Rozdział 23

88 8 0
                                    


Pantera


W Jardin des Plantes, Paryż.


"Tak ją znużyły mijające pręty,

że jej spojrzenie całkiem się zamąca.

Jakby miał tysiąc prętów świat zaklęty

i nie ma świata prócz prętów tysiąca.


Jej miękki chód na opór nie napotyka

wędrując wewnątrz najmniejszego pola.

To jakby taniec sił wokół środka,

w który zdrętwiała tkwi ogromna wola.

Niekiedy źrenic unosi zasłonę

cicho - i obcy obraz się przedziera.

Idzie przez ciała milczenie stężone-

i w głębi serca bezgłośnie umiera."

Rainer Maria Rilke

*

- Zrozumiałaś mnie?! – zapytałem stojącą naprzeciw mnie, zagniewaną Sharonę. Dziewczyna obdarzyła mnie wściekłym spojrzeniem i zazgrzytała zębami. Jej oczy były chłodne niczym lód. Wiedziałem, że ma ochotę mi przyłożyć, zbyt dobrze ją znałem. A ona wiedziała doskonale, że nie miałaby na to szans. To już nie była zabawa. Nie byliśmy w tej chwili parą przyjaciół, która wygłupia się na polu treningowym i walczy sobie dla zabawy. Tu już nie mogła liczyć na taryfy ulgowe. Ja byłem wściekłym na nią Hokage, ona moją podwładną.

- Nie ma pan kogo podsłuchiwać, co? – zapytała zła.

- Niektóre rozmowy powinny zostać podsłuchane – warknąłem. – Ciesz się, że nie poszedłem od razu do twoich rodziców, dattebayo! Znęcanie się nad bratem to najlepszy sposób, by go zniechęcić do treningów!

- Ja się nad nim wcale nie znęcam, co pan sugeruje?! On się przecież nawet nie bronił! Ja tylko chciałam mu uzmysłowić, jak ważne jest, by on...

- Ale on to doskonale wie! – przerwałem jej. – Wie to bardzo dobrze! Nie musisz mu tego uzmysławiać! A tym bardziej wyżywać się na nim tylko dlatego, że boisz się o swoje oczy! Ten chłopak i tak wiele dla ciebie poświęcił! Jest dużo bardziej odpowiedzialny, niż myślisz! Jeszcze niedawno sama mówiłaś, że boisz się, iż brat cię znienawidzi! A teraz sama zachowujesz się tak, jakbyś tego chciała!

- Wcale tego nie chcę! Kocham swojego brata! – wrzasnęła na mnie. Huknąłem pięścią w biurko, aż podskoczyła i natychmiast się zamknęła. Dostrzegłem w jej oczach strach. Rzadko się denerwowałem, a już w szczególności nigdy nie krzyczałem na Sharonę, więc się nie zdziwiłem, gdy się skuliła i spojrzała na mnie ze łzami w oczach.

- Więc mu to okazuj! – zawołałem. – Jeżeli kiedykolwiek jeszcze dowiem się, że wykorzystujesz swoją siłę, by się pastwić nad Shanem, zdegraduję cię, zrozumiano?

Skruszona pokiwała głową.

- Doskonale! Nie myśl jednak, że wczorajszy występek ujdzie ci na sucho. Zostajesz zawieszona w wykonywaniu obowiązków, a czas wolny wykorzystasz na zaprzyjaźnienie się z bratem!

- Tak jest – szepnęła, choć ręka jej drgnęła w stronę zwisającej przy jej pasie katany. Uniosłem jedną brew, gdy dostrzegłem ten ruch. Uchiha spojrzała na mnie i cokolwiek zamierzała, poddała się, zacisnęła dłonie i skłoniła się przede mną. Z której strony by na to nie patrzył, postąpiła słusznie. Byłem na nią taki zły, że nie zawahałbym się pokazać jej, do czego jestem zdolny. Nigdy przecież nie miała okazji walczyć ze mną na serio.

Hiroetsu | NarutoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz