°25°

565 67 112
                                    

Nie odzywał się do Sana ani słowem kiedy żegnał Yeosanga w progu drzwi oznajmiając, że muszą porozmawiać. Wrócił do salonu przerażony i stanął naprzeciwko Sana, który skrępowany siedział na sofie.

- San, proszę wyjaśnij mi o co chodzi.

- Wooyoung-ah, to ja. Boisz się mnie?- Wstał żeby przytulić się do chłopca, ale on zrobił krok w tył.

- Wyjaśnij to, najlepiej teraz.

San westchnął. Nie było sensu dłużej tego ukrywać. Wooyoung widział lusterko, zobaczył w nim niebo, a San nie miał pojęcia jak inaczej to wytłumaczyć. Nie chciał dłużej go okłamywać, zresztą Wooyoung i nie mógł się na niego gniewać. Był pod jego angielskim urokiem, kochałby go bez względu na wszystko.

- Dobrze. Jestem aniołem.

- Przestań się zgrywać San. To poważna sprawa!

- Jestem poważny- odparł z kamiennym wyrazem twarzy. To co widziałeś w lusterku, to niebo, stamtąd pochodzę. Nie jestem człowiekiem Wooyoung, chociaż czasem zaczynam mocno w to wątpić...

- Jesteś... co?

Na twarzy Wooyounga malował się szok. Nie był w stanie od tak uwierzyć w te słowa, zdawało mu się, że to wszystko to jeden wielki sen.
San wziął głęboki oddech, nie do końca gotów by wyznać mu tak ogromny sekret. Wiedział, że to zabronione, że człowiek nie powinien o tym wiedzieć, ale kochał go tak mocno, że musiał być z nim szczery.

- Wooyoung... Anioły istnieją, tak samo jak demony, które codziennie liczą na każde twoje potknięcie. Robimy dużo rzeczy, niektórzy są stróżami, inni pracują na górze, jak ja.

- Nie wierzę w ani jedno słowo.

San przymknął na chwilę oczy by zastanowić się jak delikatnie pokazać mu całą prawdę.

Zaczął zdejmować ubrania, jedno po drugim, odkładał wszystko na sofę by stanąć przed Wooyoungiem z odsłoniętym torsem. Odwrócił się tyłem ukazując przed nim dwie, ogromne blizny po skrzydłach. Dalej tam były, nieco bledsze, ale o tym samym kształcie.

- Miałem naprawdę piękne skrzydła. Ogromne, silne, mogłem zrobić z nimi wszystko. Wznieść się w powietrze, dotknąć chmur, nie musiałem nigdy chodzić- rozłożył ręce imitując skrzydła kiedy rozmarzył się nad przeszłością.

Szybko jednak przypomniał sobie o swojej sytuacji i odwrócił się do niego przodem.

- Ale byłem też bardzo pyszny. Mój egoizm był zbyt duży, nie wykonywałem swoich obowiązków i zawodziłem tych, którzy na mnie polegali.

- Jak znalazłeś się na ziemi- wydukał.

-  Zabrano mi skrzydła. Zostałem tu odesłany by je odzyskać.

- Na dole?

San naprawdę nie chciał dochodzić do części, w której mówi, że od samego początku każdego okłamywał. Nie mógł sobie jednak pozwolić na więcej kłamstw.

- Miałem je odzyskać w ramach nagrody. Za... Za związek twój i Yeosanga.

- Słucham?!

- Proszę, daj mi skończyć- w oczach anioła pojawiły się łzy.- Seonghwa z jakiegoś powodu stwierdził, że jesteście sobie pisani, ale potrzebujecie czegoś co was o tym uświadomi. I tak was spotkałem. Yeosang od początku wydawał się bardzo ciężkim człowiekiem do współpracy, ale ty...- Podniósł wzrok by spotkać jego przeszywające spojrzenie.

- Myślałem, że mnie kochałeś.

- Wooyoung, kocham cię! Wiem, że nie powinienem, że to zakazane i głupie, ale nikt nigdy nie sprawił, że czułem się jak teraz. Gdy tylko cię zobaczyłem wiedziałem, że jesteś najpiękniejszym co w życiu widzę, a widziałem niebo! Nie wiem jak ktoś tak cudowny może żyć na ziemi, może to jakaś wielka pomyłka, ale...

- To wszystko to za dużo na jeden raz...

- Wooyoung, jestem bez ciebie skończony- wyszeptał płacząc.- Anioły nie odczuwają emocji. Są zbyt idealnymi maszynami, żeby kochać, ale ja zacząłem się zmieniać. Nie mogłem kochać cię będąc dalej aniołem, zauważyłem to po raz pierwszy kiedy sam zwróciłeś mi uwagę. Nigdy nie miałem piegów na szyi, pojawiły się po tym jak poczułem coś do ciebie. Wszystkie te rzeczy pojawiały się kawałek po kawałku, znamiona na twarzy, nawet moje włosy! Nie powinny się zabrawić, są anielskie, wypierają farbę pochodzącą z ziemi. Stąd ten jeden jasny kosmyk, ale jestem pewny, że jeśli teraz chciałbyś je przefarbować to zabarwią się całe. Na najciemniejszy odcień jaki możesz sobie wyobrazić.

Przetarł oczy pełne łez i wbił wzrok w mokrą skórę na dłoniach. Nigdy wcześniej nie płakał.

- Wooyoung patrz- podsunął mi własne dłonie pod twarz.- Ja płaczę. Ja... staję się człowiekiem- popatrzył mu prosto w oczy.

- To wszystko jest jakieś dziwne...

- Nie, nie bój się mnie proszę. Nigdy nie zrobiłem ci krzywdy. Każdej nocy siedziałem przy tobie żeby patrzeć czy śpisz spokojnie.

- Jak to siedziałeś?

- Bo anioły nie śpią Woooyoung. Czasem chodziłem po mieszkaniu, patrzyłem w gwiazdy, myślałem o domu... Ale to było zanim zacząłem spać z tobą. Wtedy już zawsze byłem tuż przy tobie.

Wooyoung nie potrafił wydusić z siebie słowa.

- Nigdy nie chciałem cię okłamać. Kocham cię Wooyoung.

- Może jest jeszcze szansa, żebyś wrócił skąd przyszedłeś.

W tamtym momencie serce Sana rozpadło się na milion kawałków. Nie sądził, że odczuwanie fizycznego bólu w takiej sytuacji jest możliwe, ale z jego sercem ewidentnie działo się coś złego. Nie mógł nabrać powietrza, spełniły się jego najgorsze obawy.

Wooyoung go nie chciał.

San był pewny, że stał się zbyt ludzki by chłopiec dalej znajdował się pod jego magicznym urokiem.

- Ale...

- Yeosang miał rację mówiąc, że coś z tobą jest nie tak. Przykro mi, ale... okłamałeś mnie. Mnie i każdego, znałeś mnie od kiedy tylko na mnie wpadłeś, znałeś mnie gdy pozwoliłem ci tu mieszkać. Nawet gdy powiedziałem, że cię kocham... Nie kochasz mnie San.

- To nieprawda, mogę zrobić dla ciebie wszystko- opadł na kolana patrząc na niego uniżony.

- Okłamałeś mnie. Co dalej? Jak sobie to wyobrażasz- przetarł łzy.- Chciałeś tylko odzyskać skrzydła. A ja ci wierzyłem...

Wooyoung wstał wymijając go.

- To nie tak- wstał tuż za nim by zatrzymać go za ramię.- Tak było na początku. Byłeś dla mnie taki dobry... Jesteś wspaniałym człowiekiem. Chciałem się o ciebie troszczyć, to wszystko pojawiło się nawet zanim zrozumiałem co naprawdę czuję.

- Odejdź San.

Te słowa ugodziły go w serce.

- Ale...

- Jeśli niebiosa uznały, że ja i Yeosang do siebie pasujemy to może nie warto to psuć, co? Po prostu wróć tam, odzyskaj skrzydła i zapomnij o mnie.

- Chcę zostać tu z tobą.

- Ale tu nie pasujesz.

Tak. Nie pasował ani tu, ani w niebie. Nie człowiek, nie anioł, zawieszony pomiędzy światami nigdzie nie pasował.

Seonghwa miał rację, miłość niszczy anioły.

- Czy mogę zadać ci ostatnie pytanie?- Wyszeptał chcąc ratować się chociaż tym. Przymknął oczy ze zmęczenia całą sytuacją licząc na litość.

- W porządku.

- Czy kiedykolwiek mnie kochałeś?

Wooyoung nie chciał na to odpowiadać, ale znał reguły gry. Powstrzymując się przed ucieczką od trudnej rzeczywistości zdobył się na kilka słów.

- Tak San. Właśnie dlatego musisz odejść.

*

Maraton dziękujcie -sarkazm-

Angel by the Wings ° WoosanOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz