem? Ale przecież wtedy mnie dotknął całą ręką i nic się nie stało.

- Izuku Midoriya. - przedstawiłem się i zadałem nurtujące mnie pytanie. - Dlaczego mi pomogłeś?

You were always by my side | ShigaDeku |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz