Rozdział 3

187 11 0
                                    

„Jest czas rozrzucania kamieni i czas zbierania kamieni; jest czas pieszczot i czas wstrzymywania się od pieszczot."

Stary Testament, Księga Koheleta

*

Wieczorem wyszedłem z gabinetu w stanie kompletnego przepracowania i szczęśliwym trafem natknąłem się na mojego wiecznie nieobecnego syna.

- Dzień dobry! – zawołałem na widok poważnie wyglądającego chłopaczka z jasną czupryną na głowie, o białych, zmęczonych oczkach. Mintao był zupełnym przeciwieństwem swojej siostry. Ona roztrzepana, on schludny. Ona ma włosy krótkie i sterczące, jemu sterczy tylko grzywka, bo nosi długie włosy spięte z tyłu w kucyk. Ona lubi techniki, które robią wiele hałasu i są efektowne, Mintao lubi działać z zaskoczenia i w wyrafinowany sposób pozbywać się przeciwnika. Ona jest przeciętna, on ma zadatki na geniusza.

- Cześć tato – powiedział mój syn, spoglądając na mnie i ziewając. Ruszyliśmy ramię w ramię w stronę domu.

- Ktoś tu za mało spał i za późno wraca do domu – stwierdziłem. – Jutro śpisz co najmniej tak długo jak mama. To rozkaz Hokage!

- Dobrze – przytaknął. – I tak w szpitalu nie ma nic do roboty. Jakieś takie ciche dni ostatnio, prawda?

- Prawda. To dlatego, że ta nowa Wioska się rozwija i przejmuje połowę interesu.

- Tak. Lord Hiroetsu zna się na rzeczy. Czy genini z jego Wioski wezmą udział w egzaminie?

- Z tego co mi wiadomo, to nie. Nie dostałem żadnej wiadomości od Hiroetsu.

Mintao skinął głową.

- To chyba byłoby trochę za wcześnie, prawda? Niektórzy przecież potrzebują kilku lat, by się na ten egzamin przygotować. Ty za pierwszym razem oblałeś, prawda?

Uśmiechnąłem się do tego wspomnienia.

- No, nie do końca. Wybuchła wojna w czasie egzaminu. Ale masz rację, ich Wioska istnieje zbyt krótko, by przysłać nam shinobi, którzy daliby sobie radę na egzaminie. A ty i Mei, może chcielibyście pomagać Ibikiemu lub Anko, co? Oni zawsze prowadzą egzamin. Nie macie ochoty?

- Nie wiem... - stwierdził mój syn. – Mógłbym pomagać medykom... zastanowię się. A co do Mei. Tam gdzie Mei, tam i Shan. A gdzie oni są oboje, tam panuje chaos. Na egzaminach chaos jest niewskazany.

Zaśmiałem się.

- Zobaczymy... - mruknąłem. Doszliśmy do domu i weszliśmy do środka. Obaj ściągnęliśmy buty w korytarzu i przeszliśmy do kuchni. Hinata siedziała przy stole razem z Mei, piła herbatę. Była taka spokojna, że jej nastrój od razu mi się udzielił. Po pracy zawsze wspaniale jest wrócić do domu.

- Cześć – zawołałem. Podszedłem do Hinaty i pocałowałem ją w czoło.

- Hej – powiedziała Mei. Mintao się nie odezwał, tylko stanął nad siostrą, marszcząc czoło.

- Pomalowaliście sensei Sasuke na biało? – zdziwił się po chwili. Ja i Mei parsknęliśmy śmiechem.

- No, tak jakoś wyszło...- mruknęła Mei w swojej obronie. Mintao pokręcił głową.

- Biedny Shan, dostanie mu się za to. Ale muszę przyznać, że widok jest śmieszny...- przymknął powieki, by wychwycić obraz Sasuke przemalowanego na biało z umysłu swojej siostry. – Tak, w bieli mu do twarzy.

Wyszczerzył zęby i dopiero teraz usiadł przy stole. Hinata zaczęła się podnosić, ale położyłem jej rękę na ramieniu.

- Ja zrobię kolację...- powiedziałem. – Nie sztuka odgrzać gyoza.

Hiroetsu | NarutoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz